Dwie opowieści o serwisach rowerowych, opiniach w internecie i pokoleniu „Z”.
Zacznę od mojej kuzynki Kasi. Po zrobieniu licencjatu, Kasia przeprowadziła się na wieś i zamieszkała w domu odziedziczonym po swojej babci. Sąsiadką Kasi jest Pani Stasia, bardzo dziarska staruszka. Pani Stasia wiosną tego roku uległa jakiemuś wypadkowi i jest zmuszona poruszać się przy pomocy chodzika, w którym jej syn wymienił firmowe kółka, tak aby staruszka mogła się swobodnie poruszać po wiejskich szutrowych drogach. Kilka dni temu z przedniego koła chodzika zaczęło jednak uchodzić powietrze i Pani Stasia została uziemiona. Zwróciła się więc z prośbą do Kasi, aby ta znalazła w pobliskim dużym powiatowym mieście jakiś serwis, który naprawi jej to kółko. Kasia nie za bardzo wiedziała, gdzie ma się z tym kółkiem udać, więc zatelefonowała do któregoś z kuzynów, a ten powiedział jej, że przecież każdy serwis rowerowy wymieni jej dętkę.
Kasia pracuje w ww. powiatowym mieście i dojeżdża tam samochodem, ale prawo jazdy ma od niedawna i niezbyt pewnie czuje się za kółkiem. Dlatego zaczęła szukać serwisów rowerowych na trasie dom – praca. Oczywiście bez problemu znalazła trzy takie miejsca. Jedno odpadło ze względu na godziny otwarcia. Pozostały dwa. Pierwszy o nazwie „Superduper Bike & Ski Service” i drugi o nazwie „Naprawa rowerów”. Kasia oczywiście sprawdziła opinie w internecie i pierwszy miał ich mnóstwo ze średnią 4,9, a drugi niewiele i średnią 2,5.
Dla Kasi wybór był więc jasny i następnego dnia, po pracy udała się do „Superduper Bike & Ski Service”. Na miejscu zaczęła tłumaczyć, że przyszła z takim małym kółkiem i uchodzi z niego powietrze i czy mogą coś na to poradzić. Fachman rzucił na kółko okiem i stwierdził, że to kółko od wózka dziecięcego i musi się udać do serwisu takich wózków, a jedyny taki jaki on zna, jest przy ulicy X w pobliskim wielkim mieście. Dokładnego adresu nie pamięta. Koniec rozmowy!
Tu muszę wyjaśnić, że ulica X to trasa wlotowo/wylotowa do wielkiego miasta, znajdująca się jednak po jego drugiej stronie, w stosunku do miejsca pracy i zamieszkania Kasi. Przy dobrych wiatrach to co najmniej godzina jazdy w jedną stronę. Ja natomiast do ulicy X, mam ok. 10 minut jazdy, a samą ulicą jeżdżę codziennie do i z pracy. Dlatego Kasia zadzwoniła do mnie z pytaniem o serwis wózków. Wspomniana ulica jest usiana różnymi sklepami, hurtowniami oraz magazynami i bladego pojęcia nie miałem, gdzie może tam być jakiś serwis wózków dziecięcych, ale zapytałem się Kasi o co właściwie jej chodzi. Tu Kasia opowiedziała mi całą sytuację. Zacząłem ją więc uświadamiać, że została w obrzydliwy (moim zdaniem) sposób wysłana „na drzewo”. Facet mógł po prostu powiedzieć, że nie ma dętki w takim rozmiarze i żeby poszukała może w innym serwisie rowerowym. Ja rozumiem, że jest środek sezonu rowerowego i roboty mają full i to roboty przynoszącej dobre pieniądze, a nie partaninki z małą dętką za małe pieniądze, ale po co wysyłać dziewczynę do serwisu z wózkami dziecięcymi?!
Reakcja Kasi mnie po prostu rozbroiła. Stwierdziła, że to przecież jest „Superduper Bike & Ski Service” i oni mają średnią opinii 4,9!!! Więc na 100% mają rację!!! Ja z kolei, aby mieć 100% pewności poprosiłem, żeby zrobiła zdjęcie kółka. Zdjęcie dostałem i jak w pysk strzelił zwykłe kółko od jakiegoś dziecięcego roweru. Jest opona, wystaje wentyl, więc sprawa jasna (biorąc pod uwagę uchodzące powietrze), że dętka do wymiany. Pytam się więc Kasi, czy ma gdzieś obok inny serwis i słyszę w odpowiedzi, że jest, ale to „Naprawa rowerów” i mają kiepskie opinie w internecie. Jakiś czas zajęło mi tłumaczenie Kasi, że wymiana dętki to nie konstruowanie rakiety na Marsa i w moim pokoleniu takie rzeczy robiło się samemu, ale w końcu udało mi się ją przekonać aby podjechała do „Naprawy rowerów”.
Po 20 minutach Kasia oddzwoniła do mnie z podziękowaniami. Cała w skowronkach powiedziała, że wprawdzie takiej dętki na stanie nie mieli, ale już ją zamówili i jutro po pracy odbiera kółko.
Sytuacja z Kasią przypomniała mi zeszłoroczną „przygodę” Krzyśka, mojego kolegi z pracy, z którym siedzę w jednym pokoju. Krzysiek mieszka w tym samym dużym powiatowym mieście, w którym Kasia naprawiała kółko. Zapytałem się go więc, czy jego „przygoda” miała miejsce w „Superduper Bike & Ski Service”. No i BINGO!
Lato zeszłego roku. Kończyłem jakąś pilną robotę, więc byłem wyłączony z tego co się dzieje wokół mnie i prawdopodobnie nie zarejestrowałbym nawet, że Krzysiek z kimś rozmawia przez telefon, gdyby nie to, że mówił coraz bardziej podniesionym głosem, kończąc rozmowę krzykiem cyt. „za godzinę jestem u was i odbieram rower płacąc tylko za regulację przerzutki!!!”.
Jak wyglądała cała sytuacja? Otóż w rowerze syna Krzyśka (wówczas 17-latka) zaczęła szwankować przerzutka. Nic poważnego. Wymagała tylko wyregulowania i Krzysiek zaproponował synowi, że go nauczy regulowania, ale syn nauką zainteresowany nie był, mając widocznie inne ciekawsze zajęcia. Poprosił natomiast Krzyśka o pieniądze, żeby oddać rower do serwisu. Krzysiek stwierdził, że skoro nie chce się nauczyć tej czynności, to niech płaci z własnych pieniędzy i wysłał syna do niewielkiego osiedlowego serwisu, gdzie rowery naprawiał jakiś starszy pan, dorabiający sobie do emerytury. Ot, wynajmował pomieszczenie w piwnicy budynku administracji osiedla.
Syn uznał, że taki dziadek to na nowoczesnych rowerach znać się nie może, po żadnych piwnicach chodzić nie będzie, a poza tym w internecie o tym serwisie ani widu, ani słychu. Po konsultacji z kolegami wybrał „Superduper Bike & Ski Service”, czyli według opinii internetowych po prostu top serwis. Pojechał, odstawił rower, poprosił o regulację przerzutki. Powiedzieli że za 2 dni będzie zrobione, więc w umówionym terminie stawił się na miejscu. Usłyszał, że oczywiście przerzutka jest wyregulowana, ale dodatkowo i to GRATIS!!! zrobili mu przegląd całego roweru i stwierdzili, że 3 części (nie pamiętam jakie!) wymagają wymiany i oczywiście mu je wymienili i cały rachunek wynosi 450 zł. Młody takiej kwoty nie miał, więc zadzwonił do ojca z prośbą o szybki przelew 300 zł bo tyle mu brakowało. I tu wracamy do początku opowieści, czyli rozmowy telefonicznej Krzyśka.
Krzysiek zapytał się na co synowi 300 zł. W odpowiedzi dostał opowieść o przeglądzie gratis i wymianie 3 części w rowerze. Zapytał się, czy syn zlecał wymianę tych części, a po usłyszeniu, że oczywiście nie, poprosił o przekazanie telefonu serwisantowi. Ten zaczął ściemniać o konieczności wymiany tych części, bezpieczeństwie jazdy itp. Odpowiedzi na pytanie, czy miał zlecenie na ich wymianę, unikał jak ognia. W końcu Krzysiek zapytał się go, czy jak idzie do restauracji i zamawia zupę, a przynoszą mu zupę, drugie danie, deser i kawę, to płaci za to co zamówił, czy za wszystko, pomimo że drugiego dania, deseru i kawy nie chciał i zakończył rozmowę wykrzyczanym i cytowanym powyżej tekstem.
I to by było na tyle…
Zacznę od mojej kuzynki Kasi. Po zrobieniu licencjatu, Kasia przeprowadziła się na wieś i zamieszkała w domu odziedziczonym po swojej babci. Sąsiadką Kasi jest Pani Stasia, bardzo dziarska staruszka. Pani Stasia wiosną tego roku uległa jakiemuś wypadkowi i jest zmuszona poruszać się przy pomocy chodzika, w którym jej syn wymienił firmowe kółka, tak aby staruszka mogła się swobodnie poruszać po wiejskich szutrowych drogach. Kilka dni temu z przedniego koła chodzika zaczęło jednak uchodzić powietrze i Pani Stasia została uziemiona. Zwróciła się więc z prośbą do Kasi, aby ta znalazła w pobliskim dużym powiatowym mieście jakiś serwis, który naprawi jej to kółko. Kasia nie za bardzo wiedziała, gdzie ma się z tym kółkiem udać, więc zatelefonowała do któregoś z kuzynów, a ten powiedział jej, że przecież każdy serwis rowerowy wymieni jej dętkę.
Kasia pracuje w ww. powiatowym mieście i dojeżdża tam samochodem, ale prawo jazdy ma od niedawna i niezbyt pewnie czuje się za kółkiem. Dlatego zaczęła szukać serwisów rowerowych na trasie dom – praca. Oczywiście bez problemu znalazła trzy takie miejsca. Jedno odpadło ze względu na godziny otwarcia. Pozostały dwa. Pierwszy o nazwie „Superduper Bike & Ski Service” i drugi o nazwie „Naprawa rowerów”. Kasia oczywiście sprawdziła opinie w internecie i pierwszy miał ich mnóstwo ze średnią 4,9, a drugi niewiele i średnią 2,5.
Dla Kasi wybór był więc jasny i następnego dnia, po pracy udała się do „Superduper Bike & Ski Service”. Na miejscu zaczęła tłumaczyć, że przyszła z takim małym kółkiem i uchodzi z niego powietrze i czy mogą coś na to poradzić. Fachman rzucił na kółko okiem i stwierdził, że to kółko od wózka dziecięcego i musi się udać do serwisu takich wózków, a jedyny taki jaki on zna, jest przy ulicy X w pobliskim wielkim mieście. Dokładnego adresu nie pamięta. Koniec rozmowy!
Tu muszę wyjaśnić, że ulica X to trasa wlotowo/wylotowa do wielkiego miasta, znajdująca się jednak po jego drugiej stronie, w stosunku do miejsca pracy i zamieszkania Kasi. Przy dobrych wiatrach to co najmniej godzina jazdy w jedną stronę. Ja natomiast do ulicy X, mam ok. 10 minut jazdy, a samą ulicą jeżdżę codziennie do i z pracy. Dlatego Kasia zadzwoniła do mnie z pytaniem o serwis wózków. Wspomniana ulica jest usiana różnymi sklepami, hurtowniami oraz magazynami i bladego pojęcia nie miałem, gdzie może tam być jakiś serwis wózków dziecięcych, ale zapytałem się Kasi o co właściwie jej chodzi. Tu Kasia opowiedziała mi całą sytuację. Zacząłem ją więc uświadamiać, że została w obrzydliwy (moim zdaniem) sposób wysłana „na drzewo”. Facet mógł po prostu powiedzieć, że nie ma dętki w takim rozmiarze i żeby poszukała może w innym serwisie rowerowym. Ja rozumiem, że jest środek sezonu rowerowego i roboty mają full i to roboty przynoszącej dobre pieniądze, a nie partaninki z małą dętką za małe pieniądze, ale po co wysyłać dziewczynę do serwisu z wózkami dziecięcymi?!
Reakcja Kasi mnie po prostu rozbroiła. Stwierdziła, że to przecież jest „Superduper Bike & Ski Service” i oni mają średnią opinii 4,9!!! Więc na 100% mają rację!!! Ja z kolei, aby mieć 100% pewności poprosiłem, żeby zrobiła zdjęcie kółka. Zdjęcie dostałem i jak w pysk strzelił zwykłe kółko od jakiegoś dziecięcego roweru. Jest opona, wystaje wentyl, więc sprawa jasna (biorąc pod uwagę uchodzące powietrze), że dętka do wymiany. Pytam się więc Kasi, czy ma gdzieś obok inny serwis i słyszę w odpowiedzi, że jest, ale to „Naprawa rowerów” i mają kiepskie opinie w internecie. Jakiś czas zajęło mi tłumaczenie Kasi, że wymiana dętki to nie konstruowanie rakiety na Marsa i w moim pokoleniu takie rzeczy robiło się samemu, ale w końcu udało mi się ją przekonać aby podjechała do „Naprawy rowerów”.
Po 20 minutach Kasia oddzwoniła do mnie z podziękowaniami. Cała w skowronkach powiedziała, że wprawdzie takiej dętki na stanie nie mieli, ale już ją zamówili i jutro po pracy odbiera kółko.
Sytuacja z Kasią przypomniała mi zeszłoroczną „przygodę” Krzyśka, mojego kolegi z pracy, z którym siedzę w jednym pokoju. Krzysiek mieszka w tym samym dużym powiatowym mieście, w którym Kasia naprawiała kółko. Zapytałem się go więc, czy jego „przygoda” miała miejsce w „Superduper Bike & Ski Service”. No i BINGO!
Lato zeszłego roku. Kończyłem jakąś pilną robotę, więc byłem wyłączony z tego co się dzieje wokół mnie i prawdopodobnie nie zarejestrowałbym nawet, że Krzysiek z kimś rozmawia przez telefon, gdyby nie to, że mówił coraz bardziej podniesionym głosem, kończąc rozmowę krzykiem cyt. „za godzinę jestem u was i odbieram rower płacąc tylko za regulację przerzutki!!!”.
Jak wyglądała cała sytuacja? Otóż w rowerze syna Krzyśka (wówczas 17-latka) zaczęła szwankować przerzutka. Nic poważnego. Wymagała tylko wyregulowania i Krzysiek zaproponował synowi, że go nauczy regulowania, ale syn nauką zainteresowany nie był, mając widocznie inne ciekawsze zajęcia. Poprosił natomiast Krzyśka o pieniądze, żeby oddać rower do serwisu. Krzysiek stwierdził, że skoro nie chce się nauczyć tej czynności, to niech płaci z własnych pieniędzy i wysłał syna do niewielkiego osiedlowego serwisu, gdzie rowery naprawiał jakiś starszy pan, dorabiający sobie do emerytury. Ot, wynajmował pomieszczenie w piwnicy budynku administracji osiedla.
Syn uznał, że taki dziadek to na nowoczesnych rowerach znać się nie może, po żadnych piwnicach chodzić nie będzie, a poza tym w internecie o tym serwisie ani widu, ani słychu. Po konsultacji z kolegami wybrał „Superduper Bike & Ski Service”, czyli według opinii internetowych po prostu top serwis. Pojechał, odstawił rower, poprosił o regulację przerzutki. Powiedzieli że za 2 dni będzie zrobione, więc w umówionym terminie stawił się na miejscu. Usłyszał, że oczywiście przerzutka jest wyregulowana, ale dodatkowo i to GRATIS!!! zrobili mu przegląd całego roweru i stwierdzili, że 3 części (nie pamiętam jakie!) wymagają wymiany i oczywiście mu je wymienili i cały rachunek wynosi 450 zł. Młody takiej kwoty nie miał, więc zadzwonił do ojca z prośbą o szybki przelew 300 zł bo tyle mu brakowało. I tu wracamy do początku opowieści, czyli rozmowy telefonicznej Krzyśka.
Krzysiek zapytał się na co synowi 300 zł. W odpowiedzi dostał opowieść o przeglądzie gratis i wymianie 3 części w rowerze. Zapytał się, czy syn zlecał wymianę tych części, a po usłyszeniu, że oczywiście nie, poprosił o przekazanie telefonu serwisantowi. Ten zaczął ściemniać o konieczności wymiany tych części, bezpieczeństwie jazdy itp. Odpowiedzi na pytanie, czy miał zlecenie na ich wymianę, unikał jak ognia. W końcu Krzysiek zapytał się go, czy jak idzie do restauracji i zamawia zupę, a przynoszą mu zupę, drugie danie, deser i kawę, to płaci za to co zamówił, czy za wszystko, pomimo że drugiego dania, deseru i kawy nie chciał i zakończył rozmowę wykrzyczanym i cytowanym powyżej tekstem.
I to by było na tyle…
uslugi
Ocena:
109
(121)
Komentarze