Na fali historii świątecznych. Będzie krótko.
Siedzimy przy stole, ja, mąż, moi rodzice, siostra z mężem i moi teściowie z córką.
Jemy, pijemy, gadamy i obdarowujemy się prezentami.
Dostaje pakunek, otwieram i... W paczce obok karteczki z napisem "Wesołych Świąt" znajduje małe pudełeczko a w nim naszyjnik ze srebrnym serduszkiem i wygrawerowanymi inicjałami "J+P". Wyjmuję z pudełeczka i pokazuje mężowi, a ten blednie w momencie.
Dla ścisłości, moje imię zaczyna się na literę B.
Pytam męża dla kogo ten prezent, ale on milknie, wbijając wzrok w podłogę. Na jego twarzy widać zmieszanie wymieszane z przerażeniem. Siedzieliśmy tak kilka minut, ja zadawałam pytania, ale nie usłyszałam żadnych odpowiedzi, przynajmniej od niego.
Moja własna siostra kazała mi się uciszyć i spokojnym głosem odparła, że to nic takiego i na pewno da się jakoś wyjaśnić. Wtórowała jej teściowa broniąc synusia w stylu "pomylili się z grawerunkiem, nie rób afery o byle co" itp. Wszyscy domownicy usiłowali mi wmówić, że to pomyłka, bronili go jak mogli.
Sęk w tym, że niecały miesiąc wcześniej mój mąż został oddelegowany przez szefa do wyjazdu służbowego (1 tydzień w Amsterdamie), w którym udział brały jeszcze dwie osoby, Patryk oraz Jowita, koleżanka mojego męża z czasów studiów, którą on kilka miesięcy temu ściągnął do roboty, z którą "nad projektami" spędzał ostatnio masę czasu, rzadko bywając w domu. ponoć specjalistka od sprzedaży i takich ludzi im było trzeba.
Paweł, po krótkiej przerwie wyznał, że się pomylił. Ja dostałam jej prezent, a ona widocznie mój. Żadnego przepraszam, nic, wyszedł z pokoju.
Myślicie, że to było piekielne?
Nie, piekielne były słowa "pocieszenia" mojej własnej matki, o tym jak to każdemu w życiu może się powinąć noga, że nie warto robić z igły widły, nie ma sytuacji, której nie dałoby się załagodzić i że nie powinnam podejmować pochopnych decyzji i rozwalać mojego idealnego, jej zdaniem, małżeństwa przez jakąś błahostkę"
A ja czuję, że moje idealne życie właśnie się skończyło.
Siedzimy przy stole, ja, mąż, moi rodzice, siostra z mężem i moi teściowie z córką.
Jemy, pijemy, gadamy i obdarowujemy się prezentami.
Dostaje pakunek, otwieram i... W paczce obok karteczki z napisem "Wesołych Świąt" znajduje małe pudełeczko a w nim naszyjnik ze srebrnym serduszkiem i wygrawerowanymi inicjałami "J+P". Wyjmuję z pudełeczka i pokazuje mężowi, a ten blednie w momencie.
Dla ścisłości, moje imię zaczyna się na literę B.
Pytam męża dla kogo ten prezent, ale on milknie, wbijając wzrok w podłogę. Na jego twarzy widać zmieszanie wymieszane z przerażeniem. Siedzieliśmy tak kilka minut, ja zadawałam pytania, ale nie usłyszałam żadnych odpowiedzi, przynajmniej od niego.
Moja własna siostra kazała mi się uciszyć i spokojnym głosem odparła, że to nic takiego i na pewno da się jakoś wyjaśnić. Wtórowała jej teściowa broniąc synusia w stylu "pomylili się z grawerunkiem, nie rób afery o byle co" itp. Wszyscy domownicy usiłowali mi wmówić, że to pomyłka, bronili go jak mogli.
Sęk w tym, że niecały miesiąc wcześniej mój mąż został oddelegowany przez szefa do wyjazdu służbowego (1 tydzień w Amsterdamie), w którym udział brały jeszcze dwie osoby, Patryk oraz Jowita, koleżanka mojego męża z czasów studiów, którą on kilka miesięcy temu ściągnął do roboty, z którą "nad projektami" spędzał ostatnio masę czasu, rzadko bywając w domu. ponoć specjalistka od sprzedaży i takich ludzi im było trzeba.
Paweł, po krótkiej przerwie wyznał, że się pomylił. Ja dostałam jej prezent, a ona widocznie mój. Żadnego przepraszam, nic, wyszedł z pokoju.
Myślicie, że to było piekielne?
Nie, piekielne były słowa "pocieszenia" mojej własnej matki, o tym jak to każdemu w życiu może się powinąć noga, że nie warto robić z igły widły, nie ma sytuacji, której nie dałoby się załagodzić i że nie powinnam podejmować pochopnych decyzji i rozwalać mojego idealnego, jej zdaniem, małżeństwa przez jakąś błahostkę"
A ja czuję, że moje idealne życie właśnie się skończyło.
rodzina mąż prezent
Ocena:
150
(170)
Komentarze