Długa historia o tym, jak prawo działa równo i dla wszystkich.
Mieszkam w niewielkiej miejscowości na Śląsku, na osiedlu domków jednorodzinnych. W prawie każdym domu, ktoś ma zwierzaki: psy, koty i inne żyjątka. Jedna z sąsiadek posiada w swoim inwentarzu ok 3 kotów, które notorycznie wypuszcza na długie godziny bez opieki, mimo iż niedaleko znajduje się dość ruchliwa droga.
Ogólnie miałabym to szeroko, daleko i głęboko gdyby nie jeden fakt: powyższe szkodniki urządzają sobie dzień w dzień plac zabaw na moim samochodzie. Wkurza mnie to o tyle, że auto nowe i dość wysokiej klasy. O ile zabrudzenia są dla mnie jedynie drażniące (kto ma ochotę rano jechać do pracy z autem ubrudzonym i ubłoconym?), o tyle koteczki powodują fale zniszczeń w postaci dość poważnych zarysowań lakieru maski, dachu, i boku auta, po którym się wdrapują.
Postanowiłam w związku z powyższym z panią sąsiadką porozmawiać, niestety jest to rozmowa jak ze ślepym o kolorach, więc usłyszałam argumenty w stylu:
- "ale ja nie mogę upilnować kotów!" (no jasne, przecież kto by spróbował zabezpieczyć swoją posesję by koty nie uciekały, z drugiej strony - nie umiesz upilnować, nie wypuszczaj i nie bierz kolejnych do domu).
-"możesz parkować sobie gdzie indziej" (oczywiście, bardzo chętnie będę szukać parkingu i go sobie opłacać mimo wiaty garażowej w domu, a przy tym codziennie gonić z buta ileś czasu żeby czyjeś koty mogły sobie pohasać)
- "sąsiadce obok ciebie to nie przeszkadza!" (jak ktoś lubi brudne i obdrapane auto to jego sprawa, ja nie lubię).
Moje nerwy sięgnęły apogeum, więc sprawa zgłoszona do naszych cudownych, wspaniałych i jakże użytecznych mundurowych. Na takie działania są akty prawne,(dla ciekawskich, Art. 77. - [Niezachowanie ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia] - Kodeks wykroczeń.). Cóż się dowiedziałam od miłych panów niebieskich? Ano takie prawo jest, ale nie dotyczy ono właścicieli kotów. Pytam zatem, aby Pan wskazał, w którym miejscu koty są z aktu prawnego wykluczone - niestety nie umiał. Zapytałam zatem, (sarkastycznie), czy jak kupię sobie tygrysa (toć wielki kot), też mogę go puszczać wolno? Na to Pan mundurowy się mocno oburzył. Puszczanie natomiast wolno psa jest obwarowane karami i finansowymi, a nawet pozbawienia wolności.
Tutaj na pewno odezwą się obrońcy praw kotów i ich miłośnicy - nie przeszkadza mi, co kto trzyma w domu, serio. Ja tylko nie chcę, by czyjeś zwierzę, które właściciel wypuszcza na co najmniej 10-11 godzin na dobę nie niszczyło mojej własności i wkurza mnie bezkarność właścicieli kotów i "nieporadność" (żeby nie nazwać tego po imieniu) polskiej policji, gdyż mimo wyraźnych zapisków w prawie nie mają zamiaru tematu tknąć.
Dla mnie, to straty rzędu dziesiątek tysięcy złotych na wymianę elementów w ASO i znaczne obniżenie wartości auta przy późniejszej sprzedaży.
Kto jest piekielny w tej sytuacji? Wg policji i sąsiadki ja, bo przecież wredne babsko się uwzięło na biedną sąsiadkę i jej kotki.
Mieszkam w niewielkiej miejscowości na Śląsku, na osiedlu domków jednorodzinnych. W prawie każdym domu, ktoś ma zwierzaki: psy, koty i inne żyjątka. Jedna z sąsiadek posiada w swoim inwentarzu ok 3 kotów, które notorycznie wypuszcza na długie godziny bez opieki, mimo iż niedaleko znajduje się dość ruchliwa droga.
Ogólnie miałabym to szeroko, daleko i głęboko gdyby nie jeden fakt: powyższe szkodniki urządzają sobie dzień w dzień plac zabaw na moim samochodzie. Wkurza mnie to o tyle, że auto nowe i dość wysokiej klasy. O ile zabrudzenia są dla mnie jedynie drażniące (kto ma ochotę rano jechać do pracy z autem ubrudzonym i ubłoconym?), o tyle koteczki powodują fale zniszczeń w postaci dość poważnych zarysowań lakieru maski, dachu, i boku auta, po którym się wdrapują.
Postanowiłam w związku z powyższym z panią sąsiadką porozmawiać, niestety jest to rozmowa jak ze ślepym o kolorach, więc usłyszałam argumenty w stylu:
- "ale ja nie mogę upilnować kotów!" (no jasne, przecież kto by spróbował zabezpieczyć swoją posesję by koty nie uciekały, z drugiej strony - nie umiesz upilnować, nie wypuszczaj i nie bierz kolejnych do domu).
-"możesz parkować sobie gdzie indziej" (oczywiście, bardzo chętnie będę szukać parkingu i go sobie opłacać mimo wiaty garażowej w domu, a przy tym codziennie gonić z buta ileś czasu żeby czyjeś koty mogły sobie pohasać)
- "sąsiadce obok ciebie to nie przeszkadza!" (jak ktoś lubi brudne i obdrapane auto to jego sprawa, ja nie lubię).
Moje nerwy sięgnęły apogeum, więc sprawa zgłoszona do naszych cudownych, wspaniałych i jakże użytecznych mundurowych. Na takie działania są akty prawne,(dla ciekawskich, Art. 77. - [Niezachowanie ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia] - Kodeks wykroczeń.). Cóż się dowiedziałam od miłych panów niebieskich? Ano takie prawo jest, ale nie dotyczy ono właścicieli kotów. Pytam zatem, aby Pan wskazał, w którym miejscu koty są z aktu prawnego wykluczone - niestety nie umiał. Zapytałam zatem, (sarkastycznie), czy jak kupię sobie tygrysa (toć wielki kot), też mogę go puszczać wolno? Na to Pan mundurowy się mocno oburzył. Puszczanie natomiast wolno psa jest obwarowane karami i finansowymi, a nawet pozbawienia wolności.
Tutaj na pewno odezwą się obrońcy praw kotów i ich miłośnicy - nie przeszkadza mi, co kto trzyma w domu, serio. Ja tylko nie chcę, by czyjeś zwierzę, które właściciel wypuszcza na co najmniej 10-11 godzin na dobę nie niszczyło mojej własności i wkurza mnie bezkarność właścicieli kotów i "nieporadność" (żeby nie nazwać tego po imieniu) polskiej policji, gdyż mimo wyraźnych zapisków w prawie nie mają zamiaru tematu tknąć.
Dla mnie, to straty rzędu dziesiątek tysięcy złotych na wymianę elementów w ASO i znaczne obniżenie wartości auta przy późniejszej sprzedaży.
Kto jest piekielny w tej sytuacji? Wg policji i sąsiadki ja, bo przecież wredne babsko się uwzięło na biedną sąsiadkę i jej kotki.
policja koty
Ocena:
140
(154)
Komentarze