Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90228

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od początku roku było wiadomo, że miniony piątek z weekendem mieliśmy mieć arcytrudny przez nieobecności, z których ludzi nie ściągniemy, choćby się waliło i paliło. Grafik dopięty cudem, na styk styków, z wypisanym wołami na każdej kopii NIE ZMIENIAĆ POD ŻADNYM POZOREM. Nawet wychodziłam premię dla ludzi, którzy będą to wszystko trzymać na swoich barkach, żeby poczuli się docenieni.

Jakim tępym trepem trzeba być, żeby - wiedząc o tym wszystkim - wysłać SMS do firmy na 3 godziny przed początkiem swojej zmiany, że idzie się oddać krew, nie przyjdzie się w związku z tym do pracy ani dzisiaj, ani jutro i wyłączyć telefon.

Dodatkowego smaczku dodaje sytuacji to, że nie była to pierwsza taka akcja w wykonaniu tego podludzia i osobiście w tygodniu prosiłam go, żeby nawet nie myślał o odwaleniu czegoś takiego, bo najpierw my się w pracy nie pozbieramy, a potem ja mu zrobię z dupy jesień średniowiecza. Było zaklinanie się, słowa honoru, mało, a przysięgałby na grób prababki nieboszczki, że nie, że skąd, że rozumie. Takiego wała.

A to, że właśnie mnie miał zmienić i zarówno ja, jak i kolejny zmiennik musieliśmy przesiedzieć po 12 godzin zamiast 8 (za porzucenie procesów bez nadzoru jest nie tylko wylot z pracy, ale też z zawodu i czasem nawet kryminał) i musiałam wygasić część procesów, bo systemy nie przyjmowały ze względów bezpieczeństwa, najzupełniej zresztą słusznie, mojego numeru certyfikacji po przekroczeniu norm czasowych dla jednej zmiany i przez to poszliśmy w duże straty - to już jest drobiazg, o którym w ogóle dzisiaj nie wspominałam.

Dzisiaj okazało się, że krwi nie wzięli i zamiast zwolnienia na 2 dni wystawiono zwolnienie na 2 godziny i to jeszcze przed początkiem zmiany. Peszek. Dziewczyny w kadrach się połapały, że to trefny kwitek i firma odmówiła usprawiedliwienia dwóch dni nieobecności? Podwójny peszek. A ponieważ potencjalny dawca powinien być jednak ogólnie zdrowy, to najwyraźniej nie udało się ani wyżebrać, ani kupić L4 na weekend. Zresztą, możliwe, że coś takiego nawet do zapitej na imprezie pały nie wpadło.

Poproszona przez Władzę Bardzo Zwierzchnią o ustosunkowanie się i określenie, jaki środek dyscyplinujący będzie najlepszy, bo w końcu jestem w jakimś stopniu jego przełożoną i to ja znowu musiałam siedzieć przez niego po godzinach, z jadowitą satysfakcją powiedziałam, że w tej sytuacji widzę wyłącznie dyscyplinarkę. Dyscyplinarkę wręczono.

Dla samego widoku szoku i niedowierzania rozlewających się po skacowanej twarzy warto będzie szukać i wdrażać kogoś nowego.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (214)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…