Mam męża, dwójkę małych dzieci (niemowlak i przedszkolak) i niecałe 30 lat.
I mam mamę złotą radę.
A najlepsze rady są mi udzielane na temat zdrowia moich maluchów.
1. Młody miał biegunkę i wymiotował. „Daj mu więcej jeść, bo schudnie”. „To na pewno rotawirus, weź mu stolec na badanie”. „Idźcie do pediatry, niech go zbada”. „Nie zakładaj mu pampersa, bo się przyzwyczai!” (Młody miał wtedy 3 lata, a biegunkę tak okropną, że stolec kapał mu z pupy i pampers był konieczny.)
2. Odparzenia pupy. „Nie smaruj go tormentiolem, bo to ma w sobie boraks, który powoduje upośledzenie!” W tym samym czasie afta w buzi. „Posmaruj mu to aftinem!” (Główny składnik aphtinu to boraks.)
3. Jedzenie. „Jak on może tak jeść… przecież on nic nie je. Musisz go zagadywać, chodzić z nim, zabawiać, żeby jadł!”
4. Seplenienie w wieku 2 lat. „Musisz mu podciąć wędzidełko, to od tego nie mówi RRRRR.”
5. Prosta infekcja wirusowa GDO. „Idź do pediatry po antybiotyk”.
6. Zapalenie spojówek. „Zakrop mu oczy biodacyną!”.
7. Rozwój. „Idź z nim do psychologa, może ma autyzm”. (Nie, nie miał ŻADNEJ cechy, która wskazywałaby do zaburzenia ze spektrum).
I to nie jest tak, że słyszę kilka rad i koniec. To są mantry, zapętlenia, zacięta płyta… Co chwilę coś nowego. A każda próba pokazania, że to są złe rady, kończy się fochem.
Natomiast każda moja porada na temat zdrowia moich rodziców kwitowana jest krótkim „dobra, dobra”.
A jakbyście się pytali gdzie tu piekielność, to jestem lekarzem, a moja mama filologiem.
I mam mamę złotą radę.
A najlepsze rady są mi udzielane na temat zdrowia moich maluchów.
1. Młody miał biegunkę i wymiotował. „Daj mu więcej jeść, bo schudnie”. „To na pewno rotawirus, weź mu stolec na badanie”. „Idźcie do pediatry, niech go zbada”. „Nie zakładaj mu pampersa, bo się przyzwyczai!” (Młody miał wtedy 3 lata, a biegunkę tak okropną, że stolec kapał mu z pupy i pampers był konieczny.)
2. Odparzenia pupy. „Nie smaruj go tormentiolem, bo to ma w sobie boraks, który powoduje upośledzenie!” W tym samym czasie afta w buzi. „Posmaruj mu to aftinem!” (Główny składnik aphtinu to boraks.)
3. Jedzenie. „Jak on może tak jeść… przecież on nic nie je. Musisz go zagadywać, chodzić z nim, zabawiać, żeby jadł!”
4. Seplenienie w wieku 2 lat. „Musisz mu podciąć wędzidełko, to od tego nie mówi RRRRR.”
5. Prosta infekcja wirusowa GDO. „Idź do pediatry po antybiotyk”.
6. Zapalenie spojówek. „Zakrop mu oczy biodacyną!”.
7. Rozwój. „Idź z nim do psychologa, może ma autyzm”. (Nie, nie miał ŻADNEJ cechy, która wskazywałaby do zaburzenia ze spektrum).
I to nie jest tak, że słyszę kilka rad i koniec. To są mantry, zapętlenia, zacięta płyta… Co chwilę coś nowego. A każda próba pokazania, że to są złe rady, kończy się fochem.
Natomiast każda moja porada na temat zdrowia moich rodziców kwitowana jest krótkim „dobra, dobra”.
A jakbyście się pytali gdzie tu piekielność, to jestem lekarzem, a moja mama filologiem.
Dom
Ocena:
178
(196)
Komentarze