Trochę lżejsza historia o "zaczepiających" ludziach.
W klasie maturalnej pojechałam do Dużego Miasta na koncert ulubionego zespołu. Żeby złapać ostatni pociąg powrotny do domu, musiałam wyjść zanim koncert się skończył i pojechać autobusem miejskim na dworzec kolejowy. Była późna jesień, ok. 23, więc już było ciemno.
Droga do przystanku autobusowego była wzdłuż parku, na ulicy żywej duszy. Szłam szybko i po chwili słyszałam za sobą kroki. Gdy ja przyspieszyłam, ten ktoś też. Bałam się odwracać, myślałam, żeby się rzucić biegiem na przystanek, ale bałam sie, że ktoś mnie i tak dogoni i się na mnie rzuci.
W tej chwili usłyszałam, że ktoś już jest bardzo blisko i woła "Przepraszam, ale idziesz na przystanek? Sam się strasznie boję".
Chłopak, nieco młodszy ode mnie, rzeczywiście wyglądał jakby się miał rozpłakać. Ktoś miał po niego przyjechać, ale coś się stało (nie pamiętam już), więc musiał jednak wracać pociągiem.
Pojechaliśmy razem na dworzec, okazało się nawet, że mamy jakiegoś wspólnego znajomego. W razie pytań nie było żadnej kontynuacji znajomości, nigdy więcej go nie widziałam :)
A ja już sobie następnym razem zorganizowałam nocleg u koleżanki w dużym mieście, żeby nie wracać samej nocą.
W klasie maturalnej pojechałam do Dużego Miasta na koncert ulubionego zespołu. Żeby złapać ostatni pociąg powrotny do domu, musiałam wyjść zanim koncert się skończył i pojechać autobusem miejskim na dworzec kolejowy. Była późna jesień, ok. 23, więc już było ciemno.
Droga do przystanku autobusowego była wzdłuż parku, na ulicy żywej duszy. Szłam szybko i po chwili słyszałam za sobą kroki. Gdy ja przyspieszyłam, ten ktoś też. Bałam się odwracać, myślałam, żeby się rzucić biegiem na przystanek, ale bałam sie, że ktoś mnie i tak dogoni i się na mnie rzuci.
W tej chwili usłyszałam, że ktoś już jest bardzo blisko i woła "Przepraszam, ale idziesz na przystanek? Sam się strasznie boję".
Chłopak, nieco młodszy ode mnie, rzeczywiście wyglądał jakby się miał rozpłakać. Ktoś miał po niego przyjechać, ale coś się stało (nie pamiętam już), więc musiał jednak wracać pociągiem.
Pojechaliśmy razem na dworzec, okazało się nawet, że mamy jakiegoś wspólnego znajomego. W razie pytań nie było żadnej kontynuacji znajomości, nigdy więcej go nie widziałam :)
A ja już sobie następnym razem zorganizowałam nocleg u koleżanki w dużym mieście, żeby nie wracać samej nocą.
Park
Ocena:
59
(71)
Komentarze