Luźne skojarzenie z historią https://piekielni.pl/91134#comments
Jakiś czas temu byłam z moją 7-letnią córką na zakupach w supermarkecie. Kolejka była spora, zajęłyśmy w niej miejsce, po kilku minutach poprosiłam córkę, aby stała z koszykiem w kolejce, a ja skoczę jeszcze między regały po parę rzeczy. Za nami w kolejce było już kilka osób. Mnie nie było może z dwie minuty maksymalnie.
Będąc niedaleko kasy usłyszałam jakąś ostrą wymianę zdań.
Wracam i widzę taką oto scenkę - pani, która stała za córką magicznie znalazła się przed nią i wykłada już towary na taśmę. Córka stała nieco bezradnie za nią z nietęgą miną, a pan, który znalazł się w tej chwili za córką kłócił się z kobietą, która nagle znalazła się przed nią.
Z relacji pana i późniejszej opowieści córki wynikało, co następuje.
Kobieta, jak tylko zniknęłam między regałami, po prostu przeszła obok córki bez słowa. Córka nic nie powiedziała, bo nie wiedziała jak ma zareagować. Kolejny pan w kolejce zwrócił kobiecie uwagę, że wepchnęła się przed moją córkę. Wywiązała się między nimi ostra dyskusja, z której wynikało, że pani uważa, że nic złego nie zrobiła, bo dzieciak stoi jak cielę (córka zdążyła w tym czasie podreptać kilka kroków do przodu, ale nadal brakowało jej trochę do taśmy), a mogłaby już wykładać na taśmę (dodam, że gdy się zjawiłam czyli chwilę później na taśmie dopiero zrobiła się odrobina miejsca na zakupy kolejnego klienta), a poza tym to ona nawet nie wie, czy ten dzieciak stoi w kolejce i chyba może się odezwać i coś powiedzieć.
Wkraczam ja, cała na biało i proszę panią o przejście za nas, bo doskonale wiedziała, że tak, stoimy w kolejce, że poszłam dosłownie na minutę czy dwie po parę rzeczy. Kasjerka patrzyła ze zgrozą jak sytuacja eskaluje, a ja wcale nie chciałam rozkręcać awantury, więc powiedziałam tylko pani, że ok, dopięła swego, niech się skasuje przed nami, ale takim zachowaniem wystawia świadectwo samej sobie.
Pani poburczała jeszcze, że co ze mnie za matka, że dziecko zostawiam samo przy kasie. Nastał spokój, a córka powiedziała nieśmiało:
- To chyba niesprawiedliwe, że ta pani stoi teraz przed nami?
I co mam dziecku powiedzieć? Chyba tylko tyle, że życie nie jest sprawiedliwe, ale wtrącił się pan za nami i zwrócił się do córki:
- Czasem lepiej głupszemu ustąpić niż szorować z nim po dnie.
Chyba najlepsze podsumowanie.
Jakiś czas temu byłam z moją 7-letnią córką na zakupach w supermarkecie. Kolejka była spora, zajęłyśmy w niej miejsce, po kilku minutach poprosiłam córkę, aby stała z koszykiem w kolejce, a ja skoczę jeszcze między regały po parę rzeczy. Za nami w kolejce było już kilka osób. Mnie nie było może z dwie minuty maksymalnie.
Będąc niedaleko kasy usłyszałam jakąś ostrą wymianę zdań.
Wracam i widzę taką oto scenkę - pani, która stała za córką magicznie znalazła się przed nią i wykłada już towary na taśmę. Córka stała nieco bezradnie za nią z nietęgą miną, a pan, który znalazł się w tej chwili za córką kłócił się z kobietą, która nagle znalazła się przed nią.
Z relacji pana i późniejszej opowieści córki wynikało, co następuje.
Kobieta, jak tylko zniknęłam między regałami, po prostu przeszła obok córki bez słowa. Córka nic nie powiedziała, bo nie wiedziała jak ma zareagować. Kolejny pan w kolejce zwrócił kobiecie uwagę, że wepchnęła się przed moją córkę. Wywiązała się między nimi ostra dyskusja, z której wynikało, że pani uważa, że nic złego nie zrobiła, bo dzieciak stoi jak cielę (córka zdążyła w tym czasie podreptać kilka kroków do przodu, ale nadal brakowało jej trochę do taśmy), a mogłaby już wykładać na taśmę (dodam, że gdy się zjawiłam czyli chwilę później na taśmie dopiero zrobiła się odrobina miejsca na zakupy kolejnego klienta), a poza tym to ona nawet nie wie, czy ten dzieciak stoi w kolejce i chyba może się odezwać i coś powiedzieć.
Wkraczam ja, cała na biało i proszę panią o przejście za nas, bo doskonale wiedziała, że tak, stoimy w kolejce, że poszłam dosłownie na minutę czy dwie po parę rzeczy. Kasjerka patrzyła ze zgrozą jak sytuacja eskaluje, a ja wcale nie chciałam rozkręcać awantury, więc powiedziałam tylko pani, że ok, dopięła swego, niech się skasuje przed nami, ale takim zachowaniem wystawia świadectwo samej sobie.
Pani poburczała jeszcze, że co ze mnie za matka, że dziecko zostawiam samo przy kasie. Nastał spokój, a córka powiedziała nieśmiało:
- To chyba niesprawiedliwe, że ta pani stoi teraz przed nami?
I co mam dziecku powiedzieć? Chyba tylko tyle, że życie nie jest sprawiedliwe, ale wtrącił się pan za nami i zwrócił się do córki:
- Czasem lepiej głupszemu ustąpić niż szorować z nim po dnie.
Chyba najlepsze podsumowanie.
biedronka
Ocena:
151
(167)
Komentarze