Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89627

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kochany sąsiad!

Słowem wstępu:
Mieszkam w kamienicy, której ściany są cienkie jak papier - słychać dosłownie wszystko. Mamy więc z sąsiadami (głównie rodziny z dziećmi oraz aktywne zawodowo pary po 30) taką niepisaną zasadę, że kiedy ktoś robi imprezę lub remont, to wywiesza kartkę ze stosowną informacją przy wejściu do klatki schodowej. Na co dzień, staramy się zachowywać dyskretnie w miarę możliwości, ale nikt nikomu nie robi burdy jeśli ktoś słucha muzyki, chodzi po mieszkaniu czy rozmawia przy otwartym oknie. Oczywiście, wszystko w granicach rozsądku. I tak to sobie dobrze funkcjonowało przez kilka lat.

Podczas którejś z kolei sesji pracy zdalnej z powodu pandemii, usłyszałam, że w mieszkaniu bezpośrednio nad moim cieknie woda (tak, słyszałam regularne kapanie). W obawie przed ewentualnym zalaniem, dorwałam dozorcę żeby dowiedzieć się czy lokatorzy wyjechali tymczasowo czy wyprowadzili się na stałe. Okazało się, że mieszkanie stoi puste, ale właściciel nie miał jeszcze okazji znaleźć nowego lokatora. Zgłaszając cieknącą wodę przyspieszyłam ten proces i w ten sposób pozbyłam się usterki, ale zyskałam nowego sąsiada.

Chłopak, góra 25 lat, sprawiał wrażenie spokojnego i sympatycznego.
Gdyby rzeczywiście tak było, to nie pisałabym tej historii...

Nowy sąsiad zaczął umilać życie całej kamienicy z przytupem - podczas lockdownu z godziną policyjną o 18 i ograniczeniem spotkań do 6 osób na raz, urządził parapetówkę w środku tygodnia na ponad 20 osób. Kartki z informacją brak, goście łazili w tę i z powrotem po klatce schodowej żeby palić na zewnątrz, wrzaski, głośne rozmowy na schodach i podwórku typu studnia (więc hałas niósł się jak się masz), muzyka tak głośna, że miałam wrażenie, że impreza jest w moim mieszkaniu.
Kilkukrotnie próbowaliśmy upomnieć nowego i prosiliśmy o ciszę - bez skutku. W końcu, około 23, zaczęliśmy dzwonić na policję. Ta przyjechała o 3 nad ranem. Imprezowicze w jakiś sposób zostali powiadomieni o nalocie, bo kiedy policjanci weszli na podwórko, na górze zapanowała lekka panika kiedy wszyscy próbowali się schować, a potem cisza na 20 minut. Oczywiście, policja nic nie wskórała, a mnie udało się zasnąć dopiero około 5 nad ranem kiedy muzyka przycichła.

Następnie, okazało się, że nowy sąsiad preferuje nocny tryb życia od dziennego. Niby nic złego, sama kiedyś tak funkcjonowałam.
Ale w przypadku sąsiada nocny tryb życia oznacza sprowadzanie co noc innej panienki, głośne rozmowy na klatce schodowej i dzielenie się z resztą budynku swoimi łóżkowymi podbojami.
Nerwy mi puściły, kiedy zostałam wyrwana ze snu tuż przed 6 rano przez dzikie wrzaski dziewczyny. Chwilę mi zajęło zanim oceniłam czy niewiasta jest obdzierana ze skóry czy może to krzyki rozkoszy. Niemniej jednak ze snem do czasu aż mój budzik zadzwoni mogłam się pożegnać.

Chciałam pogadać z sąsiadem w cztery oczy, bo jego nocne życie zaczęło być trochę uciążliwe dla mnie i mojego partnera skoro obydwoje wstajemy rano do pracy. Jako, że nie zastałam go w domu wieczorem tego samego dnia, postanowiłam zostawić mu list, w którym wypunktowałam wszystko to, co realnie nam przeszkadzało. Zostawiłam też swój numer telefonu żeby mógł się ze mną skontaktować w razie wątpliwości. Odpowiedzi brak, panienki sprowadza dalej, ale chociaż przestały się drzeć.

Kolejną pasją sąsiada jest robienie prania w pralce w nocy. I to nie chodzi o to, że włącza pralkę około 22-23, ale przez długi program wiruje ona po północy. Nie... On włącza pralkę jak mu się przypomni - czasami o 1 w nocy, czasami o 4 nad ranem... Tym razem z innymi sąsiadami z piętra wywiesiliśmy na jego piętrze oraz przy wejściu kartkę z prośbą o nie robienie prania po północy. Zaczął więc włączać pralkę około 22, nawet jeśli jest w domu cały dzień.

Myśleliśmy, że w końcu zrozumiał, że wszyscy chcemy mieć po prostu trochę spokoju.
No chyba nie...

Kilka dni temu, zostaliśmy obudzeni głośną muzyką około 5 nad ranem. Mój partner nie mógł już spać, ja jeszcze próbowałam żeby być w miarę przytomna na szkoleniu. Poddałam się około 6 rano i dałam partnerowi zielone światło na wizytę u sąsiada.
Początkowo nie chciał otworzyć, ściszając jedynie muzykę - jak się później okazało, była u niego panienka. Kiedy w końcu dotarł do drzwi, mój partner powiedział mu w kilku żołnierskich słowach, co sądzi o jego trybie życia, jego wpływie na nasze życie, puszczaniu muzyki i robieniu prania w nocy. Zagroził mu również, że następnym razem powiadomimy właściciela i wspólnotę. Sąsiad zdołał wydukać tylko, że „robi pranie jak musi”.

Od tamtej pory sąsiad chodzi na paluszkach. Chciałam sama z nim porozmawiać po powrocie z pracy, ale nie otworzył mi drzwi, mimo że słyszałam, że jest w domu. Wróciłam więc do domu i poszłam pod prysznic odświeżyć się. Chwilę po tym jak odkręciłam wodę, usłyszałam trzaśnięcie drzwi piętro wyżej i charakterystyczne zbieganie po schodach. Może to i przypadek, chociaż wydaje mi się, że chłopak albo się przestraszył mojego partnera albo nie ma siły na konfrontację, albo ma na to wywalone.
Rozmowy raczej nie będzie, więc jestem ciekawa ile tym razem potrwa spokój.

Sąsiad kamienica

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (145)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…