Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91726

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak wspominałem w poprzednich historiach mamy z dziewczyną swoje własne stado psów.

Historia będzie o największym z nich.

W połowie Husky w połowie tylko jego matka wie kto. Umaszczenie się zgadza, oczy też, ale zamiast wyć to szczeka no i sierść to bardziej igły jak u dzika niż puchate kłębki typowego Haszczaka.

Kochany, ciapowaty, do rany przyłóż i bardzo mądry przytulas. Gdy go pytam: "Idziesz czy nie?" To on idzie albo nie.

Jest to pies ratowany przez fundację. U mnie od lekko ponad roku. Trochę taki zwierzak po przejściach.

Zawsze gdy patrzę w te jego haszczakowe, błękitne oczy i widzę blizny na pysku, myślę o tym jak niewiele brakowało żeby stracił jedno ze swoich ślepi.

Ciągle zastanawiam się jakim prawem leśniczy u którego był od małego, mógł trzymać go w jednym kojcu z agresywnym amstaffem który go atakował. Najpewniej walczył o resztki z obiadu którymi ich karmiono przerzucając przez ogrodzenie.

Wydawało mi się, że ktoś taki jak leśniczy powinien mieć minimalne pojęcie o zwierzętach. Albo że każdy człowiek ma tyle oleju w głowie żeby rozdzielić psy z których jeden okalecza drugiego

pies właściciel

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (182)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…