Myślę, że jestem bezduszna.
Po ostatniej tragedii, która nawiedziła południowe tereny Polski, na mojej tablicy na Facebooku pojawiło się mnóstwo postów o zbiórkach na pomoc osobom dotkniętym skutkami powodzi. Może i tak jest, że ubezpieczenie nie pokryje wszystkiego i ludzie nie mają środków, aby przywrócić swoje domy czy miejsca pracy do stanu “używalności”, ale coś mnie trafia, gdy czytam: “nie mieliśmy ubezpieczenia, bo coś tam - daj mi teraz pieniądze, bo tragedia straszna”.
Ja jestem ofiarą polityki mieszkaniowej (a raczej jej braku) w naszym kraju. Mimo dobrych zarobków nie stać mnie na zakup mieszkania, bo nie zamierzam się zadłużyć aż do emerytury, żeby kupić swoje M2 czy tam M3. Praca dzisiaj jest, a jutro może jej nie być. Więc oszczędzam, aż będzie mnie stać, aby wziąć nie za duży kredyt. A tam gdzieś urzędują sobie ludzie, którzy zadłużają się po uszy bądź inwestują oszczędności życia i nawet nie kupią sobie ubezpieczenia, bo to już za drogo, albo mieli to zrobić, ale powódź była szybsza. Serio? W ogóle mi Was nie żal.
To mi przypomina inną zbiórkę, która też niespecjalnie poruszyła moje serce. Nagle zmarł mąż i ojciec, pozostawiając rodzinę bez środków do życia. Trójka dzieci, żona niepracująca. Kredyt na duży dom. Głowa rodziny była współzałożycielem i prezesem jakiejś tam firmy, dobrze prosperującej. Wychodzę z założenia, że skoro dom, trójka dzieci i żona na utrzymaniu, to finansowo grało. No i zbiórka, żeby zapewnić wdowie i dzieciom środki na spokojne życie. Czy człowiek biorący odpowiedzialność za całą rodzinę nie miał żadnego ubezpieczenia na życie? Ja mam na utrzymaniu tylko psa, a polisę na życie mam. Nie najdroższą, ale jakby coś mi się nagle stało, to mojej matce przypadnie te 200k.
Kiedy moi rodzice brali kredyt na mieszkanie, to też ten kredyt ubezpieczyli - w razie gdyby coś się ojcu stało, to ubezpieczyciel przejąłby spłatę zadłużenia. To nie są tanie sprawy, ale tragedie się zdarzają i trzeba być przygotowanym. No ale może jednak nie trzeba. A może ci ludzie byli jednak zabezpieczeni materialnie, ale chcą sytuację wycisnąć jak cytrynkę, bo tragedia się sprzedaje.
Ludzie są albo idiotami, albo cynicznymi cwaniakami. A cała reszta, tych naprawdę potrzebujących, gdzieś ginie w tłumie.
Po ostatniej tragedii, która nawiedziła południowe tereny Polski, na mojej tablicy na Facebooku pojawiło się mnóstwo postów o zbiórkach na pomoc osobom dotkniętym skutkami powodzi. Może i tak jest, że ubezpieczenie nie pokryje wszystkiego i ludzie nie mają środków, aby przywrócić swoje domy czy miejsca pracy do stanu “używalności”, ale coś mnie trafia, gdy czytam: “nie mieliśmy ubezpieczenia, bo coś tam - daj mi teraz pieniądze, bo tragedia straszna”.
Ja jestem ofiarą polityki mieszkaniowej (a raczej jej braku) w naszym kraju. Mimo dobrych zarobków nie stać mnie na zakup mieszkania, bo nie zamierzam się zadłużyć aż do emerytury, żeby kupić swoje M2 czy tam M3. Praca dzisiaj jest, a jutro może jej nie być. Więc oszczędzam, aż będzie mnie stać, aby wziąć nie za duży kredyt. A tam gdzieś urzędują sobie ludzie, którzy zadłużają się po uszy bądź inwestują oszczędności życia i nawet nie kupią sobie ubezpieczenia, bo to już za drogo, albo mieli to zrobić, ale powódź była szybsza. Serio? W ogóle mi Was nie żal.
To mi przypomina inną zbiórkę, która też niespecjalnie poruszyła moje serce. Nagle zmarł mąż i ojciec, pozostawiając rodzinę bez środków do życia. Trójka dzieci, żona niepracująca. Kredyt na duży dom. Głowa rodziny była współzałożycielem i prezesem jakiejś tam firmy, dobrze prosperującej. Wychodzę z założenia, że skoro dom, trójka dzieci i żona na utrzymaniu, to finansowo grało. No i zbiórka, żeby zapewnić wdowie i dzieciom środki na spokojne życie. Czy człowiek biorący odpowiedzialność za całą rodzinę nie miał żadnego ubezpieczenia na życie? Ja mam na utrzymaniu tylko psa, a polisę na życie mam. Nie najdroższą, ale jakby coś mi się nagle stało, to mojej matce przypadnie te 200k.
Kiedy moi rodzice brali kredyt na mieszkanie, to też ten kredyt ubezpieczyli - w razie gdyby coś się ojcu stało, to ubezpieczyciel przejąłby spłatę zadłużenia. To nie są tanie sprawy, ale tragedie się zdarzają i trzeba być przygotowanym. No ale może jednak nie trzeba. A może ci ludzie byli jednak zabezpieczeni materialnie, ale chcą sytuację wycisnąć jak cytrynkę, bo tragedia się sprzedaje.
Ludzie są albo idiotami, albo cynicznymi cwaniakami. A cała reszta, tych naprawdę potrzebujących, gdzieś ginie w tłumie.
Polska pomoc zbiórka
Ocena:
199
(239)
Komentarze