Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90469

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Około tydzień temu mój mąż miał wypadek. Był na spacerze w lesie z psami, schodził akurat z górki, kiedy psy rzuciły się za jakimś zwierzakiem, a że akurat stało się to idealnie w momencie, kiedy stawiał krok, to udało im się go przewrócić. Upadł bardzo niefortunnie, bo wskutek upadku ma odłupany kawałek rzepki, naderwane więzadła w kolanie, stłuczony nadgarstek i dwa złamania w obrębie łokcia. Zdarł sobie też poważnie skórę z wierzchu dłoni. Opisuję to, żeby dać obraz w jakim stanie był tuż po tym upadku.

Jakoś udało mu się przemieścić na pobocze drogi, jednak jego okulary wylądowały po przeciwnej stronie, ciężko więc było choćby wybrać numer w telefonie...

Chwilę później tą samą drogą przejechała wycieczka rowerowa w składzie (prawdopodobnie) ojciec z dwoma dzieciakami w nieokreślonym wieku. Mój mąż, nie za dobrze widząc, zawołał coś w stylu: Halo! Halo, przepraszam!
Co zrobił ojciec rodziny widząc człowieka, który leży na poboczu, ma zakrwawioną rękę, ubranie w piachu, widać, że nie może się ruszać?
Poinstruował swoje pociechy, żeby ominęły tego człowieka bokiem, zignorował wołanie i odjechał w siną dal.

Wiem, że prawdopodobieństwo, że poniższe słowa trafią do właściwego adresata jest nikłe, ale jednak.
Z tego miejsca chciałabym złożyć temu panu na rowerze serdeczne życzenia długiego życia.
Tak długiego, żeby pod jego koniec leżał niedołężny i zdany na innych ludzi, może w pokoiku, gdzie nikt nie zagląda, a może w domu opieki, a jego dzieci robiły dokładnie to, czego je nauczył: omijały go szerokim łukiem.

W lesie

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (131)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…