Mój kuzyn Piotr, został oddelegowany do pracy w centrali swojej firmy, w innym mieście. Firma wynajęła mu tam mieszkanie na kameralnym osiedlu, wkomponowanym w starą willową dzielnicę. Cisza, spokój i dobra komunikacja z siedzibą firmy. Na tyle dobra, że Piotr nie korzystał nawet ze swojego samochodu, tylko do pracy dojeżdżał autobusem.
Całe osiedle to raptem kilkanaście apartamentowców, z podziemnymi garażami i ogródkami przynależącymi do mieszkań położonych na parterze . Apartamentowce te były zlokalizowane przy czterech uliczkach, biegnących równolegle do ulicy, którą jeździły autobusy. Lokal Piotra znajduje się vis a vis przystanku autobusowego, skąd Piotr wyrusza do pracy. W linii prostej to ok. 20 metrów, ale aby dojść na przystanek Piotr musi okrążyć budynek, w którym mieszka, czyli zrobić ok. 200 metrów. W niczym to Piotrowi nie przeszkadza. To wysportowany facet, ale zaczęło go intrygować, dlaczego przestrzeń pomiędzy jego budynkiem, a budynkiem sąsiadującym, stanowiąca najkrótszą drogę do przystanku, jest ogrodzona. Na dodatek w ogrodzeniu są furtki (bez klamek), ale nie ma chodnika, tylko trawnik i jakieś tam krzaczki i drzewka. To samo dotyczyło przestrzeni pomiędzy innymi blokami, przy kolejnych uliczkach. No i Piotra zaciekawiło, kto i dlaczego taki koszmarek wymyślił, czy też zaprojektował. Mamy idealną przestrzeń na chodnik (prosty jak w pysk strzelił) dla mieszkańców czterech uliczek, ułatwiający znacznej części z nich dojście nie tylko do autobusów, ale i sieci sklepowej (przy trzeciej uliczce) oraz placu zabaw i parku (przy czwartej uliczce), ale takowego chodnika nie ma, za to są ogrodzenia.
Któregoś pięknego dnia, zżerany ciekawością Piotr, zapytał się o te ogrodzenia, gospodarza swojego domu. Gospodarza domu nazwijmy tu Edziem. Edzio piastuje swoją funkcję, od momentu zasiedlenia domu, którego jest gospodarzem, tj. już 25 lat i bardzo chętnie udzielił odpowiedzi na pytanie Piotra.
Edzio zaczął od tego, że chodnik przechodzący przez środek osiedla istniał i przez jakieś 5 lat nikomu nie przeszkadzał. Ale któregoś pięknego dnia, na osiedlu zamieszkał jakiś Bardzo Ważny Osobnik, w skrócie BWO. Piszę tak dlatego, że Edzio nie pamiętał (minęło 20 lat!), czy BWO był prokuratorem, sędzią, czy też jakimś urzędnikiem, ale podkreślał, że był „wysoko postawiony”. BWO zamieszkał przy drugiej uliczce, na parterze, z ogródkiem. Obok okien i ogródka przebiegał wspomniany chodnik, którym ludzie chodzili do autobusu, na zakupy, na psi spacerniak, plac zabaw itd. BWO bardzo szybko ten ruch zaczął przeszkadzać i interweniował w administracji osiedla. Administracja osiedla w bezradnym geście rozłożyła ręce, ale BWO – jak stwierdził Edzio – pociągnął za sznurki w spółdzielni i przestrzeń pomiędzy blokiem BWO i drugim blokiem ogrodzono. W ogrodzeniu pojawiły się furtki, a lokatorzy tych dwóch bloków dostali do nich klucze.
Efekt powyższych działań był łatwy do przewidzenia tzn. część mieszkańców 3 i 4 uliczki, a także bloków po przeciwnej do BWO, drugiej stronie uliczki, została odcięta od najkrótszej drogi do przystanku komunikacji miejskiej, a część mieszkańców pierwszej uliczki od najkrótszej drogi do sklepu, placu zabaw i parku. Jak łatwo się domyślić, osoby korzystające z tego chodnika wściekły się (tych mieszkających od strony skrajnych uliczek, to ani ziębiło, ani grzało) i administracja została zasypana skargami. Ponieważ skargi nic nie dały, mieszkańcy pozostałych bloków też postanowili się pogrodzić. W ciągu kilku miesięcy ogrodzono wszystkie przejścia pomiędzy blokami. Pozostała kwestia furtek. Ludzie pomiędzy znajomymi, zaczęli się wymieniać kluczami i je sobie dorabiać. To wywołało kolejne awantury, gdyż ktoś zobaczył kogoś „nie z naszego bloku” przechodzącego furtką i na dodatek śmiecącego, albo nie zamykającego furtki itd. i kolejne skargi płynęły do administracji, która w końcu wymieniła zamki w furtkach, pozbawiła je klamek (nie wiem po co?), zdemontowała chodnik i posiała w tych przejściach trawę.
Po wysłuchaniu tej opowieści, Piotr zapytał się Edzia, jak się lokatorzy odnoszą do BWO i czy po tych wszystkich akcjach, nikt po pysku mu nie dał, albo chociaż jakiegoś numeru nie wyciął. Odpowiedź Edzia brzmiała mniej więcej tak cyt. „Paaanie, jemu tu tylko to mieszkanie wynajmowali. On na delegacji był. Zanim te furtki pozamykali, to już do siebie wrócił!”.
Całe osiedle to raptem kilkanaście apartamentowców, z podziemnymi garażami i ogródkami przynależącymi do mieszkań położonych na parterze . Apartamentowce te były zlokalizowane przy czterech uliczkach, biegnących równolegle do ulicy, którą jeździły autobusy. Lokal Piotra znajduje się vis a vis przystanku autobusowego, skąd Piotr wyrusza do pracy. W linii prostej to ok. 20 metrów, ale aby dojść na przystanek Piotr musi okrążyć budynek, w którym mieszka, czyli zrobić ok. 200 metrów. W niczym to Piotrowi nie przeszkadza. To wysportowany facet, ale zaczęło go intrygować, dlaczego przestrzeń pomiędzy jego budynkiem, a budynkiem sąsiadującym, stanowiąca najkrótszą drogę do przystanku, jest ogrodzona. Na dodatek w ogrodzeniu są furtki (bez klamek), ale nie ma chodnika, tylko trawnik i jakieś tam krzaczki i drzewka. To samo dotyczyło przestrzeni pomiędzy innymi blokami, przy kolejnych uliczkach. No i Piotra zaciekawiło, kto i dlaczego taki koszmarek wymyślił, czy też zaprojektował. Mamy idealną przestrzeń na chodnik (prosty jak w pysk strzelił) dla mieszkańców czterech uliczek, ułatwiający znacznej części z nich dojście nie tylko do autobusów, ale i sieci sklepowej (przy trzeciej uliczce) oraz placu zabaw i parku (przy czwartej uliczce), ale takowego chodnika nie ma, za to są ogrodzenia.
Któregoś pięknego dnia, zżerany ciekawością Piotr, zapytał się o te ogrodzenia, gospodarza swojego domu. Gospodarza domu nazwijmy tu Edziem. Edzio piastuje swoją funkcję, od momentu zasiedlenia domu, którego jest gospodarzem, tj. już 25 lat i bardzo chętnie udzielił odpowiedzi na pytanie Piotra.
Edzio zaczął od tego, że chodnik przechodzący przez środek osiedla istniał i przez jakieś 5 lat nikomu nie przeszkadzał. Ale któregoś pięknego dnia, na osiedlu zamieszkał jakiś Bardzo Ważny Osobnik, w skrócie BWO. Piszę tak dlatego, że Edzio nie pamiętał (minęło 20 lat!), czy BWO był prokuratorem, sędzią, czy też jakimś urzędnikiem, ale podkreślał, że był „wysoko postawiony”. BWO zamieszkał przy drugiej uliczce, na parterze, z ogródkiem. Obok okien i ogródka przebiegał wspomniany chodnik, którym ludzie chodzili do autobusu, na zakupy, na psi spacerniak, plac zabaw itd. BWO bardzo szybko ten ruch zaczął przeszkadzać i interweniował w administracji osiedla. Administracja osiedla w bezradnym geście rozłożyła ręce, ale BWO – jak stwierdził Edzio – pociągnął za sznurki w spółdzielni i przestrzeń pomiędzy blokiem BWO i drugim blokiem ogrodzono. W ogrodzeniu pojawiły się furtki, a lokatorzy tych dwóch bloków dostali do nich klucze.
Efekt powyższych działań był łatwy do przewidzenia tzn. część mieszkańców 3 i 4 uliczki, a także bloków po przeciwnej do BWO, drugiej stronie uliczki, została odcięta od najkrótszej drogi do przystanku komunikacji miejskiej, a część mieszkańców pierwszej uliczki od najkrótszej drogi do sklepu, placu zabaw i parku. Jak łatwo się domyślić, osoby korzystające z tego chodnika wściekły się (tych mieszkających od strony skrajnych uliczek, to ani ziębiło, ani grzało) i administracja została zasypana skargami. Ponieważ skargi nic nie dały, mieszkańcy pozostałych bloków też postanowili się pogrodzić. W ciągu kilku miesięcy ogrodzono wszystkie przejścia pomiędzy blokami. Pozostała kwestia furtek. Ludzie pomiędzy znajomymi, zaczęli się wymieniać kluczami i je sobie dorabiać. To wywołało kolejne awantury, gdyż ktoś zobaczył kogoś „nie z naszego bloku” przechodzącego furtką i na dodatek śmiecącego, albo nie zamykającego furtki itd. i kolejne skargi płynęły do administracji, która w końcu wymieniła zamki w furtkach, pozbawiła je klamek (nie wiem po co?), zdemontowała chodnik i posiała w tych przejściach trawę.
Po wysłuchaniu tej opowieści, Piotr zapytał się Edzia, jak się lokatorzy odnoszą do BWO i czy po tych wszystkich akcjach, nikt po pysku mu nie dał, albo chociaż jakiegoś numeru nie wyciął. Odpowiedź Edzia brzmiała mniej więcej tak cyt. „Paaanie, jemu tu tylko to mieszkanie wynajmowali. On na delegacji był. Zanim te furtki pozamykali, to już do siebie wrócił!”.
osiedle
Ocena:
176
(184)
Komentarze