Właśnie przeczytałem, że sprawca tragicznego w skutkach wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, został deportowany z Niemiec i znajduje się już w Polsce.
Rzuciłem okiem na komentarze pod artykułem, a tam jak zwykle w takich przypadkach „żądania” kary 25 lat, dożywocia, a nawet przywrócenia kary śmierci. Dostało się nawet adwokatowi tego bandyty. Oburzenie powszechne i słuszne. Ale to moim zdaniem jedna strona medalu, a ponieważ każdy medal ma dwie, chciałbym poruszyć temat tej drugiej strony. Wstępne ustalenia śledztwa są takie, że ten bandyta (nomen omen z kilkoma zakazami prowadzenia pojazdu, za jazdę po pijaku) przemieszczał się z jednej imprezy (na której oczywiście pił), na drugą imprezę.
Ale nie jechał sam, tylko w towarzystwie znajomych, którzy akceptowali fakt, że siada za kierownicę pijany (pomijam już ww. zakazy). Takie akceptowanie jeżdżenia po pijaku jest – moim zdaniem - w naszym kraju bardzo powszechne i dotyczy członków rodziny, znajomych, sąsiadów i osób trzecich, które widząc nawalonych jak stodoła siadających za kierownicą, w ogóle nie reagują. Reakcje (łącznie ze znaną mi z opowieści próbą linczu) zaczynają się dopiero gdy pijak za kierownicą spowoduje wypadek i kogoś okaleczy lub zabije. Ale wcześniej lata całe nikomu nie przeszkadzało, że jakiś Ziutek po robocie lubił zajechać pod sklep i 3 małpki zapić 3 piwami. Nie będę ukrywał, że w mojej rodzinie jesteśmy uwrażliwieni na pijaków za kierownicą. Powodów nie będę tu opisywał, ale za to opiszę 3 sytuacje, które w ostatnim czasie przytrafiły się moim kuzynom i mojemu rodzonemu bratu.
Opowieść pierwsza. Kuzyn Marek pojechał do pewnej firmy poprowadzić prezentację jakiegoś produktu. Nowoczesny, przeszklony biurowiec w centrum wielkiego miasta. Salka na pierwszym piętrze, z widokiem na spory, strzeżony parking. Pracownicy firmy powolutku schodzą się na prezentację Marka. W pewnym momencie jeden z nich zauważa coś na parkingu i zaczyna wołać innych. Przy oknach zbiera się kilka osób. Marek też zerka na parking i widzi na nim „idącą” kompletnie pijaną kobietę. Parkingowy i ochroniarz, aż wyszli ze swojej budki żeby podziwiać „chód” tej pani. Pani dociera wreszcie do samochodu i usiłuje do niego wejść, co udaje jej się za trzecim razem. Kiedy ta kobieta zmaga się z wejściem do samochodu Marek sięga po telefon. To samo czynią jakieś inne osoby, ale tylko Marek dzwoni na policję, a inni nagrywają sytuację, uważając scenę „wsiadania” do samochodu za bardzo śmieszną. Pani nie niepokojona przez parkingowego i ochroniarza, wyjeżdża z parkingu.
Opowieść druga. Kuzyn Jacek ma bardzo schorowanego teścia, którego często zawozi na ryby, a czasami z nim wędkuje. Sprawność teścia ogranicza wybór łowisk do tych gdzie samochodem można podjechać nad samą wodę. Najbliższym takim łowiskiem jest duży staw położony na skraju sporej wsi. We wsi jest też dobrze zaopatrzony sklep. Teść poprosił Jacka żeby się tam zatrzymał i kupił mu wodę. Kiedy Jacek parkował, pod sklep podjechał bardzo charakterystyczny samochód, z którego wyszło dwóch mężczyzn ubranych w robocze kombinezony. Mężczyźni robili zakupy przed Jackiem i kupowali 2 flaszki wódki i jakieś napoje. Po wypakowaniu maneli teścia nad wodą, Jacek wrócił do domu, ale po ok. 2 godzinach teść zadzwonił, żeby po niego przyjechać, gdyż ryby nie biorą. No i Jacek przyjechał, zapakował teścia do samochodu i tym razem sam postanowił coś kupić w tym wiejskim sklepiku, gdzie znów natknął się na ww. mężczyzn z bardzo charakterystycznego samochodu. Tym razem panowie byli jednak odświętnie ubrani i stanęli w kolejce za Jackiem. Zapach wód kolońskich nie był w stanie stłumić odoru gorzały, który roztaczali wokół siebie ci mężczyźni. Wychodząc ze sklepu Jacek zauważył, że na tylnym siedzeniu bardzo charakterystycznego samochodu siedzi młoda kobieta wraz z kilkuletnią dziewczynką. Oczywiście Jacek wykonał telefon na policję, opisując samochód, numer rejestracyjny oraz kierunek, w którym odjechał. Nie liczył na wiele, gdyż całe towarzystwo mogło jechać np. kilometr lub dwa, a wtedy szans na ich złapanie nie byłoby żadnych. Ale okazało się, że jechali dalej. A skąd o tym Jacek wie? Już wyjaśniam. Jakieś 2 tygodnie po tej sytuacji, Jacek znów pojechał z teściem nad ten staw, ale tym razem sam też chciał powędkować. Na miejscu natknęli się na innego wędkarza, jakiegoś tam znajomego teścia. I sobie z tym znajomym pogadali, najpierw o rybach, a potem o „co tam słychać”. No i ten znajomy w pewnym momencie zaczyna opowieść, że jego sąsiada, takiego fajnego chłopa takie straszne nieszczęście spotkało, bo go jakaś „piiiip” „piiiip” i go policja złapała, jak do teściowej na imieniny jechał. I teraz przez taką „piiiip” dobremu chłopakowi prawo jazdy zabrali. A na dodatek przebadali alkomatem jego żonę i sprawa w sądzie rodzinnym będzie, a przecież ona nic nie piła, tylko dwa drinki i jakieś piwo.
Opowieść trzecia i ostatnia. Brat miał do oddania jakiś mebel i postanowił dać ogłoszenie na naszej lokalnej grupie FB. Wchodzi na grupę, a tam jako pierwszy post wyświetla się link do artykułu o pijanym kierowcy, który staranował kilka samochodów. Pewnie brat by przewinął dalej, ale wyświetlało się tam zdjęcie miejsca zdarzenia z blokami o dość charakterystycznej architekturze. W takich blokach mieszka koleżanka brata. Brat kliknął w link, no i zgadza się miasto i ulica, czyli zdarzenie miało miejsce pod oknami koleżanki. Sprawa wyglądała tak, że kompletnie pijany mężczyzna podjechał pod sklep, wytoczył się z samochodu i poszedł kupić alkohol. Na całe szczęście ktoś zauważył w jakim stanie jest ten facet i zadzwonił na policję. Kiedy facet wrócił do samochodu, nadjechała policja i usiłowała go zatrzymać, a on postanowił uciekać. Ucieczka po pijaku wąską osiedlową uliczką z samochodami parkującymi po jej obydwu stronach, zakończyła się uszkodzeniem kilku aut i finalnie „zaparkowaniem” uciekającego samochodu w bagażniku innego pojazdu. Kiedy brat spotkał się z tą koleżanką, zapytał się o to zdarzenie. Koleżanka powiedziała, że ludzie są wściekli. Na pijaka za kierownicą? Nie! Na policję, że go goniła. Bo gdyby go nie gonili, toby tych samochodów nie uszkodził. Bo on miał do przejechania do domu tylko 150 metrów…
I to by było na tyle
Rzuciłem okiem na komentarze pod artykułem, a tam jak zwykle w takich przypadkach „żądania” kary 25 lat, dożywocia, a nawet przywrócenia kary śmierci. Dostało się nawet adwokatowi tego bandyty. Oburzenie powszechne i słuszne. Ale to moim zdaniem jedna strona medalu, a ponieważ każdy medal ma dwie, chciałbym poruszyć temat tej drugiej strony. Wstępne ustalenia śledztwa są takie, że ten bandyta (nomen omen z kilkoma zakazami prowadzenia pojazdu, za jazdę po pijaku) przemieszczał się z jednej imprezy (na której oczywiście pił), na drugą imprezę.
Ale nie jechał sam, tylko w towarzystwie znajomych, którzy akceptowali fakt, że siada za kierownicę pijany (pomijam już ww. zakazy). Takie akceptowanie jeżdżenia po pijaku jest – moim zdaniem - w naszym kraju bardzo powszechne i dotyczy członków rodziny, znajomych, sąsiadów i osób trzecich, które widząc nawalonych jak stodoła siadających za kierownicą, w ogóle nie reagują. Reakcje (łącznie ze znaną mi z opowieści próbą linczu) zaczynają się dopiero gdy pijak za kierownicą spowoduje wypadek i kogoś okaleczy lub zabije. Ale wcześniej lata całe nikomu nie przeszkadzało, że jakiś Ziutek po robocie lubił zajechać pod sklep i 3 małpki zapić 3 piwami. Nie będę ukrywał, że w mojej rodzinie jesteśmy uwrażliwieni na pijaków za kierownicą. Powodów nie będę tu opisywał, ale za to opiszę 3 sytuacje, które w ostatnim czasie przytrafiły się moim kuzynom i mojemu rodzonemu bratu.
Opowieść pierwsza. Kuzyn Marek pojechał do pewnej firmy poprowadzić prezentację jakiegoś produktu. Nowoczesny, przeszklony biurowiec w centrum wielkiego miasta. Salka na pierwszym piętrze, z widokiem na spory, strzeżony parking. Pracownicy firmy powolutku schodzą się na prezentację Marka. W pewnym momencie jeden z nich zauważa coś na parkingu i zaczyna wołać innych. Przy oknach zbiera się kilka osób. Marek też zerka na parking i widzi na nim „idącą” kompletnie pijaną kobietę. Parkingowy i ochroniarz, aż wyszli ze swojej budki żeby podziwiać „chód” tej pani. Pani dociera wreszcie do samochodu i usiłuje do niego wejść, co udaje jej się za trzecim razem. Kiedy ta kobieta zmaga się z wejściem do samochodu Marek sięga po telefon. To samo czynią jakieś inne osoby, ale tylko Marek dzwoni na policję, a inni nagrywają sytuację, uważając scenę „wsiadania” do samochodu za bardzo śmieszną. Pani nie niepokojona przez parkingowego i ochroniarza, wyjeżdża z parkingu.
Opowieść druga. Kuzyn Jacek ma bardzo schorowanego teścia, którego często zawozi na ryby, a czasami z nim wędkuje. Sprawność teścia ogranicza wybór łowisk do tych gdzie samochodem można podjechać nad samą wodę. Najbliższym takim łowiskiem jest duży staw położony na skraju sporej wsi. We wsi jest też dobrze zaopatrzony sklep. Teść poprosił Jacka żeby się tam zatrzymał i kupił mu wodę. Kiedy Jacek parkował, pod sklep podjechał bardzo charakterystyczny samochód, z którego wyszło dwóch mężczyzn ubranych w robocze kombinezony. Mężczyźni robili zakupy przed Jackiem i kupowali 2 flaszki wódki i jakieś napoje. Po wypakowaniu maneli teścia nad wodą, Jacek wrócił do domu, ale po ok. 2 godzinach teść zadzwonił, żeby po niego przyjechać, gdyż ryby nie biorą. No i Jacek przyjechał, zapakował teścia do samochodu i tym razem sam postanowił coś kupić w tym wiejskim sklepiku, gdzie znów natknął się na ww. mężczyzn z bardzo charakterystycznego samochodu. Tym razem panowie byli jednak odświętnie ubrani i stanęli w kolejce za Jackiem. Zapach wód kolońskich nie był w stanie stłumić odoru gorzały, który roztaczali wokół siebie ci mężczyźni. Wychodząc ze sklepu Jacek zauważył, że na tylnym siedzeniu bardzo charakterystycznego samochodu siedzi młoda kobieta wraz z kilkuletnią dziewczynką. Oczywiście Jacek wykonał telefon na policję, opisując samochód, numer rejestracyjny oraz kierunek, w którym odjechał. Nie liczył na wiele, gdyż całe towarzystwo mogło jechać np. kilometr lub dwa, a wtedy szans na ich złapanie nie byłoby żadnych. Ale okazało się, że jechali dalej. A skąd o tym Jacek wie? Już wyjaśniam. Jakieś 2 tygodnie po tej sytuacji, Jacek znów pojechał z teściem nad ten staw, ale tym razem sam też chciał powędkować. Na miejscu natknęli się na innego wędkarza, jakiegoś tam znajomego teścia. I sobie z tym znajomym pogadali, najpierw o rybach, a potem o „co tam słychać”. No i ten znajomy w pewnym momencie zaczyna opowieść, że jego sąsiada, takiego fajnego chłopa takie straszne nieszczęście spotkało, bo go jakaś „piiiip” „piiiip” i go policja złapała, jak do teściowej na imieniny jechał. I teraz przez taką „piiiip” dobremu chłopakowi prawo jazdy zabrali. A na dodatek przebadali alkomatem jego żonę i sprawa w sądzie rodzinnym będzie, a przecież ona nic nie piła, tylko dwa drinki i jakieś piwo.
Opowieść trzecia i ostatnia. Brat miał do oddania jakiś mebel i postanowił dać ogłoszenie na naszej lokalnej grupie FB. Wchodzi na grupę, a tam jako pierwszy post wyświetla się link do artykułu o pijanym kierowcy, który staranował kilka samochodów. Pewnie brat by przewinął dalej, ale wyświetlało się tam zdjęcie miejsca zdarzenia z blokami o dość charakterystycznej architekturze. W takich blokach mieszka koleżanka brata. Brat kliknął w link, no i zgadza się miasto i ulica, czyli zdarzenie miało miejsce pod oknami koleżanki. Sprawa wyglądała tak, że kompletnie pijany mężczyzna podjechał pod sklep, wytoczył się z samochodu i poszedł kupić alkohol. Na całe szczęście ktoś zauważył w jakim stanie jest ten facet i zadzwonił na policję. Kiedy facet wrócił do samochodu, nadjechała policja i usiłowała go zatrzymać, a on postanowił uciekać. Ucieczka po pijaku wąską osiedlową uliczką z samochodami parkującymi po jej obydwu stronach, zakończyła się uszkodzeniem kilku aut i finalnie „zaparkowaniem” uciekającego samochodu w bagażniku innego pojazdu. Kiedy brat spotkał się z tą koleżanką, zapytał się o to zdarzenie. Koleżanka powiedziała, że ludzie są wściekli. Na pijaka za kierownicą? Nie! Na policję, że go goniła. Bo gdyby go nie gonili, toby tych samochodów nie uszkodził. Bo on miał do przejechania do domu tylko 150 metrów…
I to by było na tyle
alkohol kierowca
Ocena:
194
(206)
Komentarze