W nawiązaniu do historii o samosądzie na wsi, nieco podobna historia z mojej wioski.
Jedna dziewczyna wyjechała do Niemiec, tam poznała faceta z bliskiego wschodu, związali się i postanowili wziąć ślub w Polsce, u nas na wsi. Na wesele przyjechała jego rodzina w postaci rodziców i 8 braci oraz kuzynów.
Na weselu, podczas tańców jeden z braci zaczął obmacywać miejscową dziewczynę. Ta go odepchnęła, na co on ją spoliczkował. Wszystko widział jej ojciec, który doskoczył i znokautował amanta. W reakcji na to, reszta braci i kuzynów rzuciła się na niego, więc z pomocą przyszła reszta naszych. Po niecałej minucie wszystkie habibi leżały półprzytomne na podłodze.
Wśród nich był też świeżo upieczony mąż naszej koleżanki. Gdy bogactwo kulturowe doszło do siebie i pozbierało się z ziemi, koleżanka udzieliła mężowi ostrej reprymendy, że nie tak należy się zachowywać na własnym weselu i że nie znała go od tej strony oraz że nie będzie akceptować takiego zachowania. Mężuś, niewiele myśląc, zastosował sprawdzoną w swojej kulturze metodę dyskusji z kobietami, mianowicie uderzenie otwartą ręką w twarz.
Momentalnie doszło do kolejnej eskalacji, w wyniku której ponownie wszyscy saraceni zostali spacyfikowani, po czym wyniesieni na zewnątrz i postraszeni policją. O własnych siłach wyszli tylko rodzice pana młodego, którzy nie wykazywali żadnej agresji. Mówili coś w swoim języku i gestykulowali. Wyglądało jakby przepraszali.
Efekty długofalowe:
1. Koleżanka unieważniła ślub.
2. Nie wróciła już do Niemiec, bo bała się zemsty byłego-niedoszłego męża i jego rodziny.
Jedna dziewczyna wyjechała do Niemiec, tam poznała faceta z bliskiego wschodu, związali się i postanowili wziąć ślub w Polsce, u nas na wsi. Na wesele przyjechała jego rodzina w postaci rodziców i 8 braci oraz kuzynów.
Na weselu, podczas tańców jeden z braci zaczął obmacywać miejscową dziewczynę. Ta go odepchnęła, na co on ją spoliczkował. Wszystko widział jej ojciec, który doskoczył i znokautował amanta. W reakcji na to, reszta braci i kuzynów rzuciła się na niego, więc z pomocą przyszła reszta naszych. Po niecałej minucie wszystkie habibi leżały półprzytomne na podłodze.
Wśród nich był też świeżo upieczony mąż naszej koleżanki. Gdy bogactwo kulturowe doszło do siebie i pozbierało się z ziemi, koleżanka udzieliła mężowi ostrej reprymendy, że nie tak należy się zachowywać na własnym weselu i że nie znała go od tej strony oraz że nie będzie akceptować takiego zachowania. Mężuś, niewiele myśląc, zastosował sprawdzoną w swojej kulturze metodę dyskusji z kobietami, mianowicie uderzenie otwartą ręką w twarz.
Momentalnie doszło do kolejnej eskalacji, w wyniku której ponownie wszyscy saraceni zostali spacyfikowani, po czym wyniesieni na zewnątrz i postraszeni policją. O własnych siłach wyszli tylko rodzice pana młodego, którzy nie wykazywali żadnej agresji. Mówili coś w swoim języku i gestykulowali. Wyglądało jakby przepraszali.
Efekty długofalowe:
1. Koleżanka unieważniła ślub.
2. Nie wróciła już do Niemiec, bo bała się zemsty byłego-niedoszłego męża i jego rodziny.
bogactwo kulturowe
Ocena:
156
(188)
Komentarze