Bezczelność ludzka nie zna granic.
Mieszkam w kamienicy zarządzanej przez wspólnotę mieszkaniową. Rozkład piwnic jest taki, że jest ich łącznie 8, w dwóch segmentach po 4. Do każdego segmentu prowadzą drzwi zamykane na kłódkę, następnie jest spora przestrzeń wspólna, a potem po 4 pary drzwi do poszczególnych komórek.
Od lat sąsiad, który miał piwnicę w naszym segmencie składował swoje rzeczy także w części wspólnej. Nie było tego dużo i nikomu raczej nie przeszkadzało. Sąsiad od pewnego czasu usiłował sprzedać mieszkanie i w końcu mu się udało. Wyprowadził się w zeszłym miesiącu.
W weekend idę sobie do piwnicy i zaliczam zonka. Otóż na drzwiach do segmentu jest nowa kłódka. Lecę do sąsiadki, która ma piwnicę w tym samym segmencie i pytam czy coś wie o nowej kłódce. Ta leci razem ze mną i obie dumamy co to za kłódka, gdzie jest stara i kto założył tę. Popytałyśmy innych sąsiadów, nikt nic nie wiedział. Nowego lokatora sprzedanego mieszkania nie zastałyśmy w domu.
Jako, że w piwnicy trzymam rower, którym poruszam się na co dzień, nie pozostało mi nic innego jak w porozumieniu z innymi lokatorami przeciąć tę kłódkę. Kryzys zażegnany, ale sprawa tajemnicza.
Po weekendzie schodzę do piwnicy - znowu nowa kłódka! A przy niej kartka, że jeśli kłódka zostanie usunięta to sprawa o uszkodzenie mienia ląduje na policji. Myślę sobie - wtf? Nie mam dostępu do roweru, muszę na szybko lecieć na autobus, aby dojechać do pracy.
Po pracy mówię do męża, że to musi być sprawka nowego lokatora, no bo kogo? Poszliśmy do niego, tym razem otworzył. Wyłuszczamy sprawę, a on jak nie zacznie:
- A co? A co przeszkadza? Moja piwnica to sobie kłódkę założyłem!!!
- Ale proszę pana, to są drzwi do części wspólnej. Pan blokuje dostęp do 3 innych komórek.
- Proszę pani, ja kupowałem mieszkanie to mi powiedziano, że ja za tymi drzwiami mogę trzymać swoje rzeczy! To trzymać będę i mam je zabezpieczone! I guano mnie obchodzi!
Mąż tłumaczy ponownie, że to jest część wspólna, która nie należy do jego mieszkania i to, że sąsiad, który sprzedał mu mieszkanie coś tam sobie trzymał, nie znaczy, że ta przestrzeń należy do niego. Na to przyleciała żona gościa i piszczy, że my ich gnoimy, bo są nowi i pięknie ich witamy w sąsiedztwie.
Powiedziałam, że ostatni raz żądam zdjęcia kłódki albo dania wszystkim sąsiadom, którzy mają tam piwnice klucze do niej albo dzwonię na policję, bo mam dostępu do MOJEJ własności.
Zatrzaśnięto tam drzwi przed nosem. Znowu piłowanie kłódki. Nowej na razie nie ma, ale czekamy na ciąg dalszy...
Mieszkam w kamienicy zarządzanej przez wspólnotę mieszkaniową. Rozkład piwnic jest taki, że jest ich łącznie 8, w dwóch segmentach po 4. Do każdego segmentu prowadzą drzwi zamykane na kłódkę, następnie jest spora przestrzeń wspólna, a potem po 4 pary drzwi do poszczególnych komórek.
Od lat sąsiad, który miał piwnicę w naszym segmencie składował swoje rzeczy także w części wspólnej. Nie było tego dużo i nikomu raczej nie przeszkadzało. Sąsiad od pewnego czasu usiłował sprzedać mieszkanie i w końcu mu się udało. Wyprowadził się w zeszłym miesiącu.
W weekend idę sobie do piwnicy i zaliczam zonka. Otóż na drzwiach do segmentu jest nowa kłódka. Lecę do sąsiadki, która ma piwnicę w tym samym segmencie i pytam czy coś wie o nowej kłódce. Ta leci razem ze mną i obie dumamy co to za kłódka, gdzie jest stara i kto założył tę. Popytałyśmy innych sąsiadów, nikt nic nie wiedział. Nowego lokatora sprzedanego mieszkania nie zastałyśmy w domu.
Jako, że w piwnicy trzymam rower, którym poruszam się na co dzień, nie pozostało mi nic innego jak w porozumieniu z innymi lokatorami przeciąć tę kłódkę. Kryzys zażegnany, ale sprawa tajemnicza.
Po weekendzie schodzę do piwnicy - znowu nowa kłódka! A przy niej kartka, że jeśli kłódka zostanie usunięta to sprawa o uszkodzenie mienia ląduje na policji. Myślę sobie - wtf? Nie mam dostępu do roweru, muszę na szybko lecieć na autobus, aby dojechać do pracy.
Po pracy mówię do męża, że to musi być sprawka nowego lokatora, no bo kogo? Poszliśmy do niego, tym razem otworzył. Wyłuszczamy sprawę, a on jak nie zacznie:
- A co? A co przeszkadza? Moja piwnica to sobie kłódkę założyłem!!!
- Ale proszę pana, to są drzwi do części wspólnej. Pan blokuje dostęp do 3 innych komórek.
- Proszę pani, ja kupowałem mieszkanie to mi powiedziano, że ja za tymi drzwiami mogę trzymać swoje rzeczy! To trzymać będę i mam je zabezpieczone! I guano mnie obchodzi!
Mąż tłumaczy ponownie, że to jest część wspólna, która nie należy do jego mieszkania i to, że sąsiad, który sprzedał mu mieszkanie coś tam sobie trzymał, nie znaczy, że ta przestrzeń należy do niego. Na to przyleciała żona gościa i piszczy, że my ich gnoimy, bo są nowi i pięknie ich witamy w sąsiedztwie.
Powiedziałam, że ostatni raz żądam zdjęcia kłódki albo dania wszystkim sąsiadom, którzy mają tam piwnice klucze do niej albo dzwonię na policję, bo mam dostępu do MOJEJ własności.
Zatrzaśnięto tam drzwi przed nosem. Znowu piłowanie kłódki. Nowej na razie nie ma, ale czekamy na ciąg dalszy...
wspolnota mieszkaniowa
Ocena:
148
(148)
Komentarze