Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90422

przez ~robiepazy ·
| Do ulubionych
Wpis będzie pewnie kontrowersyjny, po prostu mam ból tylnej części ciała, ale uważam, że uzasadniony i muszę się podzielić obserwacją pewnego zjawiska.

Miejsce akcji: średniej wielkości miasto w centralnej Polsce. Jeszcze przed wojną mieliśmy tu sporo Ukraińców i wszystko spoko, ludzie jak ludzie, w większości legalnie pracujący, uczący się języka, studiujący, zakładający rodziny - nie wyróżniający się na tle innych mieszkańców miasta. Jak i wszędzie indziej w Polsce, ponad rok temu Ukraińców, a głównie Ukrainek w mieście przybyło. Mieszkańcy pomagali, udostępniali mieszkania, pokoje, zbierali dary, pieniądze, pomagali ogarnąć sprawy urzędowe, opiekę dla dzieci, pracę...

No właśnie, pracę. O pracy będzie. Najpierw pojawiały się wpisy i ogłoszenia na lokalnych grupach, że pani Luda czy pani Wiera nie chce być na utrzymaniu obcych ludzi i chce dorobić trochę grosza lepiąc pierogi, sprzątając, opiekując się dziećmi czy osobami starszymi. Wspaniale, brawo, cudownie, że nie chce nic za darmo, godne pochwały. Taki stan zachwytu trwał jakiś czas, aż po kilku miesiącach zaczęły pojawiać się pierwsze sceptyczne głosy - okazuje się, że na przykład pani Olena niby lepi dorywczo pierożki w domowych warunkach, ale na pierożki trzeba się zapisać dwa tygodnie w przód, bo tyle ma zamówień. No więc pojawiają się pierwsze sugestie, że skoro biznes tak się kręci, to może czas go zalegalizować? Oczywiście, takie głosy natychmiast są uciszane pytaniami typu, czy dany komentator chciałby się zamienić z kobietą uciekającą przed wojną.

Podobnie sprzątanie - dorabiająca sobie tak pani Oksana ma jeszcze ostatnie dwa wolne terminy w środę rano i czwartek po południu, serdecznie zaprasza do kontaktu. Pytania o to, czy wystawia rachunki natychmiast torpedowane są tekstami o wścibstwie i konfidenctwie. I tak to się wesoło nadal kręci.

Żeby było jasne - znam wiele Ukrainek (kto obecnie nie zna) i wiem, że wiele z nich poszło legalnie do pracy, ale jednak biznesy w szarej strefie kwitną. Od samych Ukrainek wiem, że mają koleżanki, które najlepiej opisuje podany schemat: przyjechać, skorzystać, ile się da z państwowej pomocy i dobroci ludzi - wysłać dzieci do przedszkola/szkoły - rozkręcić jakiś biznes na czarno - brać wszystkie możliwe pomoce i dodatki, jednocześnie zarabiając bez płacenia podatków i ZUSu - biznes życia! A Ukrainki (i Ukraińcy), którzy legalnie tu pracują często od wielu lat i budowali legalnie swoje biznesy od podstaw są rozgoryczeni postawą swoich rodaczek, które robią im gębę. O Polakach nie wspominając.

I tak, mam ból tyłka, pracuję w salonie kosmetycznym. Od początku zeszłego roku salon już dwa razy podnosił ceny, a i tak na pojedynczym zabiegu zarabiamy mniej niż dwa lata temu, tak nominalnie jak i realnie. Szefowa nie chce nagle podnosić cen o 100% w stosunku do cen sprzed roku, a realnie powinna, żeby mieć taki sam zysk. Obecnie w salonie uzupełnienie żelu, czyli najbardziej popularna usługa, jaką wykonuję kosztuje 120zł. Tymczasem pani Luda robiąca to hobbystycznie, ale w sumie pełnoetatowo w domowych warunkach bierze 70zł. I nadal zarabia na tym, więcej niż my.

Stałych klientów nie straciliśmy, ale ubyło już klientek, które przychodziły nieregularnie lub z przypadku. Są też takie, które nagle przez kilka miesięcy się nie pojawiały i wszystkie same z siebie nagle zaczynają się tłumaczyć, że wyjechały na kilka miesięcy - co ciekawe, prawie wszystkie wróciły z grzybicą. Szefowa miała klientkę, która przyszła do niej niby na uzupełnienie rzęs - niestety, została odesłana z kwitkiem, gdyż de facto rzęsy to był już przypadek dla lekarza, a nie do uzupełnienia. Były poklejone byle jak klejem, który najprawdopodobniej nie był nawet klejem do rzęs, a klientka ewidentnie miała jakąś infekcję oczu i została w te pędy wyproszona z salonu. To ta sama pani, która dwa miesiące wcześniej narzekała na nasze wysokie ceny, a potem polecała w okolicy fantastyczną dziewczynę z Ukrainy, która rzęsy dokleja za pół ceny.

W tej kwestii chcę też powiedzieć, że takie domowe biznesy prowadzą też Polki, zawsze były i zawsze będą tacy ludzi, ale nie sposób nie zauważyć, że takich biznesów namnożyło się wraz z falą uchodźców.

Inna sprawa - znajoma z Ukrainy od kilku lat prowadzi w Polsce legalną działalność, serwis sprzątający. Obecnie liczy ok.50zł za godzinę. Jest mocno niepocieszona - po wybuchu wojny chciała pomóc rodaczkom, proponowała pracę, większość nie chciała legalnego zatrudnienia. Pracę przyjęły dwie, obydwie próbowały jej podebrać klientów. Poza tym jej biznes spowalnia, bo pojawia się mnóstwo ogłoszeń pań z Ukrainy, które tę samą robotę wykonają za 25zł/h. Bez rachunku, oczywiście.

Nie traktujcie tego jako atak na Ukraińców, bo serio nic do nich nie mam. Ale nie chcę zamykać oczu na bezczelne wykorzystywanie sytuacji i oszukiwanie nas podatników. Rozumiem, że każdy orze jak może, ale z relacji samych znajomych Ukrainek wynika, że wiele z tych kobiet nie uciekło przed wojną, tylko skorzystało z sytuacji, aby na preferencyjnych warunkach wyemigrować do Polski i wydoić jak najwięcej. Nie wolno ich skrytykować, na nic zwrócić uwagi, bo od razu lecą wyzwiska ruski troll, ruska onuca. To jest irytujące - uczciwy przedsiębiorca jest dojeżdżany przez skarbówkę za jedną źle wystawioną fakturę, a jest z każdej strony przyzwolenie na ukraińską szarą strefę.

Obawiam się, że odbije się nam to czkawką.

byznes is

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (211)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…