Historia studencka mi się przypomniała.
Jak studia, to i praktyki. Mi nie udało się zrealizować praktyk po II roku, tak jak zalecano - zakład, z którym się umawiałam do końca trzymał mnie w niepewności, a gdy stwierdzili że w sumie to oni jednak nie potrzebują studenta, było już za późno na znalezienie czegoś innego. Ale nic to, w końcu studia inżynierskie, jest jeszcze czas między 6, a 7 semestrem.
Nie wiem, jak jest gdzie indziej, więc tło - na mojej uczelni podpisywało się dwa egzemplarze umowy między uczelnią, a zakładem pracy. Jeden zostawał u pracownika wydziału zajmującego się praktykami, a drugi dostarczano do wybranej firmy (praktyk szukało się na własną rękę). Po odbyciu praktyk oczywiście należało napisać sprawozdanie i w wyznaczonym terminie na początku października złożyć je u osoby, u której została nasza umowa.
Praktyki zrobione, sprawozdanie napisane, semestr się zaczął, tak więc w wyznaczonym terminie zmierzam do odpowiedniego gabinetu.
Wchodzę, imię, nazwisko, numer albumu, kierunek.
Pani wyciąga wielki segregator z nazwą mojego kierunku i kartkuje. Kartkuje. Kartkuje. Raz, drugi, trzeci.
- Nie mam pani umowy - tonem "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi".
- Chwila, ale jak to nie ma? I co teraz?
- No nie ma pani swojego egzemplarza?
- Nie, drugi egzemplarz jest w firmie, w której robiłam praktyki.
- No to podjedzie pani i weźmie od nich, albo będzie pani musiała drugi raz praktyki robić, co ja pani poradzę.
Oczywiście w mojej głowie wizja obrony zaczęła się oddalać. Tak na półtora roku w przód.
- No dobrze, ale może się gdzieś zaplątała? W innym segregatorze?
Ooooooooj. Nie powinnam była tego mówić.
- Co pani sobie wyobraża?! Ja mam porządek w papierach!
I żeby udowodnić mi, że ma porządek w papierach, zaczyna wertować segregatory innych kierunków.
No i nie zgadniecie! Znalazła się!
Reszta rozmowy przebiegła w dość grobowej atmosferze, ale na szczęście nie musiałam jeździć po drugą kopię umowy, obroniłam się też w odpowiednim czasie.
A dlaczego mi się przypomniało? Bo niedawno dowiedziałam się, że ta pani została prodziekanką do spraw studenckich.
Jak studia, to i praktyki. Mi nie udało się zrealizować praktyk po II roku, tak jak zalecano - zakład, z którym się umawiałam do końca trzymał mnie w niepewności, a gdy stwierdzili że w sumie to oni jednak nie potrzebują studenta, było już za późno na znalezienie czegoś innego. Ale nic to, w końcu studia inżynierskie, jest jeszcze czas między 6, a 7 semestrem.
Nie wiem, jak jest gdzie indziej, więc tło - na mojej uczelni podpisywało się dwa egzemplarze umowy między uczelnią, a zakładem pracy. Jeden zostawał u pracownika wydziału zajmującego się praktykami, a drugi dostarczano do wybranej firmy (praktyk szukało się na własną rękę). Po odbyciu praktyk oczywiście należało napisać sprawozdanie i w wyznaczonym terminie na początku października złożyć je u osoby, u której została nasza umowa.
Praktyki zrobione, sprawozdanie napisane, semestr się zaczął, tak więc w wyznaczonym terminie zmierzam do odpowiedniego gabinetu.
Wchodzę, imię, nazwisko, numer albumu, kierunek.
Pani wyciąga wielki segregator z nazwą mojego kierunku i kartkuje. Kartkuje. Kartkuje. Raz, drugi, trzeci.
- Nie mam pani umowy - tonem "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi".
- Chwila, ale jak to nie ma? I co teraz?
- No nie ma pani swojego egzemplarza?
- Nie, drugi egzemplarz jest w firmie, w której robiłam praktyki.
- No to podjedzie pani i weźmie od nich, albo będzie pani musiała drugi raz praktyki robić, co ja pani poradzę.
Oczywiście w mojej głowie wizja obrony zaczęła się oddalać. Tak na półtora roku w przód.
- No dobrze, ale może się gdzieś zaplątała? W innym segregatorze?
Ooooooooj. Nie powinnam była tego mówić.
- Co pani sobie wyobraża?! Ja mam porządek w papierach!
I żeby udowodnić mi, że ma porządek w papierach, zaczyna wertować segregatory innych kierunków.
No i nie zgadniecie! Znalazła się!
Reszta rozmowy przebiegła w dość grobowej atmosferze, ale na szczęście nie musiałam jeździć po drugą kopię umowy, obroniłam się też w odpowiednim czasie.
A dlaczego mi się przypomniało? Bo niedawno dowiedziałam się, że ta pani została prodziekanką do spraw studenckich.
uczelnia
Ocena:
100
(106)
Komentarze