Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89796

przez ~Pyszon ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu, jestem 34-letnim facetem. Dla wszystkiego powiem tylko tyle, że osiągnąłem w życiu zadowalający stan majątkowy dzięki swojej ciężkiej pracy. Od dziecka musiałem liczyć na siebie, jestem nauczony roboty i samodzielności od 14 roku życia.

Jest jedna sfera w życiu, która mi kompletnie nie idzie. Jestem samotny, nie mam partnerki. Wszyscy moi znajomi już dawno mają domowe ognisko, dzieci, własne rodziny. Ja wracam do pustego mieszkania, większość popołudni spędzam sam. Mam dzięki temu czas na swoje hobby, ale ile można żyć pasją, którą jest kickboxing. Również mam posprzątane, ugotowane, a i naprawić coś umiem jak trzeba. I uwierzcie mi lub nie, ale gębę mam nie najgorszą i sylwetkę wyrobioną.

Spytacie co w tym piekielnego. Mój wzrost - mierzę sobie całe 164cm. I nie konkretnie sam wzrost, ale konsekwencje jego posiadania w relacjach damsko-męskich. Karzeł, karakan, kurdupel, konus, dzieciak, chłopczyk, pi*da nie facet, klocek, podnóżek. Takie określenia mnie dotykały. Na tinderze gdy dochodziło do rozmów to bywało często miło. Zawsze padało pytanie o wzrost i zawsze gdy go podawałem, czułem się jakbym miał nóż na gardle. Zwykle kończyło się to tzw. ghostingiem, czyli ucieczką bez słowa. Kolejnym zjawiskiem były wyzwiska, repertuar powyżej. Pechowe okoliczności również miały miejsce, gdyż w takich momentach po dniu milczenia nagle okazywało się, że "coś tam" i to jednak nie jest dobry moment na budowanie relacji. Przez coś tam rozumie się: mama, tata, babcia, brat, ciocia, przyjaciółka, siostra miała wypadek, dowiedziała się o raku, jest umierająca, zmarł jej narzeczony w wypadku. Pech życia...

Raz prawie się na siebie targnąłem. Doszło do relacji, jeszcze nie było intymności, aczkolwiek uważałem, że w końcu jest potencjał. Drzwi od auta otwierałem, kapcie gościnne kupiłem. Tego ostatecznego wieczoru mieliśmy wyjść na miasto z jej koleżankami. Ja dojechałem do nich sam. Wszystkie tego wieczoru były w szpilkach i oznajmiły mi, że to wszystko był zakład. Ściągnęły mnie po to, by ze mnie drwić. Śmiechom nie było końca, szkoda że nie wszystkim. Byłem w takim stanie, że wszystkie po kolei chciałem natłuc po pyskach. Zimna krew i po prostu odszedłem, ale nie wróciłem do domu, tylko pojechałem do lasu i siedziałem tam pół nocy. Nie odważyłem się jednak wyhuśtać. Jednak i tak skończyłem na lekach i terapii.

Odpuściłem sobie podboje miłosne, tym razem na dobre. Po trzech latach od tamtych wydarzeń postanowiłem spróbować z nową energią. Spróbowałem - znów nazwano mnie karaluchem, przez dziewczynę o wzroście 152cm. Bo facet to minimum 180. Stąd ten wysryw.

Że jestem niski to nie mam prawa do szczęścia, można mną pomiatać, cisnąć, traktować jak śmiecia. Znajomi mówią, taki fajny facet z ciebie, niczego ci nie brakuje, wygadany, szczery, zarobiony. Powiedzieli ci, co im sięgam do szyi.

Życie

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (209)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…