Pracuję w instytucji bankowej.
Do moich zadań należy między innymi realizacja przelewów klientów - przelewy za rachunki, czy też po prostu przelewy na konta prywatne klientów.
I tak oto nadszedł zeszły piątek.
Klientka przyszła do mojej placówki kilka minut po godzinie 16.
Poprosiła o przelanie jej środków (załóżmy z Santandera) na konto w Credit Agricole.
Numer rachunku sprawdzony kilka razy, bo jednak żal byłoby ze swoich pieniędzy pokrywać stratę, gdyby doszło do pomyłki, a procedury zwrotu nieraz trwają i 48 godzin.
No i już, numer się zgadza, ostatni klik i przelew poszedł.
Jak wiecie, banki mają swoje określone godziny sesji wychodzących i przychodzących.
I co dalej?
Ano skarga.
Skarga dzisiaj, w poniedziałek o godzinie 7.
Skarga na mnie do Centrali.
Bo moją winą jest, że Credit Agricole nie zaksięgował klientce przelewu w piątek wieczorem.
Bo ja, pracując w Santander, powinnam mieć magiczne moce, rzucać zaklęcie "Hator, hator!" i sprawiać, że bank szybciej przyjmie przelew.
Do moich zadań należy między innymi realizacja przelewów klientów - przelewy za rachunki, czy też po prostu przelewy na konta prywatne klientów.
I tak oto nadszedł zeszły piątek.
Klientka przyszła do mojej placówki kilka minut po godzinie 16.
Poprosiła o przelanie jej środków (załóżmy z Santandera) na konto w Credit Agricole.
Numer rachunku sprawdzony kilka razy, bo jednak żal byłoby ze swoich pieniędzy pokrywać stratę, gdyby doszło do pomyłki, a procedury zwrotu nieraz trwają i 48 godzin.
No i już, numer się zgadza, ostatni klik i przelew poszedł.
Jak wiecie, banki mają swoje określone godziny sesji wychodzących i przychodzących.
I co dalej?
Ano skarga.
Skarga dzisiaj, w poniedziałek o godzinie 7.
Skarga na mnie do Centrali.
Bo moją winą jest, że Credit Agricole nie zaksięgował klientce przelewu w piątek wieczorem.
Bo ja, pracując w Santander, powinnam mieć magiczne moce, rzucać zaklęcie "Hator, hator!" i sprawiać, że bank szybciej przyjmie przelew.
Ocena:
111
(123)
Komentarze