Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89626

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przyjaciółka mi dzisiaj opowiedziała historię, więc się dzielę, bo mnie zatkało.

Przyjaciółki koleżanka mieszka na dalszych peryferiach Warszawy po stronie południowej. Przyjaciółka natomiast na Ursynowie. Między wiochą koleżanki i Ursynowem jest 45+ km pięknej trasy. Jedzie się szybko i wygodnie, ale i tak zajmuje to jakąś godzinę z hakiem, zwłaszcza w piątek po południu.

Rzecz się miała dokładnie tydzień temu, też w piątek.
Koleżanka przyjaciółki przeprowadziła się na zapupie, żeby być bliżej rodziców, w tej chwili w zasadzie niesamodzielnych, ale nie mieszkających z nią, co w sumie tu chyba nie ma znaczenia. Ma też koleżanka dwoje dzieci (9 i 10 lat) i męża, ale ten ostatni na wyjeździe służbowym. Sprowadziła się tam bardzo niedawno, więc nie za bardzo ma w okolicy znajomych.

Okazało się, że koleżanka i dzieci zachorowały. Chyba nie covid, ale może, trzeba uważać, więc nie będzie z domu wychodzić. Moja przyjaciółka, osoba nienormalnie uczynna, przejęła się strasznie. Ratować i zaopatrzać, bo to z głodu umrą na pewno. Gdyby mnie o to zapytała podpowiedziałabym zakupy z dostawą, ale przyjaciółka klapki na oczy i pomaga. Dopytuje co potrzeba. Koleżanka uczciwie powiedziała pierwotnie, acz bez przekonania, że nie, że ona w zasadzie wszystko ma, mąż wraca we wtorek, jakoś przetrwa...

Ale nie z moja przyjaciółką takie numery. Przyciśnięta (nie jakoś strasznie, wystarczyło ponownie raz zapytać) koleżanka przyznała, że chleb by się przydał i bułeczki dla dziatek i sałata, pomidorki (pewnie zmyślam te pomidorki, ale była lista zakupów taka dość długa i chleb z bułeczkami na niej). Przyjaciółka zapasy w garść i jedzie. Prawie już była na miejscu, kiedy dzwoni do niej koleżanka, powiedzieć jej, że bramę zostawiła otwartą, niech przyjaciółka wjedzie, starszy syn jej drzwi otworzy, bo koleżanka, UWAGA!, wyskoczyła do pobliskiego sklepu, bo łososia zapomniała do listy dorzucić, a przecież nie będzie przyjaciółki fatygować i wysyłać ponownie do sklepu! Ludzka pani! Przyjaciółka trochę zdębiała - a co z izolacją i odpowiedzialnością społeczną? Ano maskę założyła, jakoś przeżyje społeczeństwo w sklepie. No trochę przyjaciółkę zmieszało, chociaż w swojej dobroci serca pomyślała: kurczę, no nie chce mnie fatygować... :D :D Podjechała, chłopię wpuściło, nie chciała do środka się pchać, bo covid w końcu niewykluczony, po co ryzykować, komu by się chciało izolować w takie upały nadchodzące.

Pojawiła się koleżanka rozświergotana, troszku jeszcze nie domaga, ale już lepiej. Na tyle lepiej, że po łososia przecie pobiegła, a potrzebowała go, bo to niezbędne do... ugoszczenia koleżanek z pracy, które lada moment się pojawią na piątkowe winko! Pracuje tam od niedawna, więc koleżanek nie zna jeszcze tak dobrze, żeby je o chleb i bułeczki prosić. Moja przyjaciółka zostawiła te chleby, buły i sałaty i poszła sobie (i tak nie była na winko zaproszona), przysięgając, że już nigdy nikomu nie pomoże. Ja ją znam 40 lat, pomoże... Ale koleżanki powinna zweryfikować.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (160)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…