Trochę inspirowany historią GrubyvonWielki o bankach, trochę innymi piekielnościami związanymi z oszustwami.
Piekielność pierwsza.
Kilka miesięcy temu mojemu dziecku włamano się na konto FB. I poszło standardowo. Wszystkie aktywne kontakty w messengerze zostały najpierw poinformowane, że dziecko ma problem z zalogowaniem się do banku, i czy my mamy również (każdy z osobna). A potem, czy możemy jej zapłacić za zakupy ciuchów. Traf chciał, że było to o tyle wiarygodne, że dziecko było na zgrupowaniu z drużyną, za granicą, a wcześniej nadana paczka z rzeczami osobistymi została okradziona. Kwota też nie była jakaś kosmiczna - wszystko w okolicach 500 zł, ale żeby nie było, każdy dostał inną kwotę, jedni 485,30, inni 492,80 :) Wszystko napisane poprawną polszczyzną.
Nabrać dała się tylko jedna osoba, ale o dziwo, pieniędzy nie straciła. Blika zablokował bank. Zadzwonił ktoś z banku, żeby potwierdzić chęć wpłaty, bo numer był już zgłoszony jako numer wyłudzaczy. Jesteśmy rodzinnie w stałym kontakcie, więc wszystkich chętnych do wspomożenia dziecka udało się szybko uprzedzić.
Po przeanalizowaniu wszystkich wiadomości wymienionych ze złodziejami, okazało się, że mamy sporo danych m.in. numer telefonu, numer konta na które miał iść przelew (tak, wiem, rejestracja na słupy).
Zacząłem się zastanawiać co z tym zrobić. Wykonałem telefon do Biura Zwalczania Cyberprzestępczości, gdzie miły pan policjant poinformował mnie, że dobrze byłoby zgłosić próbę popełnienia przestępstwa. Pewnie w tym momencie nic się nie wydarzy, nikogo nie złapią, ale w przypadku rozbicia takiej grupy wyłudzaczy, wiąże się te sprawy i mają one inny wymiar gatunkowy i zapadają wyższe wyroki. Brzmi dobrze. Trochę szkoda czasu, ale jak trzeba, to trzeba.
Piekielność druga niewielka.
Poszedłem, zgłosiłem próbę popełnienia przestępstwa. O dziwo, poszło szybko i sprawnie. Choć pani przyjmująca zgłoszenie była niezbyt zadowolona i przyjęła tylko to co dotyczyło mnie. Nie chciała spisywać, że podobną próbę podjęto w stosunku do takiej i takiej osoby i ta osoba zgłosi sprawę w Piekiełkowie, a inna w Pieklisku. Ok. nie znam procedur. Kłócić się nie będę. Choć wg. mnie, łatwiej powiązać sprawy mając w każdej komplet danych.
Piekielność trzecia.
Ani w Piekiełkowie, ani w Pieklisku policja nie przyjęła zgłoszeń. Nawet od osoby, która o mały włos nie zostałaby oszukana. W Krakowie, jedna osoba zwiedziła 3 komisariaty. Nikt nie chciał od niej ani numeru telefonu oszusta, ani numeru konta na które miała przelać pieniądze. Nie było przestępstwa, nie została poszkodowana. Nie ma sprawy. Chociaż miała wydrukowane wiadomości z komunikatora. A rozmawiała z oszustami długo, nawet gdy już wiedziała, że jest to próba oszustwa i ściągnęła naprawdę dużo danych.
Byłem jedyną osobą, której udało się złożyć zeznania. Oczywiście, po 2 miesiącach przyszło zawiadomienie o umorzeniu postępowania.
I tak trochę mi przykro, że pan od cyberprzestępczości dał mi nadzieję, że coś się robi w kierunku ścigania oszustów, a wszyscy na posterunkach pokazali nam środkowy palec, że nic ich to nie obchodzi.
Piekielność pierwsza.
Kilka miesięcy temu mojemu dziecku włamano się na konto FB. I poszło standardowo. Wszystkie aktywne kontakty w messengerze zostały najpierw poinformowane, że dziecko ma problem z zalogowaniem się do banku, i czy my mamy również (każdy z osobna). A potem, czy możemy jej zapłacić za zakupy ciuchów. Traf chciał, że było to o tyle wiarygodne, że dziecko było na zgrupowaniu z drużyną, za granicą, a wcześniej nadana paczka z rzeczami osobistymi została okradziona. Kwota też nie była jakaś kosmiczna - wszystko w okolicach 500 zł, ale żeby nie było, każdy dostał inną kwotę, jedni 485,30, inni 492,80 :) Wszystko napisane poprawną polszczyzną.
Nabrać dała się tylko jedna osoba, ale o dziwo, pieniędzy nie straciła. Blika zablokował bank. Zadzwonił ktoś z banku, żeby potwierdzić chęć wpłaty, bo numer był już zgłoszony jako numer wyłudzaczy. Jesteśmy rodzinnie w stałym kontakcie, więc wszystkich chętnych do wspomożenia dziecka udało się szybko uprzedzić.
Po przeanalizowaniu wszystkich wiadomości wymienionych ze złodziejami, okazało się, że mamy sporo danych m.in. numer telefonu, numer konta na które miał iść przelew (tak, wiem, rejestracja na słupy).
Zacząłem się zastanawiać co z tym zrobić. Wykonałem telefon do Biura Zwalczania Cyberprzestępczości, gdzie miły pan policjant poinformował mnie, że dobrze byłoby zgłosić próbę popełnienia przestępstwa. Pewnie w tym momencie nic się nie wydarzy, nikogo nie złapią, ale w przypadku rozbicia takiej grupy wyłudzaczy, wiąże się te sprawy i mają one inny wymiar gatunkowy i zapadają wyższe wyroki. Brzmi dobrze. Trochę szkoda czasu, ale jak trzeba, to trzeba.
Piekielność druga niewielka.
Poszedłem, zgłosiłem próbę popełnienia przestępstwa. O dziwo, poszło szybko i sprawnie. Choć pani przyjmująca zgłoszenie była niezbyt zadowolona i przyjęła tylko to co dotyczyło mnie. Nie chciała spisywać, że podobną próbę podjęto w stosunku do takiej i takiej osoby i ta osoba zgłosi sprawę w Piekiełkowie, a inna w Pieklisku. Ok. nie znam procedur. Kłócić się nie będę. Choć wg. mnie, łatwiej powiązać sprawy mając w każdej komplet danych.
Piekielność trzecia.
Ani w Piekiełkowie, ani w Pieklisku policja nie przyjęła zgłoszeń. Nawet od osoby, która o mały włos nie zostałaby oszukana. W Krakowie, jedna osoba zwiedziła 3 komisariaty. Nikt nie chciał od niej ani numeru telefonu oszusta, ani numeru konta na które miała przelać pieniądze. Nie było przestępstwa, nie została poszkodowana. Nie ma sprawy. Chociaż miała wydrukowane wiadomości z komunikatora. A rozmawiała z oszustami długo, nawet gdy już wiedziała, że jest to próba oszustwa i ściągnęła naprawdę dużo danych.
Byłem jedyną osobą, której udało się złożyć zeznania. Oczywiście, po 2 miesiącach przyszło zawiadomienie o umorzeniu postępowania.
I tak trochę mi przykro, że pan od cyberprzestępczości dał mi nadzieję, że coś się robi w kierunku ścigania oszustów, a wszyscy na posterunkach pokazali nam środkowy palec, że nic ich to nie obchodzi.
Oszustwa Banki Policja
Ocena:
119
(123)
Komentarze