Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
poczekalnia

#91306

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czasami nic nie cieszy bardziej niż kolejna ukończona produkcja, która już błogo leży w rękach klienta. Jednak ten ponad 2000-stronicowy kolos podzielony na trzy tomy cieszy mnie potrójnie. Dlaczego?

Ku mojemu zdziwieniu, cztery dni przed terminem, a pięć dni przed planowanym drukiem, otrzymałem pliki od pani Helgi ze Szwecji, która projektowała je w pocie czoła. Moja rola miała być marginalna, jako beztroski przekaźnik maili, bez konieczności zaglądania do środka.

Jednak ciekawość zwyciężyła i aż zdębiałem, gdy zobaczyłem w spakowanym pliku .rar 2800 plików .jpg, z czego 600 to zdjęcia Helgi z zeszłorocznych wakacji. Obok nich znalazłem 2200 plików .jpg będących skanami czegoś, co już wcześniej było zeskanowane, spłaszczone i w RGB - jednym słowem, totalna katastrofa. Nie powiem, nawet się zaśmiałem, nie zdając sobie sprawy, jak szybko ten uśmiech zniknie z mojej twarzy.

Jeszcze wczoraj Helga śmiała się ze mnie, że nie używam Canvy, bo to takie proste i intuicyjne środowisko dla projektantów. Była dumna, że może ukończyć największy projekt w swoim życiu - dwa lata pracy kilkunastu osób nad wypełnieniem tych trzech ogromnych tomów. Twierdziła, że trzeba iść z duchem czasu i sobie ułatwiać życie.

Mimo że widziałem już wiele w poligrafii, nie mogłem pojąć, co musiało się wydarzyć po drodze. Technicznie rzecz biorąc, trzeba było się nieźle napracować, żeby to tak spaprać. Drugim ciosem było odkrycie, że pani Helga przez 20 lat swojej pracy nie robiła kopii zapasowych plików, bo szkoda jej było miejsca na dysku, a komputer chodził wolniej, co ją rozpraszało.

Bez zbędnej dramaturgii, Helga była wręcz oburzona na mnie, twierdząc, że to moja wina. Próbowała odzyskać plik, który usunęła zaraz po spakowaniu trzech tomów w 132-częściowe archiwum .rar, wysłane do mnie w 40 osobnych WeTransferach. Termin można zawsze przesunąć o tydzień i zrobić to, co Helga robiła przez pół roku. Wisienką na torcie była informacja o uroczystym zjeździe wszystkich ważnych gości z potentatem w branży medycznych wężyków ze Szwecji czy Norwegii.

Kiedy przyszło do analizy, szybko liczyłem w głowie, ile godzin to zajmie, zakładając, że robię wszystko od nowa, bazując na lepiej zapisanych .jpg i notatkach pracowników - po szwedzku.

Teleportujemy się 38 godzin do przodu - właśnie wysyłam ostatnią partię plików do drukarni, klikam enter, otwieram piwo, rozmyślając o nowych New Balance'ach, z poczuciem, że dzięki mnie ten projekt wjedzie na peron numer 3, a Szwedzi mówią do mnie POLSKA GÓRĄ!

Wszystko zostało wydrukowane, zszyte, oprawione, a ja zapomniałem o sprawie jak najszybciej, myśląc tylko o ilości kliknięć po 20 godzinach siedzenia, czasem zgadując, czy to "e" ma dwie kropki, czy to wektorowe linie Helgi.

Dzisiaj, po zjeździe wężyków, widzę na ekranie telefonu znajomy numer. Pomyślałem, że może chce mnie przeprosić i podziękować. Hahaha, odebrałem i usłyszałem coś w stylu buldoga w trakcie ataku epilepsji. Nie znam super angielskiego, zwłaszcza gdy ktoś do mnie strzela słowami. W pewnym momencie zrozumiałem, że ktoś zauważył numer strony w miejscu, gdzie była końcówka tabeli. Z czystego przeoczenia nie zauważyłem tego, co nie było trudne po 30 godzinach pracy.

Helga myślała, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu, a ja dowiedziałem się, że obcina mi zadatek, który wpłaciłem na wypadek, gdybym coś pochrzanił - taka trochę kaucja. Na koniec zostałem jeszcze pozbawiony 30% zarobku.

Badum pssstt

dtpworld

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (52)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…