Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89987

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielne dzieci i ich jeszcze piekielniejsi rodzice.

Najpierw opis sytuacji, która skłoniła mnie do przemyśleń:

Wczoraj miałam telefon od wychowawczyni. Otóż moje dziecko (piąta klasa SP) nie przyniosło na technikę tego, co przynieść powinno. Mea culpa, była informacja na dzienniku elektronicznym, którą przegapiłam. Córka nie ma dostępu do DE ze swojego telefonu, być może powinna, przemyślę. Ale ja nie o tym.

To, że dziecko było nieprzygotowane, to pikuś. Zgłasza nieprzygotowanie i dostaje jakieś zadanie do wykonania w zamian. Ale moja córka, do spółki z drugą, tak samo mądrą, zaczęła monolog na temat tego, że:

To jest wszystko nie fair. Jak w ogóle ktoś może wymagać od niej przygotowywania się do lekcji.
Jak by to było fajnie, nie musieć chodzić na technikę, ile ciekawych rzeczy można by porobić.
A tak w ogóle to wszyscy mają im dać święty spokój.

Gdy zaalarmowana wychowawczyni przeprowadziła z nią dyscyplinującą rozmowę, usłyszała tylko "Dziękuję, że zmarnowała pani mój czas".

Myślałam, że mnie szlag najjaśniejszy na miejscu trafi.
Wyjaśniłam smarkuli, że:
1) Jak jest nieprzygotowana, to jest nieprzygotowana. Zgłasza, że nie wiedziała co trzeba przynieść i na tym rozmowa się kończy.
2) Z techniki wypisać się nie wolno, a choćby nawet, to ja bym się nie zgodziła, bo to całkiem pożyteczny przedmiot. A wygłaszanie takich tekstów jest brakiem szacunku do nauczyciela.

Tutaj pragnę zaznaczyć, że w szkole mojej córki występuje daleko idący szacunek do drugiego człowieka. Nauczyciele używają słów "proszę", "dziękuję" i tego samego oczekują od uczniów. Nie ma tam miejsca na obelgi i inne takie.

3) Jeśli pani wychowawczyni prosi ją na rozmowę, to na pewno nie w celu zmarnowania jej jakże cennego czasu, tylko dla jej dobra.

Moje dziecko wysłuchało moich słów, spojrzało na mnie, jakbym mu matkę harmonią zabiła, strzeliło focha i poszło do siebie. Znaczy uznało swoją winę i potrzebuje chwili na ochłonięcie, inaczej by się kłóciło.

Po paru minutach córka mnie przeprosiła. Dziś rano przeprosiła też obie nauczycielki. Wyjaśniła, że działała pod wpływem emocji i nie do końca panowała nad sobą. Jej koleżanka również przeprosiła.

Ja natomiast odebrałam drugi telefon z informacją, że wychowawczyni jest pod dużym wrażeniem mojej interwencji i że gdyby wszyscy rodzice tak robili.

Tak, tylko że ja właściwie nic nie zrobiłam! Kilka zdań, co to jest?

I w ten sposób przechodzimy do piekielności właściwej:

Są rodzice, którzy nie robią nawet tego. W jednej ze starszych klas jest dziewczynka, która regularnie leje innych uczniów (mojej córki na szczęście nie rusza). Nauczyciele interweniują, ale co z tego, skoro rodzice olewają sprawę? Niektórzy uczniowie przeklinają, dokuczają innym dzieciom. Rodzice nic.

Czy to tak ciężko poświęcić swojemu dziecku z pół godziny dziennie? Nie mówimy o przedszkolakach, które wymagają stałego dozoru, mówimy o młodzieży w wieku dojrzewania, która jest w 90% samodzielna, ale wciąż jeszcze potrzebuje pewnego ukierunkowania, dobrej rady, czasem ochrzanu. Rozmawianie z dzieckiem, niezależnie od wieku, ogólnie jest niezbędne. Dziecko musi czuć, że obchodzi nas jego życie, jego przyjaźnie, jego uczucia i jego zachowanie.

Jeśli nie dostanie tej uwagi, będzie próbowało ją na siebie ściągnąć rozmaitymi sposobami i nie wszystkie nam się spodobają.

dziecko wychowanie

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (165)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…