Czuję się bezradna i potrzebuję się wyżalić.
Jakiś czas temu pisałam tutaj historię o sąsiadach, którzy zostawiają rzeczy swojego dziecka na korytarzu (wózek, w zimie sanki, potem rowerek/hulajnogę). Ponieważ nie mam konta to nie wskażę teraz linka do tej historii, nie pamiętam nawet, jak się podpisałam. Niemniej jednak wspominałam o tym, że głupio mi donosić, żeby potem nie mieli do mnie pretensji. W komentarzach użytkownicy zachęcali mnie, by nie być biernym i całą sprawę zgłosić. Jednak wciąż się tego obawiałam, aż do dnia, gdy do dziecięcych rzeczy dołączyły rowery dla dorosłych. Na początku stały dwa, potem już tylko jeden. Ale fakt, że sąsiedzi zagracają klatkę coraz bardziej, zmotywował mnie by w końcu podjąć jakieś działania.
Napisałam więc do administratora budynku, wysłałam zdjęcia i poprosiłam o interwencję w tej sprawie. Administrator odpisał, że zobaczy co może zdziałać, a potem nie dawał żadnej kolejnej odpowiedzi. Rzeczy jak stały, tak stały.
Wyjechałam potem na urlop dwutygodniowy. Po powrocie musiałam skontaktować się z administratorem jeszcze w zupełnie innej sprawie (też piekielnej, ale nie aż do tego stopnia, by ją opisywać na tym portalu) i przy okazji wspomniałam, że rowery dalej stoją.
Dostałam odpowiedź od administratora, że nie ma on środków prawnych, by zmusić sąsiadów, by rowery usunęli.
Uznałam więc, że czas na kolejny krok i kontakt ze strażą miejską. Jednak jestem osobą, która bardzo boi się dzwonić i jeśli nie muszę to tego unikam. Napisałam więc do sekretariatu Straży Miejskiej, wysłałam zdjęcia (te, które wcześniej wysyłałam do administratora, a także aktualne).
Dostałam odpowiedź, w której dowiedziałam się, że:
1. Straż Miejska nie jest odpowiednim podmiotem do zgłaszania takiej sprawy, powinno zostać to zgłoszone na Straż Pożarną lub Policję - ok, jasne, to mogłabym w sumie zrobić, ale:
2. Z przesłanych przeze mnie zdjęć nie wynika jednoznacznie, że rowery blokują drogę ewakuacyjną - do tej pory myślałam, że nie można zostawiać nic na klatce, nawet małych rzeczy, ale widocznie Straż Ma inne zdanie.
3. Działania w tej sprawie powinien podjąć administrator budynku, bo na nim spoczywają obowiązki prawne w zakresie ochrony przeciwpożarowej.
No i głównie ten ostatni punkt sprawia, że zaczynam się czuć bezsilna, bo mogę próbować pisać czy, w najgorszym przypadku, dzwonić np. na Straż Pożarną, ale jak oni też stwierdzą, że powinien był się zająć tym administrator to będzie mi głupio. A jeśli w ogóle uznają, że robię dramę o nic i te rowery sobie mogą stać to jeszcze mogę ja zarobić mandat.
Jakieś porady, sugestie, cokolwiek?
Jakiś czas temu pisałam tutaj historię o sąsiadach, którzy zostawiają rzeczy swojego dziecka na korytarzu (wózek, w zimie sanki, potem rowerek/hulajnogę). Ponieważ nie mam konta to nie wskażę teraz linka do tej historii, nie pamiętam nawet, jak się podpisałam. Niemniej jednak wspominałam o tym, że głupio mi donosić, żeby potem nie mieli do mnie pretensji. W komentarzach użytkownicy zachęcali mnie, by nie być biernym i całą sprawę zgłosić. Jednak wciąż się tego obawiałam, aż do dnia, gdy do dziecięcych rzeczy dołączyły rowery dla dorosłych. Na początku stały dwa, potem już tylko jeden. Ale fakt, że sąsiedzi zagracają klatkę coraz bardziej, zmotywował mnie by w końcu podjąć jakieś działania.
Napisałam więc do administratora budynku, wysłałam zdjęcia i poprosiłam o interwencję w tej sprawie. Administrator odpisał, że zobaczy co może zdziałać, a potem nie dawał żadnej kolejnej odpowiedzi. Rzeczy jak stały, tak stały.
Wyjechałam potem na urlop dwutygodniowy. Po powrocie musiałam skontaktować się z administratorem jeszcze w zupełnie innej sprawie (też piekielnej, ale nie aż do tego stopnia, by ją opisywać na tym portalu) i przy okazji wspomniałam, że rowery dalej stoją.
Dostałam odpowiedź od administratora, że nie ma on środków prawnych, by zmusić sąsiadów, by rowery usunęli.
Uznałam więc, że czas na kolejny krok i kontakt ze strażą miejską. Jednak jestem osobą, która bardzo boi się dzwonić i jeśli nie muszę to tego unikam. Napisałam więc do sekretariatu Straży Miejskiej, wysłałam zdjęcia (te, które wcześniej wysyłałam do administratora, a także aktualne).
Dostałam odpowiedź, w której dowiedziałam się, że:
1. Straż Miejska nie jest odpowiednim podmiotem do zgłaszania takiej sprawy, powinno zostać to zgłoszone na Straż Pożarną lub Policję - ok, jasne, to mogłabym w sumie zrobić, ale:
2. Z przesłanych przeze mnie zdjęć nie wynika jednoznacznie, że rowery blokują drogę ewakuacyjną - do tej pory myślałam, że nie można zostawiać nic na klatce, nawet małych rzeczy, ale widocznie Straż Ma inne zdanie.
3. Działania w tej sprawie powinien podjąć administrator budynku, bo na nim spoczywają obowiązki prawne w zakresie ochrony przeciwpożarowej.
No i głównie ten ostatni punkt sprawia, że zaczynam się czuć bezsilna, bo mogę próbować pisać czy, w najgorszym przypadku, dzwonić np. na Straż Pożarną, ale jak oni też stwierdzą, że powinien był się zająć tym administrator to będzie mi głupio. A jeśli w ogóle uznają, że robię dramę o nic i te rowery sobie mogą stać to jeszcze mogę ja zarobić mandat.
Jakieś porady, sugestie, cokolwiek?
Blok
Ocena:
80
(104)
Komentarze