Kolejny raz przekonałem się że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu.
Prowadzę małą działalność zwaną auto detailingiem. Miałem zasadę że rodziny za mycie samochodu nie kasowałem, samo "dzięki" po prostu wystarczało. To samo tyczyło się mojego brata czy siostry żony i jej męża - takiego przyszywanego syna teściowej. Paweł, bo tak ma na imię jest z typu ludzi "zrób się głupi będziesz wolny". Wiecznie poszkodowany król fuszek budowlanych o ile takimi można nazwać podłączenie syfonu czy wywiercenie dziury pod kołki aby powiesić komuś lustro i skasować 150 PLN plus dojazd.
Paweł od ponad roku potrafił przyjechać bez zapowiedzi mimo iż wiedział, że klientów mamy na zapisy. Zawsze tłumaczył się że jest przejazdem mówiąc że ma coś ważnego do załatwienia licząc na to, że dostanie samochód przeznaczony dla klientów jeśli musiałby czekać więcej niż godzinę. Nigdy nie sprawdzałem po nim ile kilometrów przejechał czy ile paliwa wyjeździł, nie ma również w nim GPS. Po prostu dla mnie było logiczne, że jeżeli mam coś do załatwienia to załatwiam i wracam czekając na miejscu. Tego też nie robił, bo mówił że będzie czekał w domu.
Aż przyszedł ten dzień, gdy został użyczony mu samochód, ale został poinformowany że do 16 ma wrócić, bo samochód zostanie przekazany klientowi. Ja pojechałem tego dnia o 14 do domu, w firmie było jeszcze czterech chłopaków. Dzwonią do mnie parę minut po godzinie 16 mówiąc, że w samochodzie wskazówka jest na 1/4 baku paliwa, a są pewni że była ponad połowa. Też mnie to ruszyło, bo dwa dni wcześniej samochód osobiście sprzątałem i widziałem ile jest paliwa, a nikt samochodu nie ruszał. Decyzja oczywista wyciągajcie pieniądze z kasetki i trzeba będzie samochód zatankować przed wydaniem klientowi, a ja sobie Pawełka przypilnuje. Dodatkowo okazało się że Paweł był na tyle bezczelny, że miał pretensje do chłopaków przy odbieraniu swojego samochodu o to że środek nie jest wyczyszczony.
Do następnego spotkania Księcia długo czekać nie musiałem, widzieliśmy się u teściów. Po jednym piwie Paweł rozpoczął swoje mądrości, mówiąc że w ten sposób jak chłopaki postępują, to będą tracił klientów, bo klienta trzeba zadbać i czasami dać coś od siebie. Nie dając się wyprowadzić z równowagi odpowiedziałem, że jeśli ma jakieś zastrzeżenia do jakości usługi za którą nie zapłacił to niech zadzwoni do mnie a nie ma pretensji do pracowników.
Oczywiście nie muszę mówić, że zostałem upomniany przez moją teściową za to, że wypominam że robię to za darmo i nie powinienem takich rzeczy mówić. No taka moja teściowa już jest. Pawłowi złego słowa nie można powiedzieć za to on może gadać trzy po trzy i wszyscy będą mu przytakiwać bo się chłopak obrazi ze swoją żoną Anną i nie będą przyjeżdżać.
Stwierdziłem że głupszemu trzeba ustąpić i załatwię sprawę po swojemu w taki sposób, że dopiero w gównie namieszam.
Mimo z niezadowolenia z jakości wykonanej usługi, pojawił się 4 tygodnie później, bez zapowiedzi poinformowany, że najbliższe okienko mam za trzy godziny zapytał się czy dostanie samochód, bo tradycyjnie ma kilka spraw do załatwienia, a odebrałby samochód przed 18.
Zgodziłem się kolejny raz mając w głowie złowieszczy plan. Oczywiście wziąłem od razu przygotowany arkusz papieru który wypełniamy przy użyczeniu auta klientowi na którym zaznaczamy wszystkie uszkodzenia pojazdu, stan licznika, poziom zatankowania paliwa. Dodatkowo od siebie wsadziłem swój drugi telefon z odpaloną aplikacją której używam do jazdy na rowerze.
Księciu wrócił grubo po godzinie 18. Odbiór pojazdu wyglądał analogicznie jak jego wydanie, spisanie kilometrów, zaznaczenie poziomu paliwa w baku. Pawełek przejechał samochodem ponad 100 km reakcja moja była krótka: weź jeszcze sobie te kluczyki, jedź na stacje zatankować to co wy jeździłeś. Myślał że żartuję i zaczął się śmiać, powtórzyłem jeszcze raz, dopiero za drugim razem zrozumiał że nie żartuję. Wrócił ponownie zatankowanym samochodem, idąc dumnie do biura myśląc, że oddam mu pieniądze po okazaniu paragonu. Nic bardziej mylnego– wystawiłem mu jeszcze rachunek za mycie jego pojazdu. Wiecie dlaczego?
Okazało się że ta parówa biorąc samochód ode mnie jeździł na jednej z aplikacji kurierskich rozwożących jedzenie. Jak się to wydało? Po wcześniejszej sytuacji z nim pracownik zauważył jak wyciąga zieloną torbę termiczną z samochodu. Patrząc przy jakich numerach budynków w mieście parkował samochód, okazało się, że to były to restauracje
Prowadzę małą działalność zwaną auto detailingiem. Miałem zasadę że rodziny za mycie samochodu nie kasowałem, samo "dzięki" po prostu wystarczało. To samo tyczyło się mojego brata czy siostry żony i jej męża - takiego przyszywanego syna teściowej. Paweł, bo tak ma na imię jest z typu ludzi "zrób się głupi będziesz wolny". Wiecznie poszkodowany król fuszek budowlanych o ile takimi można nazwać podłączenie syfonu czy wywiercenie dziury pod kołki aby powiesić komuś lustro i skasować 150 PLN plus dojazd.
Paweł od ponad roku potrafił przyjechać bez zapowiedzi mimo iż wiedział, że klientów mamy na zapisy. Zawsze tłumaczył się że jest przejazdem mówiąc że ma coś ważnego do załatwienia licząc na to, że dostanie samochód przeznaczony dla klientów jeśli musiałby czekać więcej niż godzinę. Nigdy nie sprawdzałem po nim ile kilometrów przejechał czy ile paliwa wyjeździł, nie ma również w nim GPS. Po prostu dla mnie było logiczne, że jeżeli mam coś do załatwienia to załatwiam i wracam czekając na miejscu. Tego też nie robił, bo mówił że będzie czekał w domu.
Aż przyszedł ten dzień, gdy został użyczony mu samochód, ale został poinformowany że do 16 ma wrócić, bo samochód zostanie przekazany klientowi. Ja pojechałem tego dnia o 14 do domu, w firmie było jeszcze czterech chłopaków. Dzwonią do mnie parę minut po godzinie 16 mówiąc, że w samochodzie wskazówka jest na 1/4 baku paliwa, a są pewni że była ponad połowa. Też mnie to ruszyło, bo dwa dni wcześniej samochód osobiście sprzątałem i widziałem ile jest paliwa, a nikt samochodu nie ruszał. Decyzja oczywista wyciągajcie pieniądze z kasetki i trzeba będzie samochód zatankować przed wydaniem klientowi, a ja sobie Pawełka przypilnuje. Dodatkowo okazało się że Paweł był na tyle bezczelny, że miał pretensje do chłopaków przy odbieraniu swojego samochodu o to że środek nie jest wyczyszczony.
Do następnego spotkania Księcia długo czekać nie musiałem, widzieliśmy się u teściów. Po jednym piwie Paweł rozpoczął swoje mądrości, mówiąc że w ten sposób jak chłopaki postępują, to będą tracił klientów, bo klienta trzeba zadbać i czasami dać coś od siebie. Nie dając się wyprowadzić z równowagi odpowiedziałem, że jeśli ma jakieś zastrzeżenia do jakości usługi za którą nie zapłacił to niech zadzwoni do mnie a nie ma pretensji do pracowników.
Oczywiście nie muszę mówić, że zostałem upomniany przez moją teściową za to, że wypominam że robię to za darmo i nie powinienem takich rzeczy mówić. No taka moja teściowa już jest. Pawłowi złego słowa nie można powiedzieć za to on może gadać trzy po trzy i wszyscy będą mu przytakiwać bo się chłopak obrazi ze swoją żoną Anną i nie będą przyjeżdżać.
Stwierdziłem że głupszemu trzeba ustąpić i załatwię sprawę po swojemu w taki sposób, że dopiero w gównie namieszam.
Mimo z niezadowolenia z jakości wykonanej usługi, pojawił się 4 tygodnie później, bez zapowiedzi poinformowany, że najbliższe okienko mam za trzy godziny zapytał się czy dostanie samochód, bo tradycyjnie ma kilka spraw do załatwienia, a odebrałby samochód przed 18.
Zgodziłem się kolejny raz mając w głowie złowieszczy plan. Oczywiście wziąłem od razu przygotowany arkusz papieru który wypełniamy przy użyczeniu auta klientowi na którym zaznaczamy wszystkie uszkodzenia pojazdu, stan licznika, poziom zatankowania paliwa. Dodatkowo od siebie wsadziłem swój drugi telefon z odpaloną aplikacją której używam do jazdy na rowerze.
Księciu wrócił grubo po godzinie 18. Odbiór pojazdu wyglądał analogicznie jak jego wydanie, spisanie kilometrów, zaznaczenie poziomu paliwa w baku. Pawełek przejechał samochodem ponad 100 km reakcja moja była krótka: weź jeszcze sobie te kluczyki, jedź na stacje zatankować to co wy jeździłeś. Myślał że żartuję i zaczął się śmiać, powtórzyłem jeszcze raz, dopiero za drugim razem zrozumiał że nie żartuję. Wrócił ponownie zatankowanym samochodem, idąc dumnie do biura myśląc, że oddam mu pieniądze po okazaniu paragonu. Nic bardziej mylnego– wystawiłem mu jeszcze rachunek za mycie jego pojazdu. Wiecie dlaczego?
Okazało się że ta parówa biorąc samochód ode mnie jeździł na jednej z aplikacji kurierskich rozwożących jedzenie. Jak się to wydało? Po wcześniejszej sytuacji z nim pracownik zauważył jak wyciąga zieloną torbę termiczną z samochodu. Patrząc przy jakich numerach budynków w mieście parkował samochód, okazało się, że to były to restauracje
Rodzina
Ocena:
191
(205)
Komentarze