Piekielna trenerka.
Tak mnie dzisiaj wzięło na pisanie, a o trenerce to chyba cała seria będzie ;)
W jednej czy dwóch historiach wspominałam o tym, że trenerka mojej córki jest piekielna i zawsze były komentarze, że niby dlaczego. Owszem, zapytanie w pełni uzasadnione, bo opisywałam piekielność innych osób i z historii nie to wynikało. Ale przyszedł czas i na trenerkę.
Z tym, że trener ustala pewne zasady, każdy na pewno się zgodzi. Jedną z zasad naszej trenerki jest "nie poprawiamy!!!". Już wyjaśniam:
Czasem nie wyjdzie jakaś figura, no zdarza się. Jeśli jest to jedna z podstawowych, dziewczyny tracą 1 pkt. Jeden "cały", duży punkt, co w sytuacji, kiedy o miejscu decydują dziesiętne, a czasem nawet setne punktu, to jest bardzo dużo. Wyjścia są dwa - albo "poprawiają" (tzn. robią ten element jeszcze raz), albo lecą dalej z układem. Przy "poprawce" można odzyskać 0,5 pkt, ale to i tak nie daje jakiegoś liczącego się miejsca, trenerka kategorycznie zakazuje poprawiania, mówiąc "skiepściłyście, na następnych zawodach ma być lepiej!".
Zawody z maja albo czerwca, nie pamiętam już. Bardzo dobra dwójka dziewcząt, układ wykonany perfekcyjnie i nagle pech - "górnej" nie wyszła najprostsza z możliwych figur, przerzut bokiem (dla niewtajemniczonych - najzwyklejsza "gwiazda"). Po zejściu z planszy obie* zebrały ochrzan od trenerki "trzeba było poprawić!!!". Aha, telepatycznie miały wyczuć, że akurat teraz, wyjątkowo, nie obowiązuje zasada "nie poprawiamy"...
*po wejściu zawodniczek na planszę trenerka nie ma już prawa nic pomagać, podpowiadać, decydować, za jakąkolwiek ingerencję trenera jest dyskwalifikacja, więc to "dolna" rządzi na planszy - czy to pomylone kroki układu, czy cokolwiek innego, "dolna" decyduje, co mają zrobić.
Tak mnie dzisiaj wzięło na pisanie, a o trenerce to chyba cała seria będzie ;)
W jednej czy dwóch historiach wspominałam o tym, że trenerka mojej córki jest piekielna i zawsze były komentarze, że niby dlaczego. Owszem, zapytanie w pełni uzasadnione, bo opisywałam piekielność innych osób i z historii nie to wynikało. Ale przyszedł czas i na trenerkę.
Z tym, że trener ustala pewne zasady, każdy na pewno się zgodzi. Jedną z zasad naszej trenerki jest "nie poprawiamy!!!". Już wyjaśniam:
Czasem nie wyjdzie jakaś figura, no zdarza się. Jeśli jest to jedna z podstawowych, dziewczyny tracą 1 pkt. Jeden "cały", duży punkt, co w sytuacji, kiedy o miejscu decydują dziesiętne, a czasem nawet setne punktu, to jest bardzo dużo. Wyjścia są dwa - albo "poprawiają" (tzn. robią ten element jeszcze raz), albo lecą dalej z układem. Przy "poprawce" można odzyskać 0,5 pkt, ale to i tak nie daje jakiegoś liczącego się miejsca, trenerka kategorycznie zakazuje poprawiania, mówiąc "skiepściłyście, na następnych zawodach ma być lepiej!".
Zawody z maja albo czerwca, nie pamiętam już. Bardzo dobra dwójka dziewcząt, układ wykonany perfekcyjnie i nagle pech - "górnej" nie wyszła najprostsza z możliwych figur, przerzut bokiem (dla niewtajemniczonych - najzwyklejsza "gwiazda"). Po zejściu z planszy obie* zebrały ochrzan od trenerki "trzeba było poprawić!!!". Aha, telepatycznie miały wyczuć, że akurat teraz, wyjątkowo, nie obowiązuje zasada "nie poprawiamy"...
*po wejściu zawodniczek na planszę trenerka nie ma już prawa nic pomagać, podpowiadać, decydować, za jakąkolwiek ingerencję trenera jest dyskwalifikacja, więc to "dolna" rządzi na planszy - czy to pomylone kroki układu, czy cokolwiek innego, "dolna" decyduje, co mają zrobić.
akrobatyka_sportowa
Ocena:
91
(109)
Komentarze