Moja piekielna historia...
W 2007 roku zostałam tak zwaną eurosierotą. Jeśli ktoś tego pojęcia nie zna to wyjaśniam - chodzi o dzieci, których rodzice wyjechali do pracy na Zachód, a one zostały pod opieką dalszej rodziny.
Moja mama wychowywała mnie samotnie i zawsze było u nas cienko z kasą. Mieliśmy sąsiadów - małżeństwo z córką w moim wieku. Nasze mamy się przyjaźniły, więc i ja przyjaźniłam się z Karoliną.
Tata Karoliny wyjechał jeszcze przed wstąpieniem Polski do Unii. Chciał, aby żona i córka do niego dołączyły, ale mama Karoliny nie chciała przenosić się na stałe, więc ustalili, że żona też wyjedzie do pracy na 2-3 lata, Karolina zostanie pod opieką babci, a potem rodzice wrócą na stałe do Polski. Mama Karoliny, znając naszą sytuację, namawiała też moją mamę na wyjazd, aby trochę się odkuła finansowo. Problemem było, że miałam wtedy 16 lat i choć byłam raczej grzeczna i rozsądna to nie chciała mnie zostawiać samej. Mama i babcia Karoliny zaproponowały, że za opłatą mogę zamieszkać razem z Karoliną u jej babci. Brzmiało dobrze - babcia by trochę dorobiła, ja miałam mieszkać z najlepszą przyjaciółką, a mama mogła wynająć nasze mieszkanie.
Mama ustaliła z babcią Karoliny, że będzie jej płacić pewne kwoty - nie pamiętam ich dokładnie, ale powiedzmy, że było to 400zł na pokrycie kosztów utrzymania i 400zł wynagrodzenia za opiekę (wiadomo, że te kwoty teraz brzmią śmiesznie, ale wiadomo też, że wtedy te pieniądze miały inną wartość). Ja miałam dostawać od mamy dodatkowo 300zł kieszonkowego na drobne wydatki.
Na początku wszystko ok - dzieliłam pokój z Karoliną i czułam się trochę jak na wakacjach. Oczywiście, w domu babci Karoliny panowały pewne zasady, musiałyśmy z Karoliną sprzątać, pomagać w zakupach i trzymać się pewnych reguł, na przykład być maksymalnie o 20 w domu. Ja starałam się tych zasad trzymać, Karolina różnie - wiadomo, że ona u własnej babci czuła się bardziej swobodnie niż ja, ja za nic nie chciałam robić obcej kobiecie problemów.
Pierwsze piekielności wiązały się właśnie z tym, że przykładowo miałyśmy na weekend rozpisane zadania typu ja sprzątanie łazienki, Karolina sprzątanie kuchni. Pamiętam, że w poniedziałek czekał nas duży sprawdzian, więc Karolina poprosiła babcię, aby nie musiała sprzątać. Babcia się zgodziła, ja nie oczekiwałam taryfy ulgowej, ale trochę mnie zdziwiło, że babcia uznała, że skoro Karolinka nie sprząta, to ja mam to zrobić za nią, bo przecież ktoś to musi zrobić.
Innym razem byłyśmy z Karoliną gdzieś ze znajomymi z klasy po południu. Cały czas przypominałam Karolinie, że musimy wrócić na 20, a ona to olewała, mówiła, że babcia się nie wkurzy itd. Uwierzyłam jej, jednak gdy wróciłyśmy przed 21 babcia nas strasznie opieprzyła... ale karę w postaci dodatkowych obowiązków dostałam tylko ja. Gdy ponownie doszło do takiej sytuacji, powiedziałam Karolinie, że ja wracam, bo nie chcę kary. Ona została. I co? Ponownie dostałam karę, bo zostawiłam Karolinkę samą na dworze nocą (w lecie przed 21!).
Poza tym babcia jak napisałam dostawała pieniądze na moje utrzymanie. Doszło kiedyś do naprawdę przykrej dla mnie sytuacji, że w domu nie było żadnego ciepłego posiłku. Babcia powiedziała, że idzie z Karoliną na pizzę i zapytała czy też chcę iść. Oczywiście poszłam i oczywiście musiałam zapłacić sama za siebie. Obiadów zresztą nie było dość często, babcia często dawała Karolinie pieniądze, żeby kupiła sobie obiad gdzieś na mieście, a dla mnie nie było nic. Standardem też było, że babcia kupowała wczorajszy chleb, po 2-3 bochenki i kazała go jeść dopóki nie zszedł, nawet gdy zaczął już pleśnieć. Karolina nie chciała, brała od niej pieniądze na drożdżówki czy inne rzeczy ze sklepiku szkolnego, a ja nie tylko musiałam sobie z nie płacić sama, ale jeszcze tylko ja słuchałam pretensji, że przeze mnie jedzenie się marnuje.
Opowiedziałam to mamie, gdy pojechałam do niej na Święta. Mama rozmówiła się z babcią, ta powiedziała, że robi co może z tych groszy, które dostaje od mamy. Mama więc zaczęła przesyłać jej więcej. Czy coś to zmieniło? Skąd. Do tego słuchałam jej pretensji, że ona mnie przyjęła jak rodzinę, a ja na nią donoszę. Poza tym niestety zaczęłam się kłócić z Karoliną, bo coraz częściej zrzucała na mnie swoje obowiązki, zabierała coraz więcej miejsca u nas w pokoju, w ogóle w nim nie sprzątała, podbierała mi kosmetyki, ciuchy bez pytania. Kiedyś gdy się pokłóciłyśmy babcia wkroczyła w roli sędzi i znalazła rozwiązanie - miałam przenieść się do salonu, który był pokojem przechodnim i w którym ona ciągle przesiadywała przez telewizorem, była tam tylko stara, rozkładana kanapa, nie było żadnej szafy ani nawet wolnych szafek na moje rzeczy.
Popłakałam się i zadzwoniłam do mamy, że już tam nie wytrzymam. Mama najpierw porozmawiała z babcią Karoliny, ale widząc, że mówię prawdę (babcia Karoliny zapytała co to za straszna obraza, żebym spała na kanapie w salonie, ona mi zwolni jedną szafkę, a jak będę chciała spać to ona wyłączy telewizor) zaczęła szukać rozwiązania na cito. Udało jej się dogadać ze znajomą, której wynajmowała mieszkanie, że zwolni mieszkanie za miesiąc, a ja do tego czasu miałam przyjechać do niej - szczęśliwie była to końcówka roku szkolnego i szkoła nie robiła problemu, że opuszczę ostatnie trzy tygodnie.
Potem mieszkałam już sama - oczywiście, mama miała pewne wątpliwości, ja zresztą też, ale było ok, spokojnie zdałam maturę i poszłam na studia. Mama wróciła kilka lat później.
Karolina wyjechała do rodziców za granicę po maturze. Ciekawe jest to, że gdy wyprowadziłam się od jej babci, jej rodzice byli śmiertelnie obrażeni na mamę i na mnie, że źle potraktowałyśmy babcię, a ona tak się starała...
Karolina oczywiście nie odzywała się do mnie w szkole i wszyscy plotkowali o tym, co się wydarzyło. Karolina mówiła, że robiłam jej babci same problemy i ona sama mnie wywaliła. Ogólnie babcia jest cudowną ciepłą, osobą, a ja jestem patologiczną niewdzięcznicą.
A potem jak tylko Karolina się od babci wyprowadziła zarówno Karolina jak i jej rodzice przestali się do niej odzywać...
W 2007 roku zostałam tak zwaną eurosierotą. Jeśli ktoś tego pojęcia nie zna to wyjaśniam - chodzi o dzieci, których rodzice wyjechali do pracy na Zachód, a one zostały pod opieką dalszej rodziny.
Moja mama wychowywała mnie samotnie i zawsze było u nas cienko z kasą. Mieliśmy sąsiadów - małżeństwo z córką w moim wieku. Nasze mamy się przyjaźniły, więc i ja przyjaźniłam się z Karoliną.
Tata Karoliny wyjechał jeszcze przed wstąpieniem Polski do Unii. Chciał, aby żona i córka do niego dołączyły, ale mama Karoliny nie chciała przenosić się na stałe, więc ustalili, że żona też wyjedzie do pracy na 2-3 lata, Karolina zostanie pod opieką babci, a potem rodzice wrócą na stałe do Polski. Mama Karoliny, znając naszą sytuację, namawiała też moją mamę na wyjazd, aby trochę się odkuła finansowo. Problemem było, że miałam wtedy 16 lat i choć byłam raczej grzeczna i rozsądna to nie chciała mnie zostawiać samej. Mama i babcia Karoliny zaproponowały, że za opłatą mogę zamieszkać razem z Karoliną u jej babci. Brzmiało dobrze - babcia by trochę dorobiła, ja miałam mieszkać z najlepszą przyjaciółką, a mama mogła wynająć nasze mieszkanie.
Mama ustaliła z babcią Karoliny, że będzie jej płacić pewne kwoty - nie pamiętam ich dokładnie, ale powiedzmy, że było to 400zł na pokrycie kosztów utrzymania i 400zł wynagrodzenia za opiekę (wiadomo, że te kwoty teraz brzmią śmiesznie, ale wiadomo też, że wtedy te pieniądze miały inną wartość). Ja miałam dostawać od mamy dodatkowo 300zł kieszonkowego na drobne wydatki.
Na początku wszystko ok - dzieliłam pokój z Karoliną i czułam się trochę jak na wakacjach. Oczywiście, w domu babci Karoliny panowały pewne zasady, musiałyśmy z Karoliną sprzątać, pomagać w zakupach i trzymać się pewnych reguł, na przykład być maksymalnie o 20 w domu. Ja starałam się tych zasad trzymać, Karolina różnie - wiadomo, że ona u własnej babci czuła się bardziej swobodnie niż ja, ja za nic nie chciałam robić obcej kobiecie problemów.
Pierwsze piekielności wiązały się właśnie z tym, że przykładowo miałyśmy na weekend rozpisane zadania typu ja sprzątanie łazienki, Karolina sprzątanie kuchni. Pamiętam, że w poniedziałek czekał nas duży sprawdzian, więc Karolina poprosiła babcię, aby nie musiała sprzątać. Babcia się zgodziła, ja nie oczekiwałam taryfy ulgowej, ale trochę mnie zdziwiło, że babcia uznała, że skoro Karolinka nie sprząta, to ja mam to zrobić za nią, bo przecież ktoś to musi zrobić.
Innym razem byłyśmy z Karoliną gdzieś ze znajomymi z klasy po południu. Cały czas przypominałam Karolinie, że musimy wrócić na 20, a ona to olewała, mówiła, że babcia się nie wkurzy itd. Uwierzyłam jej, jednak gdy wróciłyśmy przed 21 babcia nas strasznie opieprzyła... ale karę w postaci dodatkowych obowiązków dostałam tylko ja. Gdy ponownie doszło do takiej sytuacji, powiedziałam Karolinie, że ja wracam, bo nie chcę kary. Ona została. I co? Ponownie dostałam karę, bo zostawiłam Karolinkę samą na dworze nocą (w lecie przed 21!).
Poza tym babcia jak napisałam dostawała pieniądze na moje utrzymanie. Doszło kiedyś do naprawdę przykrej dla mnie sytuacji, że w domu nie było żadnego ciepłego posiłku. Babcia powiedziała, że idzie z Karoliną na pizzę i zapytała czy też chcę iść. Oczywiście poszłam i oczywiście musiałam zapłacić sama za siebie. Obiadów zresztą nie było dość często, babcia często dawała Karolinie pieniądze, żeby kupiła sobie obiad gdzieś na mieście, a dla mnie nie było nic. Standardem też było, że babcia kupowała wczorajszy chleb, po 2-3 bochenki i kazała go jeść dopóki nie zszedł, nawet gdy zaczął już pleśnieć. Karolina nie chciała, brała od niej pieniądze na drożdżówki czy inne rzeczy ze sklepiku szkolnego, a ja nie tylko musiałam sobie z nie płacić sama, ale jeszcze tylko ja słuchałam pretensji, że przeze mnie jedzenie się marnuje.
Opowiedziałam to mamie, gdy pojechałam do niej na Święta. Mama rozmówiła się z babcią, ta powiedziała, że robi co może z tych groszy, które dostaje od mamy. Mama więc zaczęła przesyłać jej więcej. Czy coś to zmieniło? Skąd. Do tego słuchałam jej pretensji, że ona mnie przyjęła jak rodzinę, a ja na nią donoszę. Poza tym niestety zaczęłam się kłócić z Karoliną, bo coraz częściej zrzucała na mnie swoje obowiązki, zabierała coraz więcej miejsca u nas w pokoju, w ogóle w nim nie sprzątała, podbierała mi kosmetyki, ciuchy bez pytania. Kiedyś gdy się pokłóciłyśmy babcia wkroczyła w roli sędzi i znalazła rozwiązanie - miałam przenieść się do salonu, który był pokojem przechodnim i w którym ona ciągle przesiadywała przez telewizorem, była tam tylko stara, rozkładana kanapa, nie było żadnej szafy ani nawet wolnych szafek na moje rzeczy.
Popłakałam się i zadzwoniłam do mamy, że już tam nie wytrzymam. Mama najpierw porozmawiała z babcią Karoliny, ale widząc, że mówię prawdę (babcia Karoliny zapytała co to za straszna obraza, żebym spała na kanapie w salonie, ona mi zwolni jedną szafkę, a jak będę chciała spać to ona wyłączy telewizor) zaczęła szukać rozwiązania na cito. Udało jej się dogadać ze znajomą, której wynajmowała mieszkanie, że zwolni mieszkanie za miesiąc, a ja do tego czasu miałam przyjechać do niej - szczęśliwie była to końcówka roku szkolnego i szkoła nie robiła problemu, że opuszczę ostatnie trzy tygodnie.
Potem mieszkałam już sama - oczywiście, mama miała pewne wątpliwości, ja zresztą też, ale było ok, spokojnie zdałam maturę i poszłam na studia. Mama wróciła kilka lat później.
Karolina wyjechała do rodziców za granicę po maturze. Ciekawe jest to, że gdy wyprowadziłam się od jej babci, jej rodzice byli śmiertelnie obrażeni na mamę i na mnie, że źle potraktowałyśmy babcię, a ona tak się starała...
Karolina oczywiście nie odzywała się do mnie w szkole i wszyscy plotkowali o tym, co się wydarzyło. Karolina mówiła, że robiłam jej babci same problemy i ona sama mnie wywaliła. Ogólnie babcia jest cudowną ciepłą, osobą, a ja jestem patologiczną niewdzięcznicą.
A potem jak tylko Karolina się od babci wyprowadziła zarówno Karolina jak i jej rodzice przestali się do niej odzywać...
rodzina znajomi
Ocena:
171
(181)
Komentarze