Upał zabija. Nie, to nie żadna przenośnia, jestem przerażona, zrozpaczona i nie wiem, co mam robić...
Moja sunia, Kruszyna, ma ponad 16 lat. Oprócz tego ma chore serce i nerki, no ogólnie nie jest z nią najlepiej.
Kilka dni temu odebrałam telefon od córki, spanikowanym tonem wykrzyczała mi w słuchawkę, że Kruszyna na spacerze położyła się na trawie, leży, piszczy i nie chce wstać.
Byłam w pracy, ale w drugiej, dodatkowej, więc po sprawdzeniu gdzie i do kogo jeszcze mam się udać wykonałam telefon, że sorry, ale dzisiaj nie przyjdę, przyjechałam do domu w celu udania się z psem do weta (na szczęście wstała, załatwiła się jeszcze i wróciła do domu). Ponieważ byłam po 12 godzinach "nocki" + kilku godzinach pracy dodatkowej, nie poszłam z nią od razu, tylko chwilę odpoczęłam, wychodząc z założenia (jak się potem okazało, bardzo słusznego), że dwie godziny w tą czy w tą to żadna różnica, a nie będę psiesiątka na ten upał ciągnęła.
Kruszyna spacerek powitała z nieodmiennym entuzjazmem, niestety chwilę po wyjściu z domu przewróciła się na środku parkingu, skomlała głośno i żałośnie i mimo, że wcześniej załatwiła się na trawniku, posiusiała się na tym betonowym parkingu. Przerażona i spanikowana wzięłam ją na ręce i zaniosłam do weta (na szczęście mamy blisko).
No cóż, upały są zabójcze dla "sercowców". Dostałam absolutny zakaz wychodzenia z Kruszyną w ciągu dnia, kiedy upał "dobija", tylko rano i wieczorem, ewentualnie jak mi się chce, to mogę w nocy. No mnie nie tyle, że się chce, ale mogę to zrobić, niestety dla Kruszyny noc jest od spania (w sumie teraz to już każda pora jest dla niej "od spania").
No dobra, nie ma sprawy. Tylko, że psu w takie upały bardzo się chce pić, więc pije. Jak wypije, to chce sikać. I piszczy mi, że chce wyjść... I co ja mam zrobić??? Ograniczać jej wodę czy "przetrzymywać" z pełnym pęcherzem do czasu, aż upał zelżeje i można będzie z nią wyjść?
W sumie to pytanie retoryczne, tak się tylko chciałam wyżalić... Na razie zamierzam kupić maty do sikania dla szczeniaków i trudno, niech sika w domu. A prognozy pogody na najbliższe dni nie nastrajają optymistycznie...
P.S. Jakby ktoś miał pomysł, że w takiej sytuacji należy psa już uśpić - ona nie cierpi, nic jej nie boli, jest po prostu słabiutka, ale komfort jej życia niewiele się obniżył, żyje sobie, śpi i JEST. Czy dlatego mam ją zabić, bo jej funkcjonowanie stało się DLA MNIE uciążliwe? Przy każdej wizycie u weta pytam, jak Kruszyna odczuwa swoja chorobę, jeśli mi powie, że boli ją i cierpi, wtedy rozważę uśpienie. Teraz nie.
Moja sunia, Kruszyna, ma ponad 16 lat. Oprócz tego ma chore serce i nerki, no ogólnie nie jest z nią najlepiej.
Kilka dni temu odebrałam telefon od córki, spanikowanym tonem wykrzyczała mi w słuchawkę, że Kruszyna na spacerze położyła się na trawie, leży, piszczy i nie chce wstać.
Byłam w pracy, ale w drugiej, dodatkowej, więc po sprawdzeniu gdzie i do kogo jeszcze mam się udać wykonałam telefon, że sorry, ale dzisiaj nie przyjdę, przyjechałam do domu w celu udania się z psem do weta (na szczęście wstała, załatwiła się jeszcze i wróciła do domu). Ponieważ byłam po 12 godzinach "nocki" + kilku godzinach pracy dodatkowej, nie poszłam z nią od razu, tylko chwilę odpoczęłam, wychodząc z założenia (jak się potem okazało, bardzo słusznego), że dwie godziny w tą czy w tą to żadna różnica, a nie będę psiesiątka na ten upał ciągnęła.
Kruszyna spacerek powitała z nieodmiennym entuzjazmem, niestety chwilę po wyjściu z domu przewróciła się na środku parkingu, skomlała głośno i żałośnie i mimo, że wcześniej załatwiła się na trawniku, posiusiała się na tym betonowym parkingu. Przerażona i spanikowana wzięłam ją na ręce i zaniosłam do weta (na szczęście mamy blisko).
No cóż, upały są zabójcze dla "sercowców". Dostałam absolutny zakaz wychodzenia z Kruszyną w ciągu dnia, kiedy upał "dobija", tylko rano i wieczorem, ewentualnie jak mi się chce, to mogę w nocy. No mnie nie tyle, że się chce, ale mogę to zrobić, niestety dla Kruszyny noc jest od spania (w sumie teraz to już każda pora jest dla niej "od spania").
No dobra, nie ma sprawy. Tylko, że psu w takie upały bardzo się chce pić, więc pije. Jak wypije, to chce sikać. I piszczy mi, że chce wyjść... I co ja mam zrobić??? Ograniczać jej wodę czy "przetrzymywać" z pełnym pęcherzem do czasu, aż upał zelżeje i można będzie z nią wyjść?
W sumie to pytanie retoryczne, tak się tylko chciałam wyżalić... Na razie zamierzam kupić maty do sikania dla szczeniaków i trudno, niech sika w domu. A prognozy pogody na najbliższe dni nie nastrajają optymistycznie...
P.S. Jakby ktoś miał pomysł, że w takiej sytuacji należy psa już uśpić - ona nie cierpi, nic jej nie boli, jest po prostu słabiutka, ale komfort jej życia niewiele się obniżył, żyje sobie, śpi i JEST. Czy dlatego mam ją zabić, bo jej funkcjonowanie stało się DLA MNIE uciążliwe? Przy każdej wizycie u weta pytam, jak Kruszyna odczuwa swoja chorobę, jeśli mi powie, że boli ją i cierpi, wtedy rozważę uśpienie. Teraz nie.
upały
Ocena:
99
(123)
Komentarze