zarchiwizowany
Skomentuj
(26)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Spotkałam wczoraj znajomą, znajoma ma syna, a syn ma 11 lat i ogromne problemy ze zdrowiem. Alergia, łuszczyca, podwyższony cholesterol i cukier, problemy z jelitami, dużo śmierdzących bąków, parę kilo nadwagi i chyba lekka depresja, bo dzieci go nie lubią. Lekarze nie robią badań, które powinni, leki źle dobrane i tym podobne narzekania. Młody bierze metformine 650 dwa razy dziennie, powinien być na diecie, ale ona sobie nie daje rady, bo jemu większość jedzenia nie smakuje. Spytałam o pewne dość drogie probiotyki, które może by pomogły na te jelita. Brał, ale g* warte, bo dalej ma problemy z jelitami.
Gdzie piekielność? Bakterie probiotyczne potrzebują do rozwoju odpowiedniego pokarmu, a mlody kiszonek nie je, bo nie lubi i już. A co lubi? Z warzyw tylko ziemniaki, pomidory w formie sosu na pizzy, marchewkę w formie ciasta marchewkowego. Z owoców banany, od wielkiego dzwonu jabłko. Za to w dowolnych ilościach płatki z mlekiem, naleśniki bez nadzienia, pizzę (ale tylko margherite, ewentualnie z szynką), frytki, pieczonego kurczaka i nuggetsy bądź kotlety z piersi kurczaka, herbatniki, ptasie mleczko i czekolady mleczne bez dodatków (z orzechami już nie zje), kajzerki bez dodatków (nawet masła). Dzieciak ponoć od małego tak jadł, bo nic innego nie chciał. Jak mu dali zupę, to pół dnia nad nią siedzial i nie zjadł, wiec w końcu dawali mu to, co lubił. Myślała, że wyrośnie. Ponoć nie wiedziała, że z tym trzeba do psychologa dziecięcego iść, bo to zaburzenie. Rzekomo przez ostatnie osiem lat żaden lekarz, pedagog, nauczyciel czy przedszkolanka jej tego nie powiedzieli, że monotonna dieta nie jest zdrowa. To znaczy owszem, mówili, że powinien jeść inaczej, ale nikt nie powiedział, że to do psychologa trzeba, a teraz to już za późno, bo za duży jest (że niby takie zaburzenia powinno się leczyć w wieku 2-4 lata, czy jakoś tak).
Od pół roku jest diecie, czyli pizza i naleśniki z mąki pełnoziarnistej, słodycze bądź płatki raz w tygodniu w ograniczonych ilościach i ta metformina. No i marchewki w cieście. Ale co chwilę jakieś święta, pod choinkę od babci ptasie mleczko. No w końcu święta, to może zjeść. Pojechali do rodziny, sam wygrzebał w kuchennej szafce czekoladowe płatki i zjadł prawie całe pudełko. Co schudł, to przybrał znowu. Odnioslam wrażenie, że dzieciak w ogóle nie bierze odpowiedzialności za siebie. Zamiast z nim pogadać i mu wytłumaczyć, że jak będzie dalej tak jadł, to dalej będzie puszczał śmierdzące bąki i nikt go nie będzie lubił, matka bawi się z nim w kotka i myszkę - ona pilnuje, on kombinuje. Moja córka ma pięć lat, jak przychodzi po cukierki, to mówię, że może dwa. Jak weźmie więcej to będzie gruba, po czym daje jej całą paczkę, żeby sama zdecydowała. Zawsze bierze tylko dwa. I nie muszę jej z tym pilnować, bo uczę jej brania odpowiedzialności za swoje decyzje. Znajoma stwierdziła, że u niej się tak nie da, ona musi go pilnować.
Spotkałam te znajomą w kolejce do rejestracji. Głupia chyba nie jest, prowadzi jednoosobowa działalność gospodarczą. Znowu zmienia lekarza, bo przepisał sterydy, a to za silne leki dla dziecka, może nowy znajdzie inne rozwiązanie. Jak dla mnie, należałoby zacząć od zmiany diety. Witaminy w tabletkach czy probiotyki nie załatwią sprawy. No ale co zrobić, jak dziecko nie lubi i już...
Gdzie piekielność? Bakterie probiotyczne potrzebują do rozwoju odpowiedniego pokarmu, a mlody kiszonek nie je, bo nie lubi i już. A co lubi? Z warzyw tylko ziemniaki, pomidory w formie sosu na pizzy, marchewkę w formie ciasta marchewkowego. Z owoców banany, od wielkiego dzwonu jabłko. Za to w dowolnych ilościach płatki z mlekiem, naleśniki bez nadzienia, pizzę (ale tylko margherite, ewentualnie z szynką), frytki, pieczonego kurczaka i nuggetsy bądź kotlety z piersi kurczaka, herbatniki, ptasie mleczko i czekolady mleczne bez dodatków (z orzechami już nie zje), kajzerki bez dodatków (nawet masła). Dzieciak ponoć od małego tak jadł, bo nic innego nie chciał. Jak mu dali zupę, to pół dnia nad nią siedzial i nie zjadł, wiec w końcu dawali mu to, co lubił. Myślała, że wyrośnie. Ponoć nie wiedziała, że z tym trzeba do psychologa dziecięcego iść, bo to zaburzenie. Rzekomo przez ostatnie osiem lat żaden lekarz, pedagog, nauczyciel czy przedszkolanka jej tego nie powiedzieli, że monotonna dieta nie jest zdrowa. To znaczy owszem, mówili, że powinien jeść inaczej, ale nikt nie powiedział, że to do psychologa trzeba, a teraz to już za późno, bo za duży jest (że niby takie zaburzenia powinno się leczyć w wieku 2-4 lata, czy jakoś tak).
Od pół roku jest diecie, czyli pizza i naleśniki z mąki pełnoziarnistej, słodycze bądź płatki raz w tygodniu w ograniczonych ilościach i ta metformina. No i marchewki w cieście. Ale co chwilę jakieś święta, pod choinkę od babci ptasie mleczko. No w końcu święta, to może zjeść. Pojechali do rodziny, sam wygrzebał w kuchennej szafce czekoladowe płatki i zjadł prawie całe pudełko. Co schudł, to przybrał znowu. Odnioslam wrażenie, że dzieciak w ogóle nie bierze odpowiedzialności za siebie. Zamiast z nim pogadać i mu wytłumaczyć, że jak będzie dalej tak jadł, to dalej będzie puszczał śmierdzące bąki i nikt go nie będzie lubił, matka bawi się z nim w kotka i myszkę - ona pilnuje, on kombinuje. Moja córka ma pięć lat, jak przychodzi po cukierki, to mówię, że może dwa. Jak weźmie więcej to będzie gruba, po czym daje jej całą paczkę, żeby sama zdecydowała. Zawsze bierze tylko dwa. I nie muszę jej z tym pilnować, bo uczę jej brania odpowiedzialności za swoje decyzje. Znajoma stwierdziła, że u niej się tak nie da, ona musi go pilnować.
Spotkałam te znajomą w kolejce do rejestracji. Głupia chyba nie jest, prowadzi jednoosobowa działalność gospodarczą. Znowu zmienia lekarza, bo przepisał sterydy, a to za silne leki dla dziecka, może nowy znajdzie inne rozwiązanie. Jak dla mnie, należałoby zacząć od zmiany diety. Witaminy w tabletkach czy probiotyki nie załatwią sprawy. No ale co zrobić, jak dziecko nie lubi i już...
Duże miasto
Ocena:
-2
(42)
Komentarze