Odnośnie historii o dziadku, który zaczepił i zagadywał na ulicy.
Mam w sobie coś, co przyciąga wszelkiej maści świrów. Zawsze jak widzę na ulicy jakiegoś wariata, to musi podejść akurat do mnie i gadać.
Mam też tak, że nie cierpię gdy ktoś podchodzi do mnie za blisko podczas rozmowy. Nawet bliskie osoby i kumple, a co dopiero obcy. Świry z kolei mają tak, że zawsze pochodzą najbliżej jak tylko mogą i mówiąc przybliżają się tak, że czuję ich smród z pyska.
Zawsze w takiej sytuacji się odsuwam i mówię, żeby nie podchodzili.
- Gadaj sobie, ale dwa kroki ode mnie!
Zwłaszcza, że nie wiadomo jakie syfy to w sobie nosi.
Raz niestety zmuszony byłem użyć siły. Przyczepił się do mnie na ulicy jakiś świr, ewidentnie przećpany łeb. Pitoli jakieś farmazony i podchodzi coraz bliżej. Cofam się raz, drugi, trzeci, mówiąc cały czas, żeby przestał podchodzić. W końcu podszedł znowu i położył mi rękę na ramieniu. Tego było za wiele. Wykręciłem rękę i odsunąłem natręta kopem w dupę.
Zaczął patrzeć na mnie zdziwiony i robić dziwne miny, ale po kilku sekundach znowu idzie w moją stronę. No to już nie mówię, tylko krzyczę:
- PODEJDŹ K***A JESZCZE RAZ, TO ZATŁUKĘ JAK PSA!!!
Zatrzymał się i znowu robi dziwne miny, jakby próbował myśleć, ale styki w mózgu nie działają. Proces myślowy wchodzi na najwyższe obroty, więc motywuję:
- ZATŁUKĘ!!!
Pokrzywił się jeszcze chwilę, po czym bez słowa odwrócił i poszedł.
Przy okazji apel do normalnych ludzi. Nie podchodźcie zbyt blisko, gdy z kimś rozmawiacie. Większość ludzi tego nie lubi, ale nie każdy to powie, bo nie chce być uznany za niegrzecznego. Nie ma w tym nic niegrzecznego. Niegrzeczne jest włażenie na kogoś. Dwa kroki to absolutne minimum.
Mam w sobie coś, co przyciąga wszelkiej maści świrów. Zawsze jak widzę na ulicy jakiegoś wariata, to musi podejść akurat do mnie i gadać.
Mam też tak, że nie cierpię gdy ktoś podchodzi do mnie za blisko podczas rozmowy. Nawet bliskie osoby i kumple, a co dopiero obcy. Świry z kolei mają tak, że zawsze pochodzą najbliżej jak tylko mogą i mówiąc przybliżają się tak, że czuję ich smród z pyska.
Zawsze w takiej sytuacji się odsuwam i mówię, żeby nie podchodzili.
- Gadaj sobie, ale dwa kroki ode mnie!
Zwłaszcza, że nie wiadomo jakie syfy to w sobie nosi.
Raz niestety zmuszony byłem użyć siły. Przyczepił się do mnie na ulicy jakiś świr, ewidentnie przećpany łeb. Pitoli jakieś farmazony i podchodzi coraz bliżej. Cofam się raz, drugi, trzeci, mówiąc cały czas, żeby przestał podchodzić. W końcu podszedł znowu i położył mi rękę na ramieniu. Tego było za wiele. Wykręciłem rękę i odsunąłem natręta kopem w dupę.
Zaczął patrzeć na mnie zdziwiony i robić dziwne miny, ale po kilku sekundach znowu idzie w moją stronę. No to już nie mówię, tylko krzyczę:
- PODEJDŹ K***A JESZCZE RAZ, TO ZATŁUKĘ JAK PSA!!!
Zatrzymał się i znowu robi dziwne miny, jakby próbował myśleć, ale styki w mózgu nie działają. Proces myślowy wchodzi na najwyższe obroty, więc motywuję:
- ZATŁUKĘ!!!
Pokrzywił się jeszcze chwilę, po czym bez słowa odwrócił i poszedł.
Przy okazji apel do normalnych ludzi. Nie podchodźcie zbyt blisko, gdy z kimś rozmawiacie. Większość ludzi tego nie lubi, ale nie każdy to powie, bo nie chce być uznany za niegrzecznego. Nie ma w tym nic niegrzecznego. Niegrzeczne jest włażenie na kogoś. Dwa kroki to absolutne minimum.
nachalni świry
Ocena:
108
(132)
Komentarze