Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90060

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno dawałem wpis o sąsiadach z dołu którym przeszkadza, że żyjemy, sprawa ma niestety ciąg dalszy.

Nakreślę szybko sytuację w skrócie: pod nami mieszkają totalnie przewrażliwieni na punkcie najmniejszego hałasu emeryci, na oko tak okolice 65 lat. Mieszkamy tutaj rok czasu. Już na etapie remontu zapaliły się nam czerwone lampki, kiedy ów sąsiad przyszedł do majstra w trakcie remontu z pytaniem, jakie podłogi kładzie, i czy będzie ciszej niż wcześniej. Było to dziwne bo przed nami mieszkała tam para starszych ludzi, którzy raczej głośno nie byli.

Wiem, że ktoś może posądzić mnie, że za bardzo moją rodzinę gloryfikuję, ale serio jesteśmy wzorowymi sąsiadami. Chciałbym mieć takich sąsiadów jak moja rodzina, a sam lubię spokój. Wynika to zarówno z wychowania (moi rodzice bardzo zwracali uwagę na komfort sąsiadów, zawsze mnie strofowali, kazali ściszać komputer czy telewizor), ale też z faktu, że sami mieliśmy kiedyś problemy z ciężkimi sąsiadami bardzo hałasującymi, również w nocy (wręcz do rana) więc wiemy jak to smakuje. Jeżeli chodzi o sprawy grubszego kalibru, przez rok naszego mieszkania nie było ANI JEDNEJ imprezy u nas, ani razu nie było awantury z krzykami, ani razu nikt nie puścił muzyki głośniej czy coś takiego. Dwa razy w sobotę była para znajomych, i ewakuowali się przed 23:00.

Jeżeli chodzi o codzienne sprawy to staramy się nie trzaskać drzwiami, nie "chodzić na piętach", trzymamy w ryzach dzieci jak się za bardzo rozkręcają wiadomo jak to dzieci (12 i 5 lat), wieczorem ściszamy telewizor, staramy się mówić nieco ciszej. Znajomi mówią nam wręcz, że przesadzamy z tym zachowaniem ciszy. Poza tym w godzinach 08:00-17:00 w tygodniu w mieszkaniu nikogo nie ma bo jesteśmy w pracy, szkole, przedszkolu. 21:00-22:00 wszyscy śpią (no oprócz mnie, siedzę do późna, ale nawet po to żeby swoich nie obudzić jestem cichutko).

Mimo to sąsiadka zaatakowała mnie kiedyś, że jest za głośno, przy najdrobniejszym hałasie, np. jak coś spadnie na podłogę wali w ściany. Czasami wchodzi na strych w obcasach i wali z całej siły w podłogę (czyli nasz sufit) co jest moim zdaniem zachowaniem nadającym się do psychiatryka.

Ale do meritum. W sobotę robiliśmy urodziny naszej teraz już 5 letniej córce. Zaprosiła 3 koleżanki, więc łącznie było czworo dzieci w wieku około 5 lat. Imprezka zaplanowana była krótka od 16:00 do 18:00. Dwie z matek gościnnych dzieci też była z nami. Był tort, odśpiewaliśmy sto lat, po czym dzieci poszły się bawić. Nic szczególnego się nie działo, żeby jakoś dzieci przesadzały, natomiast wiadomo, że bezszelestnie nie były, to dzieci, czasem ktoś pisnął, czasem dziecko przebiegło kilka kroków. Bawiły się w jednym pokoju, nie latały po całym mieszkaniu. Po pół godzinie zabawy o 17:00 (!) dzwonek do drzwi. Dzwoni sąsiadka z dołu i wielkie pretensje, podniesiony ton, gestykulacje rękami, że jest za głośno, że jej głowa pęka, że sufit jej dudni, że to jest nie do wytrzymania i ma być ciszej. Mnie wtedy nie było, bo po torcie pojechałem do biura.

Żona tłumaczyła kobiecie, że córka ma urodziny, i że dzieci się bawią i to jeszcze z godzinkę potrwa. A ta dalej swoje, że jej mąż jest po zawale, i że tak być nie może, że ma być ciszej, i w koło Macieja takie gadanie. Żona się przejęła. Raz, że goście poczuli się nieswojo, i byli mocno zdziwieni sytuacją. Dwa, że żona zaczęła co chwilę dzieci uciszać, choć wcale jakoś głośno nie były, więc im - dzieciom - też się to średnio podobało taka zabawa jak co chwilę ktoś im "Ciiiii...." mówi. Impreza - która i tak była planowana na raptem 2 godziny - skończyła się przed czasem, bo atmosfera siadła.

Żona zadzwoniła do mnie i opowiedziała co się wydarzyło. Skrytykowałem ją, że uległa sąsiadce i uciszała dzieci, bo to absurdalna sytuacja. Wracając z biura poszedłem do sąsiadki i zapytałem jakim prawem przychodzi o 17:00 uciszać moich gości, powiedziałem, że zepsuła całe urodziny. Dowiedziałem się od wielmożnej sąsiadki - uwaga, uwaga - że, od roku jak się wprowadziliśmy zachowujemy się skandalicznie, że się z nami wytrzymać nie da, a że dzisiaj to już było apogeum. Pytam się więc, co ona oczekuje od nas, bo my robimy wszystko, żeby sąsiedzi w tym ona czuli się komfortowo, więc co, mamy w ogóle się nie przemieszczać po mieszkaniu? Bo serio nie wiem o co pani może chodzić, nie ma u nas krzyków, awantur, głośnej muzyki, nocnych hałasów, imprez, z czym ona ma więc problem?

Oczywiście nie dostałem konkretnej odpowiedzi, tylko gadkę, że ona ma prawo do odpoczynku w domu i mamy się zachowywać CISZEJ. Zdenerwowałem się i powiedziałem że sobie nie życzę, żeby więcej do mnie przychodziła, nękała i jak ma problem to niech dzwoni na policję że jest jej za głośno, powiedziałem "Do widzenia", odwróciłem się na pięcie i poszedłem na górę do siebie. Z tyłu słyszałem jeszcze krzyki że jestem chamem i żebym jej nie mówił "Do widzenia" bo ona wcale nie chce się ze mną widzieć i takie tam. Cyrk.

Jesteśmy wzburzeni sytuacją, i chyba trzeba zmienić nastawienie. Pomimo poszanowania sąsiadów i naprawdę starań żeby im nic nie przeszkadzało, tolerowania ich stukania w ściany czy cyrków ze strychem i tak nic to nie daje, rzekomo zachowujemy się skandalicznie, więc jaki sens? Wręcz widzę, że to ich rozzuchwala. Mylą sobie uprzejmość i kulturalność ze słabością i myślą, że mogą mi na głowę wejść. Mam prawo chodzić po swoim mieszkaniu, mam prawo zaprosić gości, moje córki mają prawo też zaprosić kogoś do siebie, tak jak one są zapraszane. Nie mamy obowiązku mówić szeptem. Jakieś chore podejście tych ludzi.

Na złość im nie będę robił, bo to nie w moim stylu (choć to zależy jak oni dalej się będą zachowywać), ale już postanowiliśmy, że przestajemy się nimi przejmować i funkcjonujemy w godzinach 06:00-22:00 całkowicie luźno. Nie strofujemy dzieci, nie staramy się cicho chodzić, nie ściszamy wieczorem tv, nie rozmawiamy ze sobą ciszej itd. itp. Nie widzę w tym żadnego sensu.

Niestety, przekonuję się na własnej skórze, że tacy sąsiedzi mogą być niemal równie uciążliwi co głośni sąsiedzi. Pozdrawiam normalnych.

sąsiedzi

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (185)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…