Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90467

przez ~maryrojek ·
| Do ulubionych
Będzie historia o nauczycielach z powołania, równych i równiejszych podopiecznych itd.

Jednym z moich najgorszych wspomnień z dzieciństwa jest pani Ewa z zerówki. Naprawdę mam sporo przykrych wspomnień związanych z tą osobą, ale dziś tak na szybko.

Zacznijmy od tego, że pani Ewa ewidentnie miała swoich ulubieńców i swoich kozłów ofiarnych. Ci pierwsi nie musieli się niczego obawiać, nie groziły im żadne reprymendy, ci drudzy codziennie dostawali kary za jakieś wyimaginowane winy. Jak się już pewnie domyślacie ja byłam kozłem ofiarnym. Ciężko powiedzieć czemu, może dlatego, że pochodzę z rozbitej rodziny i nigdy nie mieliśmy za dużo kasy.

Pamiętam jak kiedyś ktoś zniszczył jakąś grę. Pani Ewa strasznie się wściekła i zaczęła pytać kto to zrobił. Jedna z jej ulubienic wskazała mnie, a moje protesty nie miały znaczenia. Postawiono mnie w kącie i zakazano zabawy zabawkami do końca dnia. Mojej mamie kazano odkupić grę.
Innym razem bawiliśmy się w większej grupie, biegaliśmy po ogrodzie. Jedna z dziewczynek potknęła się i przewróciła, zaczęła płakać jak szalona i stwierdziła, że ją popchnęłam. Nie pomogło, że kilkoro dzieci powiedziało, że potknęła się sama z siebie. Pani Ewa zamknęła mnie samą w sali na piętrze, potem musiałam tę dziewczynkę przeprosić w obecności jej rodziców.

Innym kozłem ofiarnym pani Ewa była Iza, dziewczynka z zespołem Downa. Iza zawsze była wszystkiemu winna, pani Ewa często ją obrażała, krzyczała na nią, a nawet sprawiała fizyczny ból. Pamiętam jak kiedyś grupa ulubienic pani Ewy zaczęła Izę wyzywać i szturchać, a ta w odwecie pociągnęła jedną z nich za włosy. Pani Ewa natychmiast zaczęła krzyczeć na Izę, że nie umie się zachować, jest głupia i wyśle ją do wariatkowa. Poza tym pani Ewa uwielbiała szydzić z Izy, a gdy któreś z dzieci pytało, czemu Iza jest inna, pani Ewa odpowiadała, że dlatego, że jej mama jest stara albo dlatego, że tata Izy jest chory psychicznie.

Pani Ewa nie lubiła także pewnej dziewczynki z nadwagą. Kiedyś ta dziewczynka nie dostała kanapek na drugie śniadanie od rodziców, pewnie zapomnieli. Pani Ewa poszła do sklepu, kupiła jej drożdżówki i przy całej grupie ryknęła:
- Kupiłam ci, prosiaczku, coś do jedzenia, bo pewnie byś umarła z głodu. Dzisiaj pojedyncza porcja, dobrze ci zrobi.

Zerówka trwała rok i z ulgą ją opuściłam. Krótko przed uroczystym zakończeniem pani Ewa jeszcze przypomniała całej grupie, że paniom wychowawczyniom należą się ładne prezenty za ich ciężką pracę przez cały rok i zaczęła coś mówić o tym, że kwiaty to nie wszystko.

Czasem rozmawiam ze znajomymi z dzieciństwa, którzy chodzili do tej samej zerówki do innej grupy, gdzie wychowawczynią była przemiła pani Ala. Jak czasem zdarzało się, że pani Ewa pilnowała ich w ogrodzie to nie byli przerażeni jej odzywkami i wydzieraniem się, bo pani Ala była zupełnym przeciwieństwem.

Gdy byłam nastolatką widziałam kiedyś panią Ewę w sklepie, dosłownie przeszły mnie ciarki na jej widok. Odruchowo powiedziałam jej dzień dobry, nie myśląc o tym, że pewnie mnie nie pozna, ale o dziwo uśmiechnęła się i powiedziała:
- A, to Martunia tak?
- Nie, Marysia Iksińka, chodziłam do zerówki w 1999.
- Marysia Iksińska? Yyyy... A, Maryśka... No, pamiętam. Ojciec dalej chleje? Do szkoły ty w ogóle chodzisz?
- Chodzę do LO 7, a ojciec to nie wiem, nie mam kontaktu
- LO 7? Co ty dziecko opowiadasz, tam to moje dziecko chodziło, to dobra szkoła
- No, dobra
- No to ty tam raczej nie chodzisz, nie opowiadaj głupot
- Chodzę, chodzę, do widzenia, wszystkiego dobrego - choć mi wstyd, to wtedy życzyłam jej raczej wpadnięcia pod najbliższy autobus niż wszystkiego dobrego.

zerowka

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (166)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…