Co się właśnie odwaliło, to ja nie wiem...
Byłem właśnie dzisiaj na imprezie plenerowej w moim miasteczku. Muzyka na żywo, budki z piwem, kiełbasy i szaszłyki z grilla, takie tam, jak to na tego typu imprezach. Po kilku piwach przycisnęło mnie na pęcherz i odkryłem wówczas, że mądre głowy odpowiedzialne za organizację tej imprezy uznały, że 5 toi-toi'ów na kilka tysięcy osób w zupełności wystarczy. Efektem były kilkusetmetrowe kolejki. Żeby było śmieszniej, za luksus ten trzeba było jeszcze zapłacić, bo sralnio-szczalni owej pilnował rasowy dziadek klozetowy, który domagał się opłat. Nawet bym zapłacił, ale nie będę stał godzinę w kolejce żeby spuścić jaszczura ze sznura, zwłaszcza że zbyt długie wstrzymywanie moczu jest niezdrowe. Jesteśmy wszakże w parku, więc udałem się między drzewa, wyciągnąłem ptaka i robię swoje. Wtem słyszę krzyki:
- Co to k*** ma być?! Nie ma takiego szczania! Czekaj w kolejce i płać jak wszyscy!
Niewiarygodne, ale to dziadek klozetowy we własnej osobie przybiegł tu za mną, by skarcić mnie za nielegalne odlewanie się pod drzewem.
Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy w tej sytuacji i którą natychmiast ubrałem w słowa, była:
- Co ty, pe***em jesteś, że przyszedłeś mi się na fujarę gapić?
Na takie dictum dziadek się wnerwił i rzucił się z pięściami. Uchyliłem się przed ciosem i skontrowałem w szczękę, nie za mocno, żeby nie zrobić krzywdy, ale żeby się opamiętał. Zaznaczam, że cały czas lewą ręką trzymałem pytonga i oddawałem mocz. Dziadyga, wyraźnie zszokowany, trzymając się za ryj, zrezygnował z dalszych ataków. Obrzucił mnie jedynie inwektywami oraz groźbami, po czym wrócił pilnować swojego zaszczanego biznesu.
A to wszystko z powodu głupiej złotówki, którą chętnie bym mu zapłacił za tego toi-toi'a, gdyby tylko nie trzeba było do niego stać godzinę w kolejce.
Byłem właśnie dzisiaj na imprezie plenerowej w moim miasteczku. Muzyka na żywo, budki z piwem, kiełbasy i szaszłyki z grilla, takie tam, jak to na tego typu imprezach. Po kilku piwach przycisnęło mnie na pęcherz i odkryłem wówczas, że mądre głowy odpowiedzialne za organizację tej imprezy uznały, że 5 toi-toi'ów na kilka tysięcy osób w zupełności wystarczy. Efektem były kilkusetmetrowe kolejki. Żeby było śmieszniej, za luksus ten trzeba było jeszcze zapłacić, bo sralnio-szczalni owej pilnował rasowy dziadek klozetowy, który domagał się opłat. Nawet bym zapłacił, ale nie będę stał godzinę w kolejce żeby spuścić jaszczura ze sznura, zwłaszcza że zbyt długie wstrzymywanie moczu jest niezdrowe. Jesteśmy wszakże w parku, więc udałem się między drzewa, wyciągnąłem ptaka i robię swoje. Wtem słyszę krzyki:
- Co to k*** ma być?! Nie ma takiego szczania! Czekaj w kolejce i płać jak wszyscy!
Niewiarygodne, ale to dziadek klozetowy we własnej osobie przybiegł tu za mną, by skarcić mnie za nielegalne odlewanie się pod drzewem.
Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy w tej sytuacji i którą natychmiast ubrałem w słowa, była:
- Co ty, pe***em jesteś, że przyszedłeś mi się na fujarę gapić?
Na takie dictum dziadek się wnerwił i rzucił się z pięściami. Uchyliłem się przed ciosem i skontrowałem w szczękę, nie za mocno, żeby nie zrobić krzywdy, ale żeby się opamiętał. Zaznaczam, że cały czas lewą ręką trzymałem pytonga i oddawałem mocz. Dziadyga, wyraźnie zszokowany, trzymając się za ryj, zrezygnował z dalszych ataków. Obrzucił mnie jedynie inwektywami oraz groźbami, po czym wrócił pilnować swojego zaszczanego biznesu.
A to wszystko z powodu głupiej złotówki, którą chętnie bym mu zapłacił za tego toi-toi'a, gdyby tylko nie trzeba było do niego stać godzinę w kolejce.
impreza dziadek klozetowy
Ocena:
116
(152)
Komentarze