Moja konkubina nigdy nie chce nikomu robić problemów, ale za to robi problemy sobie i mnie... Poniżej historia o tym jak zepsuła sobie i częściowo mnie zabawę na weselu.
Wesele mojego kolegi. Na długo przez imprezą wszyscy dostaliśmy do zaznaczenia karty, czy chcemy dostać dania zwykłe czy wegetariańskie. Konkubina jest wegetarianka, która raz na ruski rok zje mięso. Widzę, że zaznacza zwykłe, więc pytam:
- Czemu nie weźmiesz sobie wegetariańskiego?
- Nie chcę robić problemów i wybrzydzać.
- No przecież po to są opcje do wyboru, żeby każdy dostał to co preferuje. Weź sobie wegetariańskie, bo potem jak dostaniesz mięsne to nie będziesz jadła.
- Nie - krótko urwała, więc nie będę jej na siłę wciskał. Jest przecież dorosłą kobietą.
Przyszedł dzień imprezy i oczywiście nie zjadła ani tego co dostała jako danie główne, ani żadnych przegryzek. Widząc, jak koleżanka przy naszym stoliku dostała wegetariańskie, partnerka moja stwierdziła:
- Jednak mogłam zaznaczyć wegetariańskie.
- Spoko, pójdę i zagadam, bez problemu ci dadzą wegetariańskie.
- Nie, nie będziemy robić problemów.
- Ale to żaden problem.
- Nie.
Ok, to siedź głodna.
Druga sprawa. Na weselu się tańczy. Ukochana moja założyła jakieś gówniane, niewygodne buciory na wysokich obcasach, absolutnie nienadające się do tańczenia. Pytałem, dlaczego nie wzięła sobie butów na zmianę, jak większość kobiet.
- A gdzie bym je trzymała? Z reklamówką miałam chodzić cały czas?
- Ja bym to ogarnął.
- A tu gdzie bym je zostawiła?
- Na jakimś zapleczu pewnie albo w szatni, na pewno coś takiego jest.
- Ee, nie chciałam robić problemów.
Tym sposobem jadłem, tańczyłem i dobrze się bawiłem, a moja partnerka całą imprezę przesiedziała przy stoliku głodna.
Bo nie chciała robić problemów...
Wesele mojego kolegi. Na długo przez imprezą wszyscy dostaliśmy do zaznaczenia karty, czy chcemy dostać dania zwykłe czy wegetariańskie. Konkubina jest wegetarianka, która raz na ruski rok zje mięso. Widzę, że zaznacza zwykłe, więc pytam:
- Czemu nie weźmiesz sobie wegetariańskiego?
- Nie chcę robić problemów i wybrzydzać.
- No przecież po to są opcje do wyboru, żeby każdy dostał to co preferuje. Weź sobie wegetariańskie, bo potem jak dostaniesz mięsne to nie będziesz jadła.
- Nie - krótko urwała, więc nie będę jej na siłę wciskał. Jest przecież dorosłą kobietą.
Przyszedł dzień imprezy i oczywiście nie zjadła ani tego co dostała jako danie główne, ani żadnych przegryzek. Widząc, jak koleżanka przy naszym stoliku dostała wegetariańskie, partnerka moja stwierdziła:
- Jednak mogłam zaznaczyć wegetariańskie.
- Spoko, pójdę i zagadam, bez problemu ci dadzą wegetariańskie.
- Nie, nie będziemy robić problemów.
- Ale to żaden problem.
- Nie.
Ok, to siedź głodna.
Druga sprawa. Na weselu się tańczy. Ukochana moja założyła jakieś gówniane, niewygodne buciory na wysokich obcasach, absolutnie nienadające się do tańczenia. Pytałem, dlaczego nie wzięła sobie butów na zmianę, jak większość kobiet.
- A gdzie bym je trzymała? Z reklamówką miałam chodzić cały czas?
- Ja bym to ogarnął.
- A tu gdzie bym je zostawiła?
- Na jakimś zapleczu pewnie albo w szatni, na pewno coś takiego jest.
- Ee, nie chciałam robić problemów.
Tym sposobem jadłem, tańczyłem i dobrze się bawiłem, a moja partnerka całą imprezę przesiedziała przy stoliku głodna.
Bo nie chciała robić problemów...
związki problemy
Ocena:
120
(138)
Komentarze