zarchiwizowany
Skomentuj
(30)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Przypomniało mi się a propos historii #89647.
Na wakacje w tym roku pojechaliśmy nad nasze polskie morze. W to samo miejsce. Niby mała wioska, ale w sezonie dwa sklepy otwarte.
Jeden sklep - typowa sieciówka, jakieś Dino czy inny Lewiatan (nie pamiętam dokładnie). Drugi - typowy miejscowy sklep (chyba miał nawet "nadmorski" w nazwie).
Ceny nie zachwycały ani nie odstraszały, ot uroki typowej wioski przy plaży. Ale asortyment tych sklepów, to już inna bajka.
W zeszłym roku i w jednym i w drugim można było zaopatrzyć się we wszystko: na śniadanie i na obiad. Było w czym wybierać. Po prostu standard znany z typowych sklepów osiedlowych czy wiejskich.
Ale w tym roku to był jakiś sajgon. W sieciówce na 11 półek, 6 zajmowały różnego rodzaju alkohole. A poza tym ciężko było znaleźć jakąś różnorodność (ot pojedyncze rodzaje sera, parówek czy chleba). Rok wcześniej zdecydowana większość to była spożywka i chemia gospodarcza, a alko było tylko na 3-4 półkach. W drugim sklepie sytuacja wyglądała już nieco lepiej - alkohole zajęły tylko jedną półkę więcej niż rok wcześniej. Niestety tutaj też asortyment ucierpiał i musieliśmy się nieźle nagimnastykować, żeby coś uzbierać na domowej roboty obiad.
I jak do tego dodam sobie, że wśród moich znajomych w ostatnim czasie "wykryłem" kilka osób, które są potencjalnie uzależnione od alkoholu, to coraz bardziej jestem przekonany, że w Polsce mamy coraz większy problem z nadmiernym spożyciem.
Na wakacje w tym roku pojechaliśmy nad nasze polskie morze. W to samo miejsce. Niby mała wioska, ale w sezonie dwa sklepy otwarte.
Jeden sklep - typowa sieciówka, jakieś Dino czy inny Lewiatan (nie pamiętam dokładnie). Drugi - typowy miejscowy sklep (chyba miał nawet "nadmorski" w nazwie).
Ceny nie zachwycały ani nie odstraszały, ot uroki typowej wioski przy plaży. Ale asortyment tych sklepów, to już inna bajka.
W zeszłym roku i w jednym i w drugim można było zaopatrzyć się we wszystko: na śniadanie i na obiad. Było w czym wybierać. Po prostu standard znany z typowych sklepów osiedlowych czy wiejskich.
Ale w tym roku to był jakiś sajgon. W sieciówce na 11 półek, 6 zajmowały różnego rodzaju alkohole. A poza tym ciężko było znaleźć jakąś różnorodność (ot pojedyncze rodzaje sera, parówek czy chleba). Rok wcześniej zdecydowana większość to była spożywka i chemia gospodarcza, a alko było tylko na 3-4 półkach. W drugim sklepie sytuacja wyglądała już nieco lepiej - alkohole zajęły tylko jedną półkę więcej niż rok wcześniej. Niestety tutaj też asortyment ucierpiał i musieliśmy się nieźle nagimnastykować, żeby coś uzbierać na domowej roboty obiad.
I jak do tego dodam sobie, że wśród moich znajomych w ostatnim czasie "wykryłem" kilka osób, które są potencjalnie uzależnione od alkoholu, to coraz bardziej jestem przekonany, że w Polsce mamy coraz większy problem z nadmiernym spożyciem.
Ocena:
36
(76)
Komentarze