Jestem przerażona tym, czego byłam dzisiaj świadkiem i biję się z myślami co z tym zrobić.
Mam dobrą koleżankę, Anię.
Ania kocha zwierzęta, angażuje się w fundacjach, wpłaca na zbiórki. Sama ma 4 koty w domu.
Ania ma też 5-letniego syna. Nie znam go za dobrze, ale zawsze robił na mnie wrażenie całkiem fajnego dzieciaka.
Byłam dzisiaj u Ani na kawie. Pijemy sobie kawusię, kręcą się kotki, co jakiś czas przychodzi też synek Ani. Dzieciak bawił się z kotami, choć mnie zaalarmowało, że jeden z kotów ewidentnie bawić się nie chce, więc zwróciłam Ani uwagę, że kot przybiera defensywną postawę i jak dla mnie może zaraz podrapać. Ania wywaliła syna z pokoju. Za jakiś czas zabawa zaczyna się od nowa, chłopiec ciągnie kota za ogon, kot wydał ciężki do zdefiniowania odgłos, ból połączony z irytacją.
Co robi Ania? Łapie dziecko i wymierza mu siarczystego klapsa.
Zaniemówiłam.
Po ochłonięciu zwróciłam Ani uwagę, że sytuacja trwała od dłuższej chwili, a jej jedyną reakcją byłe wściekłe wyrzucenie dzieciaka z pomieszczenia. Zapytałam czy tłumaczy dziecku, że nie wolno tak robić, czy uczy rozpoznawać reakcje zwierzęcia na zabawę itd. Ania mnie opieprzyła, bo wtrącam się w wychowanie, nic nie wiem, bo gówniarz ciągle koty zaczepia, mimo, że one nie chcą. Choć byłam zszokowana tą reakcją, zapytałam ponownie - ale czy ona uczyła go i tłumaczyła jak się obchodzić z kotem? No i odpowiedź, która mnie rozłożyła na łopatki, że... PRZECIEŻ UPOŚLEDZONY NIE JEST, ŻEBY NIE WIDZIEĆ, ŻE KOT JEST ZŁY!
Śmiejcie się, ale jestem do teraz roztrzęsiona. Boję się, że w tym domu nie dzieje się dobrze. Ania złości się, że syn męczy koty, bo nie wolno, ale jaki daje przykład? Odniosłam wrażenie, że zachowanie tego chłopca to wynik chęci zwrócenia na siebie uwagi, frustracji, złości i z czasem będzie do takichkub gorszych sytuacji dochodzić coraz częściej, nie wiem, co z tym zrobić.
Jakieś pomysły?
Mam dobrą koleżankę, Anię.
Ania kocha zwierzęta, angażuje się w fundacjach, wpłaca na zbiórki. Sama ma 4 koty w domu.
Ania ma też 5-letniego syna. Nie znam go za dobrze, ale zawsze robił na mnie wrażenie całkiem fajnego dzieciaka.
Byłam dzisiaj u Ani na kawie. Pijemy sobie kawusię, kręcą się kotki, co jakiś czas przychodzi też synek Ani. Dzieciak bawił się z kotami, choć mnie zaalarmowało, że jeden z kotów ewidentnie bawić się nie chce, więc zwróciłam Ani uwagę, że kot przybiera defensywną postawę i jak dla mnie może zaraz podrapać. Ania wywaliła syna z pokoju. Za jakiś czas zabawa zaczyna się od nowa, chłopiec ciągnie kota za ogon, kot wydał ciężki do zdefiniowania odgłos, ból połączony z irytacją.
Co robi Ania? Łapie dziecko i wymierza mu siarczystego klapsa.
Zaniemówiłam.
Po ochłonięciu zwróciłam Ani uwagę, że sytuacja trwała od dłuższej chwili, a jej jedyną reakcją byłe wściekłe wyrzucenie dzieciaka z pomieszczenia. Zapytałam czy tłumaczy dziecku, że nie wolno tak robić, czy uczy rozpoznawać reakcje zwierzęcia na zabawę itd. Ania mnie opieprzyła, bo wtrącam się w wychowanie, nic nie wiem, bo gówniarz ciągle koty zaczepia, mimo, że one nie chcą. Choć byłam zszokowana tą reakcją, zapytałam ponownie - ale czy ona uczyła go i tłumaczyła jak się obchodzić z kotem? No i odpowiedź, która mnie rozłożyła na łopatki, że... PRZECIEŻ UPOŚLEDZONY NIE JEST, ŻEBY NIE WIDZIEĆ, ŻE KOT JEST ZŁY!
Śmiejcie się, ale jestem do teraz roztrzęsiona. Boję się, że w tym domu nie dzieje się dobrze. Ania złości się, że syn męczy koty, bo nie wolno, ale jaki daje przykład? Odniosłam wrażenie, że zachowanie tego chłopca to wynik chęci zwrócenia na siebie uwagi, frustracji, złości i z czasem będzie do takichkub gorszych sytuacji dochodzić coraz częściej, nie wiem, co z tym zrobić.
Jakieś pomysły?
dzieci zwierzeta wychowanie
Ocena:
92
(98)
Komentarze