Historia jednej z użytkowniczek o słowach: ja się dostosuję, przypomniały mi kilka moich przypadków tego jak są one irytujące w połączeniu z późniejszymi pretensjami.
Sytuacja 1: Sylwester
Organizowaliśmy z mężem Sylwestera. Każdy miał przynieść coś co będzie pić i jakieś jedzenie, a ja zapewniłam posiłko ciepłe oraz szampana o północy. Takie zasady mamy wśród znajomych. Zapytałam się na grupie o alergie i nietolerancje pokarmowe i preferencje- czy zrobić jakiś bigos, czy zupę, czy rollsy, czy pizzę. Dużo osób odpisało mi, że im to obojętne.
Na miejscu wyszło, że barszczu dwie osoby nie lubią, inna zje "ale trochę bo nie przepada", mam jednego gościa (wtedy nowy partner od koleżanki, którego wtedy spotkałam z 3 razy), który ma nietolerancję glutenu i jedyne co jadł całą imprezę, to placki kukurydziane. Gdybym wiedziała,to zrobiłabym wcześniej rozważane kieszonki z tortilli.
Sytuacja 2: wyjazd z przyjaciółmi
Większą grupą umawialiśmy się na wyjazd na namioty. Dwie pary zostawiły wszystko nam, bo one się dostosują, włącznie z terminem. Gdy trzeba było zapłacić zaliczki, nagle okazało się, że jednak się nie dostosują, bo to jednak za daleko/będzie za zimno na namiot/oni znają lepsze miejsce/akurat w ten weekend to ciotki babci pies ma urodziny i wszyscy muszą przyjechać. Do tego pretensja,że miał to być budżetowy wyjazd (wtedy wyszło nas około 250 zł na parę+jedzenie za 3 dniowy wyjazd).
Sytuacja 3: prezent na ślub dla znajomych
Tu akurat ja byłam tą co się dostosuję. Napisałam, że jeśli prezent nie przekroczy 100 zł na parę, to mi jest obojętne co im kupimy, bo nie znam ich tak dobrze, jak osoba, która prezent im miała kupić. Znajomi to sąsiedzi, z którymi dopiero znaliśmy się niecały rok i głównie spotykaliśmy się na planszówkach i spacerach z psami.
Od organizatorki prezentu dostałam propozycję, która trochę przekraczała budżet (dosłownie parę złotych) z pytaniem czy to dla mnie ok. Odpisałam jej, że nie ma problemu. Za chwilę dostałam ścianę tekstu, że organizatorka się cieszy, bo już jedni jej napisali, że się wycofują. A też mieli się dostosować.
Sytuacja 1: Sylwester
Organizowaliśmy z mężem Sylwestera. Każdy miał przynieść coś co będzie pić i jakieś jedzenie, a ja zapewniłam posiłko ciepłe oraz szampana o północy. Takie zasady mamy wśród znajomych. Zapytałam się na grupie o alergie i nietolerancje pokarmowe i preferencje- czy zrobić jakiś bigos, czy zupę, czy rollsy, czy pizzę. Dużo osób odpisało mi, że im to obojętne.
Na miejscu wyszło, że barszczu dwie osoby nie lubią, inna zje "ale trochę bo nie przepada", mam jednego gościa (wtedy nowy partner od koleżanki, którego wtedy spotkałam z 3 razy), który ma nietolerancję glutenu i jedyne co jadł całą imprezę, to placki kukurydziane. Gdybym wiedziała,to zrobiłabym wcześniej rozważane kieszonki z tortilli.
Sytuacja 2: wyjazd z przyjaciółmi
Większą grupą umawialiśmy się na wyjazd na namioty. Dwie pary zostawiły wszystko nam, bo one się dostosują, włącznie z terminem. Gdy trzeba było zapłacić zaliczki, nagle okazało się, że jednak się nie dostosują, bo to jednak za daleko/będzie za zimno na namiot/oni znają lepsze miejsce/akurat w ten weekend to ciotki babci pies ma urodziny i wszyscy muszą przyjechać. Do tego pretensja,że miał to być budżetowy wyjazd (wtedy wyszło nas około 250 zł na parę+jedzenie za 3 dniowy wyjazd).
Sytuacja 3: prezent na ślub dla znajomych
Tu akurat ja byłam tą co się dostosuję. Napisałam, że jeśli prezent nie przekroczy 100 zł na parę, to mi jest obojętne co im kupimy, bo nie znam ich tak dobrze, jak osoba, która prezent im miała kupić. Znajomi to sąsiedzi, z którymi dopiero znaliśmy się niecały rok i głównie spotykaliśmy się na planszówkach i spacerach z psami.
Od organizatorki prezentu dostałam propozycję, która trochę przekraczała budżet (dosłownie parę złotych) z pytaniem czy to dla mnie ok. Odpisałam jej, że nie ma problemu. Za chwilę dostałam ścianę tekstu, że organizatorka się cieszy, bo już jedni jej napisali, że się wycofują. A też mieli się dostosować.
Ocena:
115
(123)
Komentarze