Tragiczny koniec historii uwięzionej w domu Beaty (#87835), jak to się mówi - z deszczu pod rynnę.
Wydawało się, że po śmierci rodziców i objęciu opieki nad Beatą przez siostrę Teresę, jej życie się wyprostowało i zyskała na starość spokój i harmonię, których przecież jej zawsze brakowało. Choć Teresa zapewniała, że życie Beaty się polepszyło, prawda okazała się zupełnie inna.
Ponieważ Teresa zmęczyła się opieką nad swoją siostrą, postanowiła wrócić do swojego domu, w którym wcześniej mieszkała razem z mężem, a opiekę nad Beatą przejął jeden z jej synów, który, jak zapewniała, wrócił z pracy za granicą. Na potrzebę historii nazwijmy go Adrianem. Ceną wprowadzenia się do mieszkania rodziców państwa M, w którym zamieszkiwała Beata miała być opieka nad nią.
Jak się później okazało, syn Teresy nie wrócił z pracy za granicą, nigdy nawet nie pracował poza Polską, a kilka miesięcy wcześniej opuścił zakład karny, w którym przesiedział kilka lat. Ponieważ dalej miał jakieś nierozwiązane porachunki z przeszłości, bardzo brakowało mu pieniędzy. Co jest wręcz nie do uwierzenia, zdecydował, że dług ten w pewnej części spłaci właśnie Beata.
W mieszkaniu zaczęli pojawiać się dziwni mężczyźni, jak to później sąsiedzi określali. Ponieważ wyszło na jaw, że Adrian siedział w więzieniu, wszyscy podejrzewali, że chodzi o rozprowadzanie jakichś nielegalnych substancji.
Pewnej nocy w mieszkaniu słychać było bardzo głośny łoskot, a następnie wyraźnie podniesione męskie głosy. Ponieważ hałasy nie ustawały, sąsiedzi zdecydowali się na wezwanie policji. Po przyjeździe na miejscu odkryli zwłoki Beaty, która została uduszona. Jak się później okazało, kobieta miała na ciele wiele ran, a w wyniku badań ginekologicznych wyszło, że miała też liczne ślady przemocy seksualnej. Nie wiadomo, czy była ona stręczona, czy przemocy dokonywał sam Adrian, jednak obaj mężczyźni trafili do aresztu.
Mieszkanie stoi obecnie puste, po raz pierwszy odkąd zbudowano to osiedle. Trudno uwierzyć, ile zła wydarzyło się w tych czterech ścianach przez ten cały czas.
Wydawało się, że po śmierci rodziców i objęciu opieki nad Beatą przez siostrę Teresę, jej życie się wyprostowało i zyskała na starość spokój i harmonię, których przecież jej zawsze brakowało. Choć Teresa zapewniała, że życie Beaty się polepszyło, prawda okazała się zupełnie inna.
Ponieważ Teresa zmęczyła się opieką nad swoją siostrą, postanowiła wrócić do swojego domu, w którym wcześniej mieszkała razem z mężem, a opiekę nad Beatą przejął jeden z jej synów, który, jak zapewniała, wrócił z pracy za granicą. Na potrzebę historii nazwijmy go Adrianem. Ceną wprowadzenia się do mieszkania rodziców państwa M, w którym zamieszkiwała Beata miała być opieka nad nią.
Jak się później okazało, syn Teresy nie wrócił z pracy za granicą, nigdy nawet nie pracował poza Polską, a kilka miesięcy wcześniej opuścił zakład karny, w którym przesiedział kilka lat. Ponieważ dalej miał jakieś nierozwiązane porachunki z przeszłości, bardzo brakowało mu pieniędzy. Co jest wręcz nie do uwierzenia, zdecydował, że dług ten w pewnej części spłaci właśnie Beata.
W mieszkaniu zaczęli pojawiać się dziwni mężczyźni, jak to później sąsiedzi określali. Ponieważ wyszło na jaw, że Adrian siedział w więzieniu, wszyscy podejrzewali, że chodzi o rozprowadzanie jakichś nielegalnych substancji.
Pewnej nocy w mieszkaniu słychać było bardzo głośny łoskot, a następnie wyraźnie podniesione męskie głosy. Ponieważ hałasy nie ustawały, sąsiedzi zdecydowali się na wezwanie policji. Po przyjeździe na miejscu odkryli zwłoki Beaty, która została uduszona. Jak się później okazało, kobieta miała na ciele wiele ran, a w wyniku badań ginekologicznych wyszło, że miała też liczne ślady przemocy seksualnej. Nie wiadomo, czy była ona stręczona, czy przemocy dokonywał sam Adrian, jednak obaj mężczyźni trafili do aresztu.
Mieszkanie stoi obecnie puste, po raz pierwszy odkąd zbudowano to osiedle. Trudno uwierzyć, ile zła wydarzyło się w tych czterech ścianach przez ten cały czas.
osiedle mieszkaniowe
Ocena:
116
(134)
Komentarze