Przypomniało mi się po przeczytaniu https://piekielni.pl/91351.
Ładnych parę lat temu szedłem sobie z psem. Pies zdecydowanie obronny - z 7 kg żywej wagi, wówczas z 13 lat na karku, więc w razie czego trzeba go bronić. Nauczony przykrymi doświadczeniami wypatrywałem więc innych psów na horyzoncie, żeby zawczasu reagować.
Zobaczyłem w odległości jakichś 100m kobietę idącą przez łąkę, zdawało mi się, że koło niej w wysokiej trawie mignął mi psi ogon. Skupiłem więc wzrok w tamtym kierunku - co to za pies, czy się znamy...
- E, ty! Poje..ny jakiś jesteś? - słyszę niespodziewanie od tej pani.
- Co? - zdążyłem spytać
- Co się k..a gapisz po..ie? Spier..j! - oświadczyła niewiasta pokazując mi środkowy palec.
Wzruszyłem ramionami, popukałem się w czoło i poszedłem w kierunku domu odprowadzany stekiem wyzwisk.
Jakiś rok później - idę znowu z psem przez osiedle, przed sobą (tym razem wyraźnie) widzę małego, czarnego psa wlokącego się łapa za łapą. Kawałek za nim idzie kobieta - nie skojarzyłem jej nijak. Z przeciwka idzie starsza pani ze swoim yorkiem. Starsza pani spotyka się z małym czarnym, uśmiecha się do niego, zaczyna standardowe "o jaki ty śliczny" wyciągając rękę. W tym momencie kobieta się odpala i rozpoznaję głos i ton...
- Odpie*l się od mojego psa, stara babo! Swojego sobie macaj! Spie*j ode mnie! Durna prukwa!
Mijam się za chwilę ze starszą panią, wymieniamy zażenowane spojrzenia. Nasze psy się witają. Za chwilę dochodzę do małego czarnego, może to moja nadinterpretacja ale mam wrażenie, że jego wzrok mówi "jest mi strasznie smutno".
Parę razy jeszcze potem widziałem tą kobietę z tym psem na osiedlu. Pies za każdym razem wyglądał, jakby miał depresję.
Ładnych parę lat temu szedłem sobie z psem. Pies zdecydowanie obronny - z 7 kg żywej wagi, wówczas z 13 lat na karku, więc w razie czego trzeba go bronić. Nauczony przykrymi doświadczeniami wypatrywałem więc innych psów na horyzoncie, żeby zawczasu reagować.
Zobaczyłem w odległości jakichś 100m kobietę idącą przez łąkę, zdawało mi się, że koło niej w wysokiej trawie mignął mi psi ogon. Skupiłem więc wzrok w tamtym kierunku - co to za pies, czy się znamy...
- E, ty! Poje..ny jakiś jesteś? - słyszę niespodziewanie od tej pani.
- Co? - zdążyłem spytać
- Co się k..a gapisz po..ie? Spier..j! - oświadczyła niewiasta pokazując mi środkowy palec.
Wzruszyłem ramionami, popukałem się w czoło i poszedłem w kierunku domu odprowadzany stekiem wyzwisk.
Jakiś rok później - idę znowu z psem przez osiedle, przed sobą (tym razem wyraźnie) widzę małego, czarnego psa wlokącego się łapa za łapą. Kawałek za nim idzie kobieta - nie skojarzyłem jej nijak. Z przeciwka idzie starsza pani ze swoim yorkiem. Starsza pani spotyka się z małym czarnym, uśmiecha się do niego, zaczyna standardowe "o jaki ty śliczny" wyciągając rękę. W tym momencie kobieta się odpala i rozpoznaję głos i ton...
- Odpie*l się od mojego psa, stara babo! Swojego sobie macaj! Spie*j ode mnie! Durna prukwa!
Mijam się za chwilę ze starszą panią, wymieniamy zażenowane spojrzenia. Nasze psy się witają. Za chwilę dochodzę do małego czarnego, może to moja nadinterpretacja ale mam wrażenie, że jego wzrok mówi "jest mi strasznie smutno".
Parę razy jeszcze potem widziałem tą kobietę z tym psem na osiedlu. Pies za każdym razem wyglądał, jakby miał depresję.
pies psiarze
Ocena:
117
(137)
Komentarze