poczekalnia
Skomentuj
(25)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jestem mamą 6-latka.
Mam wiele zrozumienia dla innych rodziców, bo sama nie jestem idealna, puszczają mi nerwy, robię rzeczy, których potem żałuję.
Staram się nie oceniać innych rodziców, nawet jeśli ich zachowanie wydaje im się złe.
Jednak jestem ciekawa co sądzicie o tego typu sytuacjach (podam dwie)
Na początku lipca pojechaliśmy na urlop i w naszych planach było m.in. 1,5-godzinne zwiedzanie zamku. Mieliśmy trochę obawy, czy nasz syn tyle wytrzyma, czy oprowadzanie będzie dla niego interesujące, ale pani w kasie zapewniła, że zawsze można wyjść wcześniej w razie czego. Oczywiście, staraliśmy się syna dobrze przygotować do zwiedzania, wytłumaczyć, jak należy się zachowywać itp.
Grupa turystów liczyła jakieś 30 osób, w tym kilkoro dzieci.
Syn od razu zainteresował się ze wzajemnością chłopcem w swoim wieku. Jeszcze przed rozpoczęciem zaczęli ze sobą gadać, na co matka chłopca zareagowała bardzo nerwowo, strofując swoje dziecko, że ma być cicho i się jej trzymać.
W trakcie zwiedzania dzieciaki generalnie ciągnęło do siebie, ale...
Nie było żadnych krzyków, biegania, macania eksponatów.
Dzieciaki po prostu najczęściej, gdy przewodnik opowiadał o zamku, siadały razem na podłodze i coś między sobą szeptały, robiły głupawe miny, pokazywali sobie swoje samochodziki. Może nie jest to zachowanie idealne podczas zwiedzania, ale też nikomu nie przeszkadzało.
A co przeszkadzało? Matka tego chłopca co chwilę podnosząca na syna głos.
Wstawaj, chodź tu, cicho bądź, co ty robisz, jak ty się zachowujesz, masz przewalone, jutro wracamy do domu, ostatni raz cię gdzieś zabraliśmy... co prowokowało płacz i krzyki dziecka.
Potem wjechały teksty typu zostawię cię tu, możesz już tu sobie zostać, jesteś beznadziejny, z tobą się nie da...
Po mniej więcej godzinie w końcu odezwałam się do niej po cichu:
- Czy pani siebie słyszy? Proszę się uspokoić, bo pani zachowanie jest gorsze niż pani syna!
Na co kobieta:
- Ooo, odezwała się! Sama bachora rozpuszczonego chowa i będzie innych pouczać!
Skończyło się tym, że baba powiedziała przewodnikowi, że przeprasza, ale wychodzą, bo jej syn nie umie się zachować i będzie miał karę.
Przewodnik zareagował spokojnie, powiedział, że wszystko ok, dzieci nie przeszkadzają, a zwiedzanie skończy się za 15 min i warto dotrwać do końca.
Dodam, że zdzwiwiona reakcja innych turystów wskazywała na to, że dopiero zauważyli, że niby w grupie jest jakieś źle zachowujące się dziecko.
Dzieciaka mi zwyczajnie żal.
Druga sytuacja.
Zatrzymaliśmy się w hotelu typowo family friendly, więc większość rodzin z dziećmi.
Jest i rodzina, mama, tata i czwórka dzieci. Dzieciaki fajne, roześmiane, dosyć grzeczne i ogarnięte. Trochę się z nimi zapoznaliśmy. Mama niepracująca, ok.40 lat, ładna, zadbana. Rodzina chyba dość dobrze sytuowana (hotel nienależący do najtańszych, dla nas był to spory wydatek, z czwórką dzieci raczej by nas nie było stać). Auto wyższej klasy, dobre ciuchy.
Kiedyś gadam sobie z tą babeczką i mówię, że podziwiam, bo ja czasem przy jednym dziecku już tracę cierplwość i nie mam siły, a czwórka dzieci to wyższy level.
A ona do mnie:
- Każdego dnia marzę, żeby już dorośli i się wyprowadzili. Nie cierpię bycia matką.
Powiem szczerze zszokowało mnie, szczególnie, że dzieci były w różnym wieku (od 5 do 16 lat), więc... no ciężko powiedzieć, że zachodząc np. w czwartą ciążę, nie wiedziała z czym się wiąże posiadanie dzieci (chodzi mi o to, że gdy np. ma się dzieci rok po roku, to macierzyństwo może zacząć męczyć, gdy dzieci są większe i wtedy można powiedzieć, że mając maleńkie dziecko, nie wie się jeszcze jak męczące może to być, gdy będzie starsze)
Babka widząc mój zszokowany wyraz twarzy zaczęła się tłumaczyć:
- A bo wiesz, no ja kiedyś tam niby chciałam mieć dzieci, mój mąż chciał zawsze dużą rodzinę, dużo zarabia, ja nie muszę pracować, ale jednak powiem Ci to siedzenie w domu i zajmowanie się dziećmi też męczy. Teraz to już mam dwóch nastolatków to lepiej, bo już się sami sobą zajmują, młodsi lubią u mojej mamy siedzieć, ale i tak wieczorem są w domu, no to na czyjej głowie? No na mojej!
Chciałam skomentować, ale się nie ośmieliłam. Nie chciałam tej kobiety oceniać na podstawie paru razem spędzonych dni i kilku zdań, ale trochę straszne wydaje mi się płodzenie CZWÓRKI dzieci, a potem utyskiwanie, że są w domu i najlepiej jakby już dorosły i sobie poszły.
Mam wiele zrozumienia dla innych rodziców, bo sama nie jestem idealna, puszczają mi nerwy, robię rzeczy, których potem żałuję.
Staram się nie oceniać innych rodziców, nawet jeśli ich zachowanie wydaje im się złe.
Jednak jestem ciekawa co sądzicie o tego typu sytuacjach (podam dwie)
Na początku lipca pojechaliśmy na urlop i w naszych planach było m.in. 1,5-godzinne zwiedzanie zamku. Mieliśmy trochę obawy, czy nasz syn tyle wytrzyma, czy oprowadzanie będzie dla niego interesujące, ale pani w kasie zapewniła, że zawsze można wyjść wcześniej w razie czego. Oczywiście, staraliśmy się syna dobrze przygotować do zwiedzania, wytłumaczyć, jak należy się zachowywać itp.
Grupa turystów liczyła jakieś 30 osób, w tym kilkoro dzieci.
Syn od razu zainteresował się ze wzajemnością chłopcem w swoim wieku. Jeszcze przed rozpoczęciem zaczęli ze sobą gadać, na co matka chłopca zareagowała bardzo nerwowo, strofując swoje dziecko, że ma być cicho i się jej trzymać.
W trakcie zwiedzania dzieciaki generalnie ciągnęło do siebie, ale...
Nie było żadnych krzyków, biegania, macania eksponatów.
Dzieciaki po prostu najczęściej, gdy przewodnik opowiadał o zamku, siadały razem na podłodze i coś między sobą szeptały, robiły głupawe miny, pokazywali sobie swoje samochodziki. Może nie jest to zachowanie idealne podczas zwiedzania, ale też nikomu nie przeszkadzało.
A co przeszkadzało? Matka tego chłopca co chwilę podnosząca na syna głos.
Wstawaj, chodź tu, cicho bądź, co ty robisz, jak ty się zachowujesz, masz przewalone, jutro wracamy do domu, ostatni raz cię gdzieś zabraliśmy... co prowokowało płacz i krzyki dziecka.
Potem wjechały teksty typu zostawię cię tu, możesz już tu sobie zostać, jesteś beznadziejny, z tobą się nie da...
Po mniej więcej godzinie w końcu odezwałam się do niej po cichu:
- Czy pani siebie słyszy? Proszę się uspokoić, bo pani zachowanie jest gorsze niż pani syna!
Na co kobieta:
- Ooo, odezwała się! Sama bachora rozpuszczonego chowa i będzie innych pouczać!
Skończyło się tym, że baba powiedziała przewodnikowi, że przeprasza, ale wychodzą, bo jej syn nie umie się zachować i będzie miał karę.
Przewodnik zareagował spokojnie, powiedział, że wszystko ok, dzieci nie przeszkadzają, a zwiedzanie skończy się za 15 min i warto dotrwać do końca.
Dodam, że zdzwiwiona reakcja innych turystów wskazywała na to, że dopiero zauważyli, że niby w grupie jest jakieś źle zachowujące się dziecko.
Dzieciaka mi zwyczajnie żal.
Druga sytuacja.
Zatrzymaliśmy się w hotelu typowo family friendly, więc większość rodzin z dziećmi.
Jest i rodzina, mama, tata i czwórka dzieci. Dzieciaki fajne, roześmiane, dosyć grzeczne i ogarnięte. Trochę się z nimi zapoznaliśmy. Mama niepracująca, ok.40 lat, ładna, zadbana. Rodzina chyba dość dobrze sytuowana (hotel nienależący do najtańszych, dla nas był to spory wydatek, z czwórką dzieci raczej by nas nie było stać). Auto wyższej klasy, dobre ciuchy.
Kiedyś gadam sobie z tą babeczką i mówię, że podziwiam, bo ja czasem przy jednym dziecku już tracę cierplwość i nie mam siły, a czwórka dzieci to wyższy level.
A ona do mnie:
- Każdego dnia marzę, żeby już dorośli i się wyprowadzili. Nie cierpię bycia matką.
Powiem szczerze zszokowało mnie, szczególnie, że dzieci były w różnym wieku (od 5 do 16 lat), więc... no ciężko powiedzieć, że zachodząc np. w czwartą ciążę, nie wiedziała z czym się wiąże posiadanie dzieci (chodzi mi o to, że gdy np. ma się dzieci rok po roku, to macierzyństwo może zacząć męczyć, gdy dzieci są większe i wtedy można powiedzieć, że mając maleńkie dziecko, nie wie się jeszcze jak męczące może to być, gdy będzie starsze)
Babka widząc mój zszokowany wyraz twarzy zaczęła się tłumaczyć:
- A bo wiesz, no ja kiedyś tam niby chciałam mieć dzieci, mój mąż chciał zawsze dużą rodzinę, dużo zarabia, ja nie muszę pracować, ale jednak powiem Ci to siedzenie w domu i zajmowanie się dziećmi też męczy. Teraz to już mam dwóch nastolatków to lepiej, bo już się sami sobą zajmują, młodsi lubią u mojej mamy siedzieć, ale i tak wieczorem są w domu, no to na czyjej głowie? No na mojej!
Chciałam skomentować, ale się nie ośmieliłam. Nie chciałam tej kobiety oceniać na podstawie paru razem spędzonych dni i kilku zdań, ale trochę straszne wydaje mi się płodzenie CZWÓRKI dzieci, a potem utyskiwanie, że są w domu i najlepiej jakby już dorosły i sobie poszły.
Ocena:
42
(80)
Komentarze