Prawdopodobnie dodaję tę historię za wcześnie, bo jeszcze nie mam oficjalnej diagnozy, ale od paru dni mnie nosi.
Moja córka, obecnie dwunastoletnia, wyraźnie przeżywa jakieś problemy. Odkąd poszła do szkoły z roku na rok jest coraz gorzej, coraz trudniej. Ma kłopoty, żeby w ogóle zmusić się do nauki. Odnoszę wrażenie, że ona samą siebie za uszy przeciąga z klasy do klasy, przy OGROMNYM wsparciu obecnych nauczycieli.
Byłam z nią w poradni PP, zrobili kilka testów i dali obowiązkowe skierowanie do psychiatry. Psychiatra pogadał, popatrzył, dał papierek, że wszystko ok. Psycholog z poradni pogadał, popatrzył, przeczytał papierek od psychiatry i wystawił opinię. Opinię na ludzki język można przetłumaczyć mniej więcej tak:
"Uczennica bystra, inteligentna, wygadana, ale leniwa i niedopilnowana. Pilnować, nie popuszczać, będzie lepiej."
Zaczęłam "pilnować, nie popuszczać". I ona i ja męczyłyśmy się tym strasznie, nie wiedziałam dlaczego. Histerie, wrzaski, były na porządku dziennym. W szkole nauczyciele raportowali to samo, a nawet gorzej, bo do mnie przynajmniej dzieciak nie mówi, że "lepiej żebym się już w ogóle nie odzywała".
Zaczęłam szukać rady na własną rękę. Zupełnie przypadkiem trafiłam na tiktoku na filmik pokazujący, jak wygląda ADHD u osób dorosłych. Zainteresowało mnie to, zaczęłam się zagłębiać w ten temat. Wyszło mi, że zarówno ja, jak i moja córka możemy mieć ADHD. Nie to najbardziej stereotypowe, bo stereotypowy dzieciak z ADHD to chłopiec rozwalający wszystko dookoła, tylko inną postać. Bo są trzy postacie ADHD, jak się dowiedziałam.
Postanowiłam iść do psychologa prywatnie. Znalazłam odpowiednie miejsce, zasiadłam w fotelu naprzeciwko prześlicznej kobiety, chwilę pogadałyśmy, a potem przeczytałam jej na głos opinię od wychowawcy. Sama nie chciała czytać, bo "zajmie się papierami, a powinna mną" a ja wiedziałam, że wychowawczyni ujęła wszystkie objawy zwięźle i konkretnie, czego ja nigdy nie umiałam.
Przy każdym zdaniu pani psycholog kiwała głową i powtarzała "klasyczne ADHD. Książkowe objawy. No tak. Książkowe". Rozmowę zakończyłyśmy konkluzją, że potrzebna terapia i najprawdopodobniej leki. Najlepiej nam obydwóm. A w ogóle to dziwne, że w poradni PP nie rozpoznali ADHD po tak OCZYWISTYCH I KSIĄŻKOWYCH objawach. Następna wizyta już z dzieckiem, zaczniemy się zastanawiać nad terapią.
I wyjaśnijcie mi proszę, jak to jest: Płaci człowiek podatki, płaci składki. A jak chce, żeby go zdiagnozowali i zaczęli leczyć, to i tak musi iść prywatnie...
Moja córka, obecnie dwunastoletnia, wyraźnie przeżywa jakieś problemy. Odkąd poszła do szkoły z roku na rok jest coraz gorzej, coraz trudniej. Ma kłopoty, żeby w ogóle zmusić się do nauki. Odnoszę wrażenie, że ona samą siebie za uszy przeciąga z klasy do klasy, przy OGROMNYM wsparciu obecnych nauczycieli.
Byłam z nią w poradni PP, zrobili kilka testów i dali obowiązkowe skierowanie do psychiatry. Psychiatra pogadał, popatrzył, dał papierek, że wszystko ok. Psycholog z poradni pogadał, popatrzył, przeczytał papierek od psychiatry i wystawił opinię. Opinię na ludzki język można przetłumaczyć mniej więcej tak:
"Uczennica bystra, inteligentna, wygadana, ale leniwa i niedopilnowana. Pilnować, nie popuszczać, będzie lepiej."
Zaczęłam "pilnować, nie popuszczać". I ona i ja męczyłyśmy się tym strasznie, nie wiedziałam dlaczego. Histerie, wrzaski, były na porządku dziennym. W szkole nauczyciele raportowali to samo, a nawet gorzej, bo do mnie przynajmniej dzieciak nie mówi, że "lepiej żebym się już w ogóle nie odzywała".
Zaczęłam szukać rady na własną rękę. Zupełnie przypadkiem trafiłam na tiktoku na filmik pokazujący, jak wygląda ADHD u osób dorosłych. Zainteresowało mnie to, zaczęłam się zagłębiać w ten temat. Wyszło mi, że zarówno ja, jak i moja córka możemy mieć ADHD. Nie to najbardziej stereotypowe, bo stereotypowy dzieciak z ADHD to chłopiec rozwalający wszystko dookoła, tylko inną postać. Bo są trzy postacie ADHD, jak się dowiedziałam.
Postanowiłam iść do psychologa prywatnie. Znalazłam odpowiednie miejsce, zasiadłam w fotelu naprzeciwko prześlicznej kobiety, chwilę pogadałyśmy, a potem przeczytałam jej na głos opinię od wychowawcy. Sama nie chciała czytać, bo "zajmie się papierami, a powinna mną" a ja wiedziałam, że wychowawczyni ujęła wszystkie objawy zwięźle i konkretnie, czego ja nigdy nie umiałam.
Przy każdym zdaniu pani psycholog kiwała głową i powtarzała "klasyczne ADHD. Książkowe objawy. No tak. Książkowe". Rozmowę zakończyłyśmy konkluzją, że potrzebna terapia i najprawdopodobniej leki. Najlepiej nam obydwóm. A w ogóle to dziwne, że w poradni PP nie rozpoznali ADHD po tak OCZYWISTYCH I KSIĄŻKOWYCH objawach. Następna wizyta już z dzieckiem, zaczniemy się zastanawiać nad terapią.
I wyjaśnijcie mi proszę, jak to jest: Płaci człowiek podatki, płaci składki. A jak chce, żeby go zdiagnozowali i zaczęli leczyć, to i tak musi iść prywatnie...
poradnia adhd
Ocena:
136
(156)
Komentarze