Idą święta więc będzie o odchudzaniu.
Jestem szczupła zawdzięczam to intensywnej diecie i ćwiczeniom. Jestem dumna z efektów jakie przynosi moja ciężka praca nad sylwetką. Nie mam dobrych genów, można wręcz powiedzieć, że genetyczne jestem paśnikiem. Niestety mam ostatnio wrażenie, że tylko ja chodzę na siłownię, wszyscy inni wygląd zawdzięczają genom. Mam też poczucie, że mówienie o ćwiczeniach jest żenującym tematem o którym się nie wspomina w towarzystwie.
Ukoronowaniem moich wniosków nich będzie wspomnienie ostatniego spotkania ze znajomymi. Na stole były sałatki, alkohol i ciasto. Z zadowoleniem skubałam chudą sałatkę, gdy nagle padło hasło- spróbuj serniczka. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie jem słodyczy. Z pozoru zwyczajna odpowiedź natychmiast uruchomiła całe towarzystwo. No i się zaczęło, ruszyła fala pytań. Moja krótka wypowiedź, że dam o formę, dlatego nie chcę jeść ciasta nie spotkała się ze zrozumieniem. Towarzystwo argumentowało, iż jestem szczupła, mogę sobie pozwolić (jestem szczupła bo sobie nie pozwalam), no tylko mały kawałeczek, usłyszałam wręcz, że jestem nietowarzyska bo nie chcę robić tego co inni. Oczywiście rozgorzała się dyskusja z której jasno wynikło, że jestem dziwadłem bo jako jedyna ćwiczę, naturalne wszyscy w towarzystwie jedzą co chcą w dowolnej ilości.
Oczywiście ta kwestia nie dotyczyła otyłej koleżanki, bo z kolei jej waga wynika z choroby (na pewno nie ogromnej ilości chipsów, które pochłania na potęgę). Ostatecznie otyła koleżanka się na mnie obraziła, gdyż nie jedząc ciasta na pewno czynię aluzję w stronę jej wagi.
Mam poczucie, że lepiej przyznać się do odmiennej orientacji niż do diety.
Jestem szczupła zawdzięczam to intensywnej diecie i ćwiczeniom. Jestem dumna z efektów jakie przynosi moja ciężka praca nad sylwetką. Nie mam dobrych genów, można wręcz powiedzieć, że genetyczne jestem paśnikiem. Niestety mam ostatnio wrażenie, że tylko ja chodzę na siłownię, wszyscy inni wygląd zawdzięczają genom. Mam też poczucie, że mówienie o ćwiczeniach jest żenującym tematem o którym się nie wspomina w towarzystwie.
Ukoronowaniem moich wniosków nich będzie wspomnienie ostatniego spotkania ze znajomymi. Na stole były sałatki, alkohol i ciasto. Z zadowoleniem skubałam chudą sałatkę, gdy nagle padło hasło- spróbuj serniczka. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie jem słodyczy. Z pozoru zwyczajna odpowiedź natychmiast uruchomiła całe towarzystwo. No i się zaczęło, ruszyła fala pytań. Moja krótka wypowiedź, że dam o formę, dlatego nie chcę jeść ciasta nie spotkała się ze zrozumieniem. Towarzystwo argumentowało, iż jestem szczupła, mogę sobie pozwolić (jestem szczupła bo sobie nie pozwalam), no tylko mały kawałeczek, usłyszałam wręcz, że jestem nietowarzyska bo nie chcę robić tego co inni. Oczywiście rozgorzała się dyskusja z której jasno wynikło, że jestem dziwadłem bo jako jedyna ćwiczę, naturalne wszyscy w towarzystwie jedzą co chcą w dowolnej ilości.
Oczywiście ta kwestia nie dotyczyła otyłej koleżanki, bo z kolei jej waga wynika z choroby (na pewno nie ogromnej ilości chipsów, które pochłania na potęgę). Ostatecznie otyła koleżanka się na mnie obraziła, gdyż nie jedząc ciasta na pewno czynię aluzję w stronę jej wagi.
Mam poczucie, że lepiej przyznać się do odmiennej orientacji niż do diety.
dieta figura
Ocena:
149
(183)
Komentarze