Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90345

przez ~undostres ·
| Do ulubionych
Dziś zapraszam do lektury historii o mojej patologicznej znajomości z pewną dziewczyną.

Wszystko działo się prawie 15 lat gdy chodziłam do gimnazjum.
Na początek zaznaczę, że moja rodzina nigdy nie należała za zamożnych, ale też nie do biedoty. Powiedzmy, że niższa klasa średnia, gdzie na podstawowe rzeczy nigdy nie brakowało, ale już wydatki na rozrywki i zbytki musiały być rozsądnie przemyślane.

Kiedyś przypadkiem nawiązałam znajomość z niejaką Martą. Marta pochodziła z rodziny patologicznej, ale nie takiej stereotypowej, gdzie rodzice są bezrobotni, płodzą bąbelka za bąbelkiem i znęcają się nad nimi. Co to to nie.

Rodzice Marty byli wykładowcami akademickimi, a ona była ich jedynym dzieckiem. Mieszkali w centrum w dużym mieszkaniu, Marta chodziła zawsze do prywatnych szkół, miała wszystko czego zapragnęła na zawołanie. Jej rodzice oboje dużo pili. Co prawda, robili to w dystyngowanym towarzystwie (czasem jedynie swoim własnym) i nie były to najtańsze bełty, tylko drogie trunki, ale jednak. Również jej rodzice nie mieli problemu z tym, że Marta już w wieku 13-14 lat sięgnęła po papierosy i alkohol. Mnie to oczywiście niesamowicie imponowała, że Marta ma w domu tak fajnie - robi co chce i dostaje co chce.
Nasza znajomość trwała kilka lat i oczywiście wtedy mi się wydawało, że wszystko, co mnie ze strony jej rodziny spotyka jest zupełnie normalne, a potem trochę zmądrzałam. A co mnie spotykało? No więc od początku.

Marta miała telefon komórkowy, ja wtedy jeszcze nie, rodzice kupowali nam telefony kolejno od najstarszego, a ja byłam najmłodsza i rodzice obiecali mi telefon na czternaste urodziny. Oczywiście, miałaby to być używka. Mama Marty zaproponowała mi wtedy, że może mi odsprzedać swój stary telefon za bodajże 200zł. Nie wiem, czemu (pewnie dlatego, że byłam głupią gówniarą) zgodziłam się od razu i poprosiłam rodziców o pieniądze. Rodzice pytali, co to za telefon, sprawdzili ceny w internecie i okazało się, że podobne modele chodzą po 120-150zł, więc zaproponowali, że kupią mi taki w internecie. Gdy przekazałam to Marcie i jej mamie, pytając czy może nie chciałaby go sprzedać taniej, mama Marty zareagowała wręcz agresywnie krzycząc, że chciała mi i tak taniej sprzedać niż by mogła, ale wie, że jestem biedna, a ja się jeszcze targuję - poleciały teksty o cygańskich zapędach i wielka obraza majestatu. Potem przez miesiąc nie pokazywałam się u Marty ze strachu przed jej mamą.

Innym razem Marta nalegała na mnie, abym poszła z nią na koncert. Wstęp kosztował niewiele, ale większym problemem było to, że nie wpuszczono by nas na niego ze względu na wiek. Marta jednak twierdziła, że ma tam znajomego, który nas wpuści. Poszłyśmy więc razem i o ile Martę jakiś znajomy faktycznie wpuścił bez gadania, tak ode mnie chciał wziąć łapówkę wysokości powiedzmy 20zł. W tym momencie stwierdziłam, że szkoda mi kasy i jak mam tyle płacić, to nie chcę. Marta ostatecznie zapłaciła za mnie, choć mówiłam, że nie chcę. Marta oczywiście pozując przed znajomym, że dla niej to żadne pieniądze. Zaraz po wejściu do kluby zażądała abym najlepiej natychmiast a najpóźniej następnego dnia oddała jej te pieniądze i robiła więcej siary przed znajomymi.

Przez całą znajomość też porządku dziennym było, że odwiedzając Martę musiałam jej po drodze robić jakieś drobne zakupy, za które nigdy nie oddawała mi pieniędzy. Czasem pożyczyła drobne kwoty typu 5zł i nigdy nie oddawała, a gdy o tym przypominałam reagowała oburzeniem:
- No wiesz?! Ja ci nie wypominam, że piłaś u mnie colę.

Druga sprawa - Marta zaproponowała mi wyjazd z nią i jej rodzicami do ich domku letniskowego. Moi rodzice byli sceptyczni, jednak porozmawiali z rodzicami Marty przez telefon i ci zapewnili, że bardzo się ucieszą, nic nie policzą za sam pobyt, mam tylko wziąć kieszonkowe na swoje potrzeby i dorzucić się do zakupów spożywczych. Rodzice próbowali ustalić, ile tych pieniędzy na wyżywienie mają zapłacić rodzicom Marty, ale oni powtarzali, że się dogadamy na miejscu, ale na pewno dużo nie wezmą.

A dzielenie zakupów wyglądało tak. Rodzice Marty zabrali nas do sklepu, uznali, że bez sensu, abym kupowała wszystko osobno, więc weźmiemy wszystko na jeden rachunek, a potem podzielimy przez 4. Rodzice Marty wzięli chyba z 5 butelek dość drogiego alkoholu. Na koniec cały rachunek opiewający na 500-600zł i zgodnie z tym kazali oddać mi jakieś 150zł. Tym samym pozbyłam się już połowy całości pieniędzy, jakie dostałam od rodziców na tydzień. Kolejne dni starałam się nie wydawać za wiele i gdy poszliśmy gdzieś na obiad zamówiłam najtańszą zupę i małą colę. Nerwowo liczyłam pieniądze, gdy mieliśmy iść gdzieś, gdzie był płatny wstęp. W połowie tygodnia nagle rodzice Marty zażądali ode mnie dołożenia się do tankowania auta. Nie byłam na to kompletnie przygotowana, gdyż moi rodzice dali im już 50zł na przejazd w tę i z powrotem (jakieś 150km w jedną stronę). Rodzice Marty pokręcili z zażenowaniem głową, komentując, że teraz mi tyłek wożą za darmo cały tydzień, mimo, że najczęściej wszędzie chodziliśmy na pieszo.

Tego samego wieczoru siedziałyśmy wieczorem z jej rodzicami, którzy nie szczędzili sobie alkoholu. W pewnym momencie jej ojciec był już tak pijany, że bełkotał, a Marta i jej matka śmiały się z niego. Gdy jednak zobaczył, że ja też się zaśmiałam, wściekł się, zaczął mnie obrażać, po czym powiedział, że mam opuścić jego dom. Dla przypomnienia: 15-letnia ja, w kompletnie obcej dla mnie miejscowości, jakieś 3km od najbliższej stacji kolejowej czy przystanku autobusowego, godzina 21. Marta zaprotestowała, chciała ojca uspokoić i w końcu zwróciła się do matki o pomoc w załagodzeniu sytuacji. Matka chłodno oznajmiła, że to dom jej męża i ona się nie będzie wtrącać. Tym samym zostałam wywalona na podwórko nie wiedząc, co ze sobą począć. Gdy ojciec Marty zasnął, jej matka wpuściła mnie z powrotem, informując, że o 5:30 mam pierwszy pociąg powrotny i powinnam nim pojechać do domu, żeby jej mąż już mnie nie widział. Oczywiście, nie było mowy, aby ktokolwiek mnie tam podwiózł.

Oczywiście, po tej akcji nie było mowy, aby rodzice pozwowoli mi się jeszcze kontaktować z Martą. Gdy zadzwonili do jej rodziców, ci powiedzieli, że wyrzucili mnie, bo byłam chamska, szwendałam się po nocach z dorosłymi facetami i nie chcieli brać za to odpowiedzialności.

Niemniej nadal kontaktowałam się potajemnie z Martą. Kiedyś Marta oświadczyła, że wraz z rodzicami wyprowadzają, bo muszą sprzedać mieszkanie. A dlaczego? Otóż rodzice Marty dostali przestronne mieszkanie w centrum w spadku bo jej prababci. Oboje dobrze zarabiali. Niemniej większość wypłat wydawali na alkohol, drogie ciuchy i zachcianki Marty. Tym sposobem mieli długi w spółdzielni, a co gorsza jej ojciec stracił pracę, gdy już nie dało się ukryć, że prowadzi zajęcia pijany.

Wyraziłam moje współczucie dla Marty, mówiąc, że nigdy bym nie powiedziała, że mają takie problemy finansowe. Marta odparła tylko, że lepiej dobrze pożyć przez jakiś czas niż biedować całe życie jak ja i moja rodzina.

Kontakt jakoś samoistnie się urwał.

ludzie i ludziska

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (224)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…