Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89932

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zainspirowana historiami Panów uciekających prawie sprzed samego ołtarza postanowiłam podzielić się swoją historią sprzed kilku lat.

Pan G. pojawił się w moim życiu jakiś czas po bardzo długim i niespodziewanie zakończonym związku. Od początku złapaliśmy wspólne flow: dużo wspólnych zainteresowań, jeszcze więcej takich, którymi siebie nawzajem zaraziliśmy.
Ja pokochałam dzięki niemu góry i zaczęłam tańczyć.
Pana G. natomiast zafascynowała moja miłość do wszelakiego czynnego sportu i długo go nie było trzeba namawiać, żeby zaczął mi towarzyszyć na siłowni, rowerze, kajaku i co tam sobie jeszcze wymyślałam.
Ciągle też powtarzał mi, że dzięki temu wyglądam świetnie, moja sylwetka bardzo mu się podobała.

Gdzie więc jego piekielność?
(to taki maciupeńki wycinek tego, co usłyszałam przez kilka tygodni).

Wszystko było jak w love story do momentu wspólnego zamieszkania.

Bo:
1. "ja nie miałem pojęcia, że ty tyle czasu potrzebujesz na te swoje siłownie (3 x w tygodniu po 1,5h). Ciągle cię nie ma w domu. Wracam zmęczony z pracy i muszę sobie jeszcze odgrzewać obiad" (ugotowany przeze mnie dzień wcześniej).
2. "sprzątałaś 4 godziny, a i tak jest brudno".
3. "twoja praca to nie praca, jest za lekka".
4. "za dużo pieniędzy wydajesz na siebie" (MOICH PIENIĘDZY, oczywiście płaciłam połowę rachunków, a wszystkie domowe zakupy robiłam ja...).
5. "zadzwoń do mojej mamy i zapytaj jak robić te kotlety".
6. i coś, co sprawiło, że po kilku tygodniach uciekłam (nie sprzed ołtarza, ale z jego domu):
"nie pojedziesz na 2-dniowe szkolenie z pracy, bo nie wypada, żeby kobieta spędzała noc poza domem"...

Także dziewczyny (i Panowie również), naprawdę poznacie kogoś dopiero, kiedy z nim zamieszkacie :)

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…