Dawno mnie tu nie było, ale nazbierało się kilka historii z pracy, którymi chciałbym się podzielić. Jestem programistą i prowadzę software house. Oto najciekawsze anegdoty.
Skontaktował się z nami pośrednik z propozycją zlecenia stworzenia aplikacji na rynek niemiecki. Zgodnie z prawdą poinformowałem, że tworzymy interfejsy wyłącznie w językach polskim i angielskim, ale możemy dostarczyć plik JSON do translacji. Pośrednik zgodził się, zapewniając, że znajdzie tłumacza. Zebraliśmy więc wymagania od klienta końcowego i rozpoczęliśmy prace.
Po zakończeniu projektu udostępniliśmy tłumaczowi plik do przetłumaczenia oraz wersję testową aplikacji, aby mógł na bieżąco weryfikować efekty swojej pracy. Proces tłumaczenia dobiegł końca, wdrożyliśmy aplikację na serwery klienta, otrzymaliśmy wynagrodzenie i zamknęliśmy temat.
Kilka dni później odebrałem jednak telefon od zdenerwowanej kobiety mówiącej po niemiecku. Sporo czasu zajęło mi uspokojenie jej i wyjaśnienie, że absolutnie nie rozumiem, co do mnie mówi. W końcu udało się nam przejść na angielski. Okazało się, że pośrednik, zamiast znaleźć tłumacza, postanowił „przyjanuszyć” i wrzucił plik z tłumaczeniem do ChatGPT. Klient, widząc jakość przekładu, wpadł w panikę, a pośrednik próbował zrzucić winę na nas. Szkoda, że nie zwrócił uwagi na zapis w umowie, który jasno wskazywał, że odpowiedzialność za tłumaczenie spoczywa po jego stronie. Z tego, co wiem, skończyło się na solidnej karze umownej dla pośrednika.
------------------------------------------
Mamy w ofercie dwie aplikacje, które oferujemy w dwóch wariantach. Pierwszy zakłada, że klient kupuje całość na własność, ma możliwość edytowania kodu, bazy danych itd. Wtedy jednak cena aplikacji jest znacznie wyższa, a wsparcie techniczne nie jest wliczone. Drugi wariant jest tańszy, ale klient nie ma dostępu do kodu ani możliwości jego edycji. Wszelkie zmiany wprowadzamy my, są one dodatkowo płatne, ale w zamian zapewniamy pełne wsparcie techniczne.
Około półtora roku temu pewna firma kupiła od nas aplikację w drugim wariancie. Oczywiście zostali poinformowani o zasadach współpracy. Przez długi czas nie mieliśmy z nimi kontaktu – zdążyłem już o nich zapomnieć. Aż do niedawna.
Okazało się, że mieli własnego programistę, który rozwiązywał wszystkie problemy. Niestety, niedawno odszedł z pracy, a jego następca radził sobie znacznie gorzej. Firma postanowiła więc zgłosić się do nas. Problem w tym, że ich poprzedni programista nie tylko naprawiał błędy, ale na zlecenie kierownictwa mocno rozbudował aplikację.
Obecnie sprawa trafiła do sądu. Programista dysponuje screenami zleceń modyfikacji kodu, a kierownictwo firmy wszystkiemu zaprzecza i próbuje zrzucić winę na niego. My natomiast domagamy się zmiany umowy na wariant pierwszy, dopłaty do ceny aplikacji zgodnie z tym wariantem oraz opłaty za naprawę systemu po zgłoszonej awarii.
Skontaktował się z nami pośrednik z propozycją zlecenia stworzenia aplikacji na rynek niemiecki. Zgodnie z prawdą poinformowałem, że tworzymy interfejsy wyłącznie w językach polskim i angielskim, ale możemy dostarczyć plik JSON do translacji. Pośrednik zgodził się, zapewniając, że znajdzie tłumacza. Zebraliśmy więc wymagania od klienta końcowego i rozpoczęliśmy prace.
Po zakończeniu projektu udostępniliśmy tłumaczowi plik do przetłumaczenia oraz wersję testową aplikacji, aby mógł na bieżąco weryfikować efekty swojej pracy. Proces tłumaczenia dobiegł końca, wdrożyliśmy aplikację na serwery klienta, otrzymaliśmy wynagrodzenie i zamknęliśmy temat.
Kilka dni później odebrałem jednak telefon od zdenerwowanej kobiety mówiącej po niemiecku. Sporo czasu zajęło mi uspokojenie jej i wyjaśnienie, że absolutnie nie rozumiem, co do mnie mówi. W końcu udało się nam przejść na angielski. Okazało się, że pośrednik, zamiast znaleźć tłumacza, postanowił „przyjanuszyć” i wrzucił plik z tłumaczeniem do ChatGPT. Klient, widząc jakość przekładu, wpadł w panikę, a pośrednik próbował zrzucić winę na nas. Szkoda, że nie zwrócił uwagi na zapis w umowie, który jasno wskazywał, że odpowiedzialność za tłumaczenie spoczywa po jego stronie. Z tego, co wiem, skończyło się na solidnej karze umownej dla pośrednika.
------------------------------------------
Mamy w ofercie dwie aplikacje, które oferujemy w dwóch wariantach. Pierwszy zakłada, że klient kupuje całość na własność, ma możliwość edytowania kodu, bazy danych itd. Wtedy jednak cena aplikacji jest znacznie wyższa, a wsparcie techniczne nie jest wliczone. Drugi wariant jest tańszy, ale klient nie ma dostępu do kodu ani możliwości jego edycji. Wszelkie zmiany wprowadzamy my, są one dodatkowo płatne, ale w zamian zapewniamy pełne wsparcie techniczne.
Około półtora roku temu pewna firma kupiła od nas aplikację w drugim wariancie. Oczywiście zostali poinformowani o zasadach współpracy. Przez długi czas nie mieliśmy z nimi kontaktu – zdążyłem już o nich zapomnieć. Aż do niedawna.
Okazało się, że mieli własnego programistę, który rozwiązywał wszystkie problemy. Niestety, niedawno odszedł z pracy, a jego następca radził sobie znacznie gorzej. Firma postanowiła więc zgłosić się do nas. Problem w tym, że ich poprzedni programista nie tylko naprawiał błędy, ale na zlecenie kierownictwa mocno rozbudował aplikację.
Obecnie sprawa trafiła do sądu. Programista dysponuje screenami zleceń modyfikacji kodu, a kierownictwo firmy wszystkiemu zaprzecza i próbuje zrzucić winę na niego. My natomiast domagamy się zmiany umowy na wariant pierwszy, dopłaty do ceny aplikacji zgodnie z tym wariantem oraz opłaty za naprawę systemu po zgłoszonej awarii.
Ocena:
126
(134)
Komentarze