Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91462

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opisana poniżej sytuacja miała miejsce kilka lat temu. Firma już nie istnieje, a jej pracownicy rozjechali się po przysłowiowym świecie. Bohaterami opowieści są Adam (mój kuzyn) i Tomek jego kolega z firmy oraz pracujące z nimi koleżanki. Adam z Tomkiem poznali się w pracy i bardzo szybko zaprzyjaźnili. Łączyła ich bowiem pasja do sportów walki, które trenowali od dziecka. Byli w tym samym wieku i obydwu dopadła wówczas tzw. proza życia. Żony, dzieci, budowa domów poza miastem. Na treningi w klubach o ustalonych porach, po prostu nie starczało im czasu. Obydwaj, jak to ujął Adam w rozmowie ze mną, zaczęli lekko rdzewieć, choć starali się utrzymywać formę i ćwiczyć indywidualnie. Ale każdy, kto choć liznął sporty walki, doskonale wie, że żaden worek, czy też manekin nie zastąpi sparring partnera. Razem ćwiczyć nie mogli, gdyż mieszkali w miejscowościach położonych na dwóch różnych końcach wielkiego miasta.

Pewnego roku tuż obok ich firmy, oddano do użytku nowoczesny biurowiec z lokalami użytkowymi na parterze i pierwszym piętrze. W biurowcu otwarto fitness klub, w którym oprócz tradycyjnego żelastwa były też salki dedykowane innym aktywnościom, w tym świetnie wyposażona salka do sportów walki. Klub był otwarty od 06:00, co dawało Adamowi i Tomkowi możliwość treningów przed stawieniem się do pracy. Z możliwości tej skwapliwie skorzystali i zaczęli się umawiać na wspólne treningi. Wcześniej uprawiali różne sporty walki, ale mieli też wspólny mianownik, w postaci boksu, który to sport każdy z nich trenował kilka lat. Oczywiście ćwiczyli też i inne techniki, nie tylko bokserskie, ale w uproszczeniu powiedzmy, że tak średnio 2 razy w tygodniu boksowali sobie na tej salce.

Ich aktywność nie umknęła oczywiście uwadze innych pracowników firmy. Szybko zauważyli, że Adam z Tomkiem nagle zaczęli przychodzić do pracy razem, a na dodatek z przewieszonymi przez ramię dużymi torbami sportowymi. Ciekawscy pracownicy dopytywali się, co robią, gdzie, jak itp. Nie było żadnych powodów aby ukrywać, że trenują sobie we dwóch boks w znajdującym się obok klubie. Potem koleżanki i koledzy troszkę sobie z nich pożartowali, ale jak to bywa po pewnym czasie wszystko ucichło. No i tak sobie chłopaki przez wiele miesięcy w spokoju trenowali.

Wiosną pewnego roku, w pokoju socjalnym zostali jednak zaczepieni przez 3 koleżanki. Zaczęło się od tego, czy nadal trenują boks, a kiedy potwierdzili, jedna z nich zaczęła opowiadać jak to jej kuzynka od pół roku trenuje, jak schudła, jaka zadowolona i inne tam takie achy i ochy. W końcu koleżanki stwierdziły, że one też chcą trenować boks. Adam powiedział, że w klubie odbywają się zajęcia grupowe, ale nie wie w jakie dni i w jakich godzinach, ale wszystko jest na stronie internetowej.

Foch nr 1 (taki maluteńki) – ale one chcą trenować przed pracą, z Adamem i Tomkiem, bo po pracy to dzieci, mężowie itp.
Adam poinformował, że o 06:00 kiedy oni przychodzą, nigdy nie spotkał tam żadnego trenera od boksu i oni sobie z Tomkiem sami trenują.

Foch nr 2 (malutki) – ale im właśnie chodzi o to, żeby Adam i Tomek je trenowali!
Tomek zadał krótkie pytanie, czy którakolwiek z nich trenowała kiedyś boks, albo inny podobny sport walki.

Foch nr 3 (nadal malutki) – NIE! Ale jakie to ma znaczenie, kuzynka też nie trenowała jeszcze pół roku wcześniej, a teraz trenuje.
Tomek zaczął wyjaśniać, że ma gdyż oznacza, że wszystkiego trzeba je będzie uczyć od podstaw, czyli postawy, gardy, poruszania się, zadawania ciosów i obron, a to zajmie nie mniej niż 3 miesiące, co oznacza dla niego i Adama, że przez ten czas sami nie będą mogli trenować. A tak poza tym, żaden z nich nie jest trenerem!

Foch nr 4 (pokaźny) – przecież wystarczy żeby jeden je uczył! Drugi może sobie trenować.
Tu chłopaki zaczęli wyjaśniać, że to nie na tym polega, że trenować samemu to sobie mogą u siebie w domach, gdyż u każdego w garażu wiszą worki i gruszki bokserskie.

Foch nr 5 (potężny) – one się czują obrażone, bo tak na nich liczyły, a oni nie chcą koleżankom pomóc.
Dla świętego spokoju Tomek podał im namiary na jakiegoś kumpla, trenera z uprawnieniami PZB.

Następnego dnia w pracy.
Foch nr 6 (potężny) – zadzwoniły do tego trenera, a on zażyczył sobie dużo większe pieniądze, niźli kuzynka płaci w swoim klubie i Tomek im specjalnie podał te namiary, na złość itd., a potem wróciły pretensje z dnia poprzedniego, czyli że chłopaki są źli i niedobrzy i nie chcą im pomóc.
Tomek uznał, że tłumaczenie dlaczego więcej się płaci za treningi w grupie 3 osób, niż 30 osób nie ma sensu, ale zdenerwowała go ta gadanina o pomocy, więc powiedział, ze ok on im pomoże i poprowadzi treningi, ale prosi je o pomoc w pieleniu ogródka tzn. raz w tygodniu jedna z nich do niego przyjedzie i będzie pielić. Taki barter.

Foch nr 7 (ARMAGEDON) – ONE!!! PIELIĆ!!! Co on sobie w ogóle myśli, za kogo się uważa itp.

Kolejny dzień w pracy.
Adam i Tomek dostali maila od kierowniczki innego wydziału, aby przyszli do niej na określoną godzinę. Ponieważ ta kierowniczka była przełożoną dwóch z trzech chcących trenować pań, Tomek stwierdził, że znów będą męczeni w sprawie treningów. Adam uznał, że to niemożliwe i pewnie chodzi o jakiś projekt wymagający ich konsultacji. Okazało się, że Tomek miał rację.

Zaczęło się od jakiejś gadki o tym, że w firmie jesteśmy jedną wielką rodziną, że należy sobie pomagać, a skończyło na namawianiu chłopaków, aby poprowadzili te treningi. Adamowi odebrało mowę, ale Tomek zachował się przytomnie i zapytał czy prezes zaakceptował to, że kilka osób w godzinach pracy będzie sobie chodziło trenować, gdyż jak zrozumiał chodzi o treningi w godzinach pracy, bo nawet przez myśl mu nie przeszło, że pani kierowniczka usiłuje dysponować ich prywatnym czasem. Kierowniczkę zatkało. Rozmowa trwała jeszcze chwile i aby nie przedłużać, stanęło na tym, że chłopaki poprowadzą paniom jeden trening, tak aby mogły zobaczyć jak takie bokserskie treningi wyglądają.
Koniec końców Adam i Tomek umówili się na ten jednorazowy trening.

Przed treningiem zrobili taki mały wywiad odnośnie sportów uprawianych przez panie i w odpowiedzi usłyszeli opowieści o zumbach, pilatesach, bieganiu, jeździe na rowerze i grze w ping ponga.
Po 10 minutach rozgrzewki, panie zaczęły oddychać pachami co oznaczało, że gadanie o ich aktywnościach fizycznych było mocno przesadzone. Chłopaki przeszli więc do jakiegoś tam pokazu technik bokserskich, dając paniom czas na odpoczynek. Potem zrobili jeszcze zajęcia z pozycji bokserskiej i trzymania gardy i po 40 minutach chcieli kończyć. Panie się jednak oburzyły, że co tak szybko, że kuzynka opowiadała o takich bądź innych ćwiczeniach, a oni im nic z tego nie pokazali. Adam lojalnie uprzedził, że będą miały zakwasy, a to nic przyjemnego, ale panie się uparły. Poprowadzili więc trening jeszcze 30 min.

Następnego dnia wszystko odbyło się zgodnie z przewidywaniami Adama tzn. panie dostały zakwasów. Jedna wzięła urlop na żądanie, a dwie snuły się połamane po firmie. Pocztą pantoflową do Adama i Tomka dotarły wieści, że specjalnie tak poprowadzili ten trening, żeby koleżanki się od nich odczepiły.

Czas jakiś pracownicy firmy „żyli” tą sytuacją, ale później wszystko ucichło, jak to bywa w przypadku takich zdarzeń. Ale co ciekawe, znaczna część koleżanek (głównie) i kolegów stanęła po stronie pań chcących rozpocząć treningi bokserskie. Uznali całą sytuację za niechęć do zwykłej koleżeńskiej pomocy. Jeszcze ciekawsze jest to, że nikt nigdy nie poruszył tematu kosztów (poza poświęceniem prywatnego czasu) jakie musieliby ponieść Adam i Tomek. Dla właściciela klubu nie ma znaczenia czy dana osoba sama trenuje, czy kogoś trenuje – karnet musi wykupić.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (190)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…