Szerszenie mi się zalęgły - codziennie latają koło domu, wlatują do domu, trzeba tłuc (i uważać). Po dłuższych poszukiwaniach okazało się, że dranie zrobiły sobie gniazdo w ścianie domu - a w zasadzie między ociepleniem (styropianem) a murem.
Szerszeń niebezpieczne bydlę, zwłaszcza w kupie. W przypadku budynków użyteczności publicznej w takich sytuacjach interweniują strażacy, ale w prywatnych domach nie.
Szukam w sieci - firm zajmujących się takimi rzeczami jest w mojej okolicy sporo. W ubiegły poniedziałek (24 czerwca) dzwonię do jednego gościa. Brzmi profesjonalnie, tłumaczy, co trzeba zrobić i ile to będzie kosztowało. Zgadzam się. Umawiamy się na czwartek, między 12:00 a 15:00, on wcześniej zadzwoni. W porządku, pracuję w domu, takie ramy czasowe mi nie przeszkadzają.
Przychodzi czwartek. Południe… Pierwsza… Druga… Trzecia… Nie ma go, nie dzwoni. Wpół do czwartej ja dzwonię do niego. Nie odbiera. No OK, myślę, może właśnie ma jakąś trudną akcję gdzieś indziej. Poczekam.
Dzwonię ponownie koło 17:00. Nie odbiera.
Później jeszcze dwa telefony, ostatni koło 19:00. Nie odbiera.
Piszę SMS (grzecznie), z pytaniem co się stało, że byliśmy umówieni i jak się możemy umówić inaczej. Zero odzewu.
Czekam do piątkowego południa. Zero odzewu. Skreślam gościa w myślach, znajduję inną firmę. Umawiam się - cena wyższa o 50 zł, ale OK. Będą w sobotę koło południa. Wysyłam SMSem dokładny adres, dołączając grzeczną prośbę, żeby W RAZIE CZEGO dali znać, że nie przyjadą albo się spóźnią.
Sobota (dziś). Południe. Pierwsza. Druga. Po drugiej dzwonię. Gość odbiera po chyba ósmym sygnale. – Gdzie, w G.? - pyta znudzonym głosem. – W G. to my już dziś byliśmy, wcześniej.
No ale przecież byliśmy umówieni? Koło południa? – Aaa, ale ja do pana dzwoniłem i pan nie odbierał - kłamie w żywe oczy (siedzę w domu, telefon mam przy sobie, na pocztę też się nikt nie nagrał).
OK, dziękuję, do widzenia, poszukam kogoś innego, z niepoważnymi ludźmi interesów nie będę robił, bo jeśli ich kompetencje są równie wysokie, jak ich etyka zawodowa, to ja sobie odpuszczę.
Trzecia firma. Cena ciut niższa niż w pierwszej. Mają przyjechać koło 17:00. Trzymajcie kciuki…
Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Pierwszy - nie odbiera telefonów, nie oddzwania, serio? Co to za dziecinada? Nawet jak z jakichś powodów nie można przyjechać, to minimum profesjonalizmu wymagałoby jednak klienta o tym uprzedzić, prawda?
Drugi - olewa, nie zjawia się, a jak dzwonię, to zamiast powiedzieć uczciwie "Przepraszam, coś nam wypadło / nie zdążyliśmy / zapomnieliśmy, na kiedy możemy się umówić" - kłamie w żywe oczy (czy raczej w żywe uszy).
I nie jest tak, że w okolicy jest jedna firma, nie ma konkurencji i można traktować klientów "per noga".
Poczułem się jak w czasach PRL…
EDIT - trzy godziny później:
Trzeci pan od szerszeni - młody gość - przyjechał punktualnie, swoje zrobił szybko i fachowo, powiedział, na co uważać etc. Zapłaciłem i pojechał. Gdybym jeszcze kiedyś miał podobny problem: zgadnijcie, do której z trzech firm zadzwonię…?
Szerszeń niebezpieczne bydlę, zwłaszcza w kupie. W przypadku budynków użyteczności publicznej w takich sytuacjach interweniują strażacy, ale w prywatnych domach nie.
Szukam w sieci - firm zajmujących się takimi rzeczami jest w mojej okolicy sporo. W ubiegły poniedziałek (24 czerwca) dzwonię do jednego gościa. Brzmi profesjonalnie, tłumaczy, co trzeba zrobić i ile to będzie kosztowało. Zgadzam się. Umawiamy się na czwartek, między 12:00 a 15:00, on wcześniej zadzwoni. W porządku, pracuję w domu, takie ramy czasowe mi nie przeszkadzają.
Przychodzi czwartek. Południe… Pierwsza… Druga… Trzecia… Nie ma go, nie dzwoni. Wpół do czwartej ja dzwonię do niego. Nie odbiera. No OK, myślę, może właśnie ma jakąś trudną akcję gdzieś indziej. Poczekam.
Dzwonię ponownie koło 17:00. Nie odbiera.
Później jeszcze dwa telefony, ostatni koło 19:00. Nie odbiera.
Piszę SMS (grzecznie), z pytaniem co się stało, że byliśmy umówieni i jak się możemy umówić inaczej. Zero odzewu.
Czekam do piątkowego południa. Zero odzewu. Skreślam gościa w myślach, znajduję inną firmę. Umawiam się - cena wyższa o 50 zł, ale OK. Będą w sobotę koło południa. Wysyłam SMSem dokładny adres, dołączając grzeczną prośbę, żeby W RAZIE CZEGO dali znać, że nie przyjadą albo się spóźnią.
Sobota (dziś). Południe. Pierwsza. Druga. Po drugiej dzwonię. Gość odbiera po chyba ósmym sygnale. – Gdzie, w G.? - pyta znudzonym głosem. – W G. to my już dziś byliśmy, wcześniej.
No ale przecież byliśmy umówieni? Koło południa? – Aaa, ale ja do pana dzwoniłem i pan nie odbierał - kłamie w żywe oczy (siedzę w domu, telefon mam przy sobie, na pocztę też się nikt nie nagrał).
OK, dziękuję, do widzenia, poszukam kogoś innego, z niepoważnymi ludźmi interesów nie będę robił, bo jeśli ich kompetencje są równie wysokie, jak ich etyka zawodowa, to ja sobie odpuszczę.
Trzecia firma. Cena ciut niższa niż w pierwszej. Mają przyjechać koło 17:00. Trzymajcie kciuki…
Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Pierwszy - nie odbiera telefonów, nie oddzwania, serio? Co to za dziecinada? Nawet jak z jakichś powodów nie można przyjechać, to minimum profesjonalizmu wymagałoby jednak klienta o tym uprzedzić, prawda?
Drugi - olewa, nie zjawia się, a jak dzwonię, to zamiast powiedzieć uczciwie "Przepraszam, coś nam wypadło / nie zdążyliśmy / zapomnieliśmy, na kiedy możemy się umówić" - kłamie w żywe oczy (czy raczej w żywe uszy).
I nie jest tak, że w okolicy jest jedna firma, nie ma konkurencji i można traktować klientów "per noga".
Poczułem się jak w czasach PRL…
EDIT - trzy godziny później:
Trzeci pan od szerszeni - młody gość - przyjechał punktualnie, swoje zrobił szybko i fachowo, powiedział, na co uważać etc. Zapłaciłem i pojechał. Gdybym jeszcze kiedyś miał podobny problem: zgadnijcie, do której z trzech firm zadzwonię…?
usuwanie owadów usługi nieodpowiedzialność
Ocena:
176
(186)
Komentarze