Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
poczekalnia

#91657

przez ~SmutnaTorciara ·
| było | Do ulubionych
Już wcześniej pisałam dwie historie o przekwalifikowaniu na zawód cukiernika, kursach, patologiach rynku pracy, patologiach w pracy na cukierniach i wszechobecnym mobbingu.
Czas mijał lata minęły, wylądowałam w firmie bliżej miejsca zamieszkania. Już całkiem wypalona zawodem cukiernika tak sobie chodzę do pracy robię swoje i wracam. Nie robimy tam cudów, zwykła piekarnia, a słodkie rzeczy to tylko mały dodatek, żadnych tortów, słodkich rolad, ptysi, eklerów. Od jakiś sernik makowiec i drożdżówki. Wszystko pieczone z prochu, masy z wiaderka, drożdżowe na margarynie, kruche również. Szajs i tyle. Nie takie cukiernictwo chciałam wykonywać. Wczoraj poszłam na kurs z ciasta drożdżowego, myślałam, że może jak na każdym innym kursie poza wiedzą wrócą mi chęci i motywacja. Poznałam ludzi, patrzyłam i słuchałam jak opowiadają co robią. Każdy uśmiechnięty z pomysłem i planem. Poczułam, jak daleko motywacja i chęci są ode mnie. Wiedziałam, że to, czego się uczymy jest cudowne, pachnące prawdziwe i ta potworna bezsilność w stosunku do możliwości wprowadzenia tego w życie tam gdzie jestem. Chciałbym coś swojego, nie mam odwagi i pieniędzy, aby to zrobić. Cały czas oszczędzam, ale co to jest 20 czy 30tys w obliczu potrzeby kupienia sprzętu, wynajęcia lokalu, remontu i bieżących opłat. Nie jestem typem ryzykanta. Wszystko musi być z głową. Właśnie dziś, po tym kursie zrozumiałam, że marzenia nigdy się nie spełnią.

polska miasto wojewódzkie

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 26 (58)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…