Temat przewijający się przez "Piekielnych" nie raz i nie dwa, sam już coś na ten temat pisałem, ale za każdym razem wkurza mnie tak samo. Przepraszam.
Miałem w wakacje wypadek, dość poważny. Na szczęście ani mnie, ani młodzieży, którą wiozłem na obóz (syn i 4 jego kolegów) nic się nie stało, ale samochód do kasacji.
Po skasowanym aucie zostały mi w garażu zimowe opony. Komplet. Kupione jesienią ubiegłego roku, polskie "Kormorany", jeżdżone jeden (dość łagodny) sezon, czyli prawie nie zużyte. Nowe jeździło ma inne koła, więc tych zimówek do niego nie założę. Co robimy?
Sprzedajemy.
Wystawiam na OLX, piszę cenę 450 zł (nowe kosztowały dobrze ponad 800), zaznaczam, że "do negocjacji" zakładając, że sprzedam za 400 - i będę miał wkład w nowe zimówki, które muszę kupić do nowego auta.
Wystawiam w czwartek (tydzień temu). Już tego samego dnia dzwoni gość, że zainteresowany, że kupi, że przyjedzie, czy da się za 400.
Da się.
No to on będzie jutro (w piątek). Koło 12:00. OK, powiadam, nie ma problemu - pracuję w domu, więc może być. Tylko żebym mu "zarezerwował", bo on jedzie z X (20 km), żeby się nie okazało, że na darmo.
Piątek. Jest 12:00, gościa nie ma. O 13:00 też. I o 14:00. "W międzyczasie" dzwonią trzy kolejne osoby, ale mówię, że na razie rezerwacja…
Po 15:00 klient dzwoni, że coś mu wypadło i jednak będzie koło 18:00. OK, myślę sobie, i tak siedzę w domu, ale już jestem trochę wkurzony, bo jak się umawiasz na 12:00, człowieku, i coś ci wypadło, to zadzwoń (alb napisz) o tej 12:00 czy wcześniej.
Ale gościa o 18:00 nie ma. Dzwoni o 19:00, że on jednak nie zdążył, że będzie w poniedziałek koło 18:00.
Jestem wkurzony, ale OK.
Poniedziałek. 18:00 - gościa nie ma. I godzinę później też. I dwie. I cisza.
We wtorek rano piszę do gościa SMSa - że jeśli dziś do 15:00 się nie zjawi, to sprzedają "następnemu w kolejce".
Cisza. Zero reakcji. Ani be, ani me, ani pocałuj mnie w de.
Więc punkt 15:00 dzwonię do gościa, który odzywał się jako drugi, czy jest zainteresowany. Był. Umówiliśmy się na środę. Przyjechał o porze, zapłacił, podziękował, pojechał.
Da się? Da się.
NIE JESTEM W STANIE ZROZUMIEĆ takiego zachowania. Gość się umawia, spóźnia, o tym, że "coś mu wypadło" informuje trzy godziny po czasie, znowu się umawia, nie przyjeżdża - i nie odpowiada na wiadomości.
No do licha… Rozmyśliłeś się? Znalazłeś taniej? Napisz choćby tego głupiego SMSa: "Jednak rezygnuję". O "Przepraszam" już nawet nie wspominam.
Ech.
Miałem w wakacje wypadek, dość poważny. Na szczęście ani mnie, ani młodzieży, którą wiozłem na obóz (syn i 4 jego kolegów) nic się nie stało, ale samochód do kasacji.
Po skasowanym aucie zostały mi w garażu zimowe opony. Komplet. Kupione jesienią ubiegłego roku, polskie "Kormorany", jeżdżone jeden (dość łagodny) sezon, czyli prawie nie zużyte. Nowe jeździło ma inne koła, więc tych zimówek do niego nie założę. Co robimy?
Sprzedajemy.
Wystawiam na OLX, piszę cenę 450 zł (nowe kosztowały dobrze ponad 800), zaznaczam, że "do negocjacji" zakładając, że sprzedam za 400 - i będę miał wkład w nowe zimówki, które muszę kupić do nowego auta.
Wystawiam w czwartek (tydzień temu). Już tego samego dnia dzwoni gość, że zainteresowany, że kupi, że przyjedzie, czy da się za 400.
Da się.
No to on będzie jutro (w piątek). Koło 12:00. OK, powiadam, nie ma problemu - pracuję w domu, więc może być. Tylko żebym mu "zarezerwował", bo on jedzie z X (20 km), żeby się nie okazało, że na darmo.
Piątek. Jest 12:00, gościa nie ma. O 13:00 też. I o 14:00. "W międzyczasie" dzwonią trzy kolejne osoby, ale mówię, że na razie rezerwacja…
Po 15:00 klient dzwoni, że coś mu wypadło i jednak będzie koło 18:00. OK, myślę sobie, i tak siedzę w domu, ale już jestem trochę wkurzony, bo jak się umawiasz na 12:00, człowieku, i coś ci wypadło, to zadzwoń (alb napisz) o tej 12:00 czy wcześniej.
Ale gościa o 18:00 nie ma. Dzwoni o 19:00, że on jednak nie zdążył, że będzie w poniedziałek koło 18:00.
Jestem wkurzony, ale OK.
Poniedziałek. 18:00 - gościa nie ma. I godzinę później też. I dwie. I cisza.
We wtorek rano piszę do gościa SMSa - że jeśli dziś do 15:00 się nie zjawi, to sprzedają "następnemu w kolejce".
Cisza. Zero reakcji. Ani be, ani me, ani pocałuj mnie w de.
Więc punkt 15:00 dzwonię do gościa, który odzywał się jako drugi, czy jest zainteresowany. Był. Umówiliśmy się na środę. Przyjechał o porze, zapłacił, podziękował, pojechał.
Da się? Da się.
NIE JESTEM W STANIE ZROZUMIEĆ takiego zachowania. Gość się umawia, spóźnia, o tym, że "coś mu wypadło" informuje trzy godziny po czasie, znowu się umawia, nie przyjeżdża - i nie odpowiada na wiadomości.
No do licha… Rozmyśliłeś się? Znalazłeś taniej? Napisz choćby tego głupiego SMSa: "Jednak rezygnuję". O "Przepraszam" już nawet nie wspominam.
Ech.
Niesolidność
Ocena:
160
(168)
Komentarze