Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#91822

przez ~swiatecznyelf ·
| Do ulubionych
Powiedzcie, czy piekielna byłam ja?

Mam starszego brata. Brat był zawsze nieco specyficznym człowiekiem, najdelikatniej mówiąc indywidualistą. Zawsze chodził swoimi ścieżkami, w dorosłym życiu skupił się na podróżach, poznawaniu świata, żyje, jak on to mówi, na spontanie. Ja z kolei jestem typem człowieka, który nie szuka przygód, zawsze chciałam po prostu spokojne, uporządkowane życie. Powiem szczerze, nie przepadam za spędzaniem czasu z moim bratem. Lubię go, ale jego obecność zawsze wprowadza napiętą atmosferę. Brat jest człowiekiem, który nie potrafi zaakceptować odmiennej opinii, ma dość wyraziste poglądy polityczne, o których chętnie mówi, ale tylko na zasadzie gloryfikowania ich i bardzo brutalnej krytyki odmiennych poglądów, nie tylko zresztą polityki to dotyczy. Brat ma 40 lat, mieszka i pracuje to tu, to tam, ale do tej pory prawie zawsze na Święta Bożego Narodzenia przyjeżdżał do domu.
Od dwóch lat Święta organizuję u siebie, przede wszystkim dla swojej rodziny (męża i dzieci) oraz naszych rodziców.
W zeszłym roku brat również u mnie był. Były to pierwsze Święta bez mojej ukochanej babci.

Babcia była przekochaną osobą, ale zawsze wolała mnie niż mojego brata, pewnie dlatego, że byłam mniej skomplikowanym dzieckiem. Nie oznacza to, że mojego brata traktowała źle czy go nie kochała, ale po prostu ja i babcia byłyśmy ze sobą naprawdę bardzo blisko. W zeszłym roku, gdy przy stole wszystkim brakowało babci, przede wszystkim mnie i mojej mamie (czyli córce babci), brat przy wigilijnym stole zaczął rozpamiętywać, że babcia go nie lubiła, wypowiadał się o niej źle, nazywając starą dewotą, zacofaną babą. Wspominał wszelkie złe chwile, jak na przykład to, że babcia raz, mając już problemy z pamięcią zapomniała o jego urodzinach, a o moich zawsze pamiętała. Zrobiło to mamie ogromną przykrość i wprowadziło atmosferę daleką od świątecznej.

W ciągu ostatniego roku nie miałam wiele kontaktu z bratem. Obecnie mieszka on w Irlandii. Jakoś w listopadzie pisaliśmy ze sobą przez parę dni, ale były to ciężkie rozmowy, gdyż powiedzmy, że w pewnym momencie zaprezentowałam odmienny pogląd na pewną sprawę niż on. Brat zasypywał mnie od tego momentu linkami do artykułów, mającymi udowodnić, że nie mam racji. Dyskutowałam z nim, ale gdy brat zaczął wyciągać argumenty typu, że nic nie wiem, jestem głupia, naiwna, nie powinnam się wypowiadać itd. po prostu napisałam mu, że nie mam ochoty ciągnąć tematu i tyle. Nastąpiło kilka tygodni ciszy.

Brat jakoś w połowie grudnia poinformował, że przyleci 20.12 do Polski. Odpisałam, że ok, rozumiem, że zatrzyma się u rodziców i przyjdzie z nimi do nas na Święta. Brat odparł, że owszem, po czym zaczął mnie zasypywać wiadomościami na temat mojego męża, za którym nie przepada. Nazywał mojego męża pajacem, frajerem itd., a konkluzja była taka, że ma nadzieję, że mój mąż nie będzie znowu opowiadał tych swoich dyrdymałów (w sensie poglądów), żeby go nie wkurzać. Odpisałam, że mąż będzie u siebie, więc nie zabronię mu wyrażać jego poglądów, choć uważam, że przy świątecznym stole można sobie odpuścić takie tematy. Poprosiłam go również o grzeczne zachowanie, bo nie mam ochoty na kwas przy wigilijnym stole i chcę miło spędzić ten czas, a nie patrzeć jak matka płacze albo jak kłóci się z moim mężem. Brat nic mi nie odpisał.

Już po przyjeździe do Polski wysłał mi kolejne artykuły o tematyce politycznej z dopiskami "poczytaj i się doucz" itd.
Kolejny raz napisałam mu, żeby dał mi spokój chociaż przed świętami. Brat po raz kolejny zaczął mnie obrażać, że jestem małomiasteczkową kwoką, która nigdy nigdzie nie była i nic nie wie i on musi mnie edukować. Powiem wam szczerze, usiadłam i zaczęłam wyć, ponieważ z jednej strony, kocham mojego brata, chciałabym, abyśmy się dogadywali, pół życia ignorowałam jego okropny sposób życia, aby się z nim nie kłócić. Rozbeczałam się jak dziecko trąc buraki na ćwikłę, bo wiedziałam, że ta moja praca w kuchni, sprzątanie mojego męża, dekorowanie choinki przez dzieci znowu zostanie obśmiane przez brata, znowu będzie psu na budę, bo on zepsuje nam atmosferę. I wyjąc napisałam mu, żeby nie przychodził ani na Wigilię ani na Święta. Oczywiście, zadzwonili niedługo potem moi rodzice, że brat im się poskarżył, zapytali czy ja tak na poważnie. Napisałam, że tak.

Wytłumaczyłam moim rodzicom, że od kiedy brat zaczął dorastać nigdy nie mogłam się cieszyć ze świąt, bo brat mnie wyśmiewał, psuł zawsze święta swoim zachowaniem. Myślałam, że to się zmieni, gdy założę swoją rodzinę, bo mam męża, który jest rodzinnym, ciepłym człowiekiem, podobnie jak i jego rodzina. I chciałabym też z moimi rodzicami spędzić po prostu miłe święta przy barszczu, przy karpiu, przy kolędach, ale jak tylko przychodzi mój brat czuję, że jestem głupia, że tego karpia usmażyłam, że lepiliśmy z dziećmi uszka i że kupiłam mamie ładny fartuszek na prezent, że idziemy całą rodziną na pasterkę. Bo dla mojego brata to jest głupie. Więc skoro to jest dla niego głupie to niech sobie spędzi Święta w mądry sposób, a mi da je spędzić w moim domu tak jak ja chcę.
Brat nie przyszedł, nie odezwał się już do mnie. Rodzice przyszli i o dziwo w ogóle nie poruszyli tematu.

I wiecie co? W końcu był spokój podczas kolacji wigilijnej, w końcu było po prostu miło, w końcu miałam wymarzone Święta, pierwszy raz od prawie 30 lat...

święta rodzinne

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 234 (250)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…